Na miejscu 3 w moim zestawieniu, co będzie zapewne zaskoczeniem, to taki niesłychanie kameralny, bardzo intymny koncert, który Lorin Sklamberg wykonał solo w klubie festiwalowym Cheder Cafe. Lorin Sklamberg był sam, miał akordeon, który od czasu do czasu zamieniał na gitarę. Dwa bodajże razy przesiadł się do instrumentu klawiszowego. Człowiek ze swoim niesamowicie ciepłym, takim przyjaznym, otwartym dla wszystkich, głosem. Wykonał w zasadzie kilka tradycyjnych pieśni żydowskich.