Przez ćwierć koncertu myślałem: "jak ja to opiszę?". Nie mam pojęcia, do czego Michałowi Jacaszkowi służył lewy mikser a do czego prawy, co tak naprawdę robi na swoim laptopie, ani dlaczego akurat klawesyn był tego wieczora "prawdziwy" - grał na nim Ignacy Wiśniewski - a nie komputer. Po chwili jednak, świat dźwięków tworzony przez ten duet przedarł się przez te powierzchowne wątpliwości, budując w mojej głowie piękny, nieznany dotąd świat.