W kwietniu wydarzyło się tak dużo, że w zasadzie wypadało by to odnotować. Państwo wybaczą, ale pomimo to ja nie odnotuję. Odnotowali już inni, wnikliwie i skrupulatnie. Mnie też korciło, żeby odnotować – ale nie mogę, po prostu nie mogę. Nie mam szans. A to dlatego, że w ogrodzie znów mi kwitnie. Tym razem bez.
Jazzowa Jesień to festiwal bielski, „stańkowy” i „isiemowy” jednocześnie. W tym roku trzynasty. Wedle donosów miał nie być pechowy i na przekór feralnej sławie liczby porządkowej lepszy od minionych. Na Dalekim Wschodzie zapewne po dwunastym odbyłby się od razu piętnasty, ale w Polsce nie boimy się przesądów i słusznie. Zaczynając od końca, czyli od podsumowania, można śmiało powiedzieć, że była to jedna z lepszych edycji tego kilkudniowego corocznego maratonu jazzowego umiejscowionego wśród jesiennych mgieł spływających ze zboczy Beskidów.
14-go listopada w Domu Muzyki Bielskiego Centrum Kultury w ramach 13. Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej usłyszymy Tomasz Stańko Project. Drugim koncertem wieczoru będzie występ Egberto Gismontiego.
Czerwone długopisy w dłoń! Kalendarz! 8 listopada (niedziela) Bielsko-Biała: widzimy się na koncercie Marii Schneider i jej orkiestry. To właściwie tyle. Możecie wracać do pracy.