Kwartet z gitarą to w historii Gary’ego Burtona, jednego z najważniejszych wibrafonistów nowoczesnego jazzu, medium szczególne. Sam Burton wielokrotnie przyznawał, że ten rodzaj instrumentalnego zestawienia jest szczególnie przez niego lubianym składem. Mieliśmy też okazję nie raz doświadczać, że nie były to stwierdzenia gołosłowne. Gitarowe kwartety Butrtona przez dekady stały się znakiem rozpoznawczym w jego karierze i nic tego nie jest w stanie zmienić. W grupach tych występowali wspaniali instrumentaliści.
Ile to lat minęło od ostatniej płyty Pata Metheny’go? Sześć bodaj. To spory dystans, szczególnie w odniesieniu do artysty, który bywało raczył nas swoim talentem jeśli nie co roku to co półtora lub dwa na pewno. Poza tym Pat Metheny to gitarowa wyrocznia, artysta wielki potrzebny fanom bardzo. Ludzie kochają jego muzykę miłością niezachwianą i lubią ja nagradzać, co potwierdzają z jednej strony wyniki sprzedaży, z drugiej nagrody. Pomniejszych nie zliczę, ale 20 figurek Grammy w 12 kategoriach, w tym rockowej, siedem razy Grammy z rzędu.
„Zespół może być złożony z najlepszych muzyków na świecie, a jeśli nie staną się oni grupą, to nie stworzy nic interesującego” – tak kiedy powiedział jeden z największych na świecie wibrafonistów Gary Burton.
Pat Metheny jest świetnym, rozsądnym biznesmenem. Po nagrodzonym Grammy, debiutanckim „Unity Band”, na albumie „Kin” rozszerzył brzmienie i skład swojego flagowego projektu - Unity. Teraz, miast dalej szukać nowych rozwiązań, najbezpieczniej było wydać płytę live, z tak bestsellerowych (i nie ma co wydziwiać - udanych) koncertów promujących Unity Group. W maju tego roku wypuścił więc album, który wieńczy międzynarodową trasę Unity Group - „Unity Sessions”.
Po obejrzeniu trailera do albumu „A Day In The Life: Impressions Of Pepper” wiedziałam, że obok tego wydania nie można przejść obojętnie. Kolorowe wielokształtne formy, dynamicznie zmieniające się w coraz to kolejne postaci wyglądają jak śmiały sen po środkach psychoaktywnych. Dzięki temu w doskonały sposób obrazują muzyczne dziwactwa i stylistyczną pstrokaciznę, zaprezentowaną na tym albumie. „A Day In The Life…” skupia takich muzyków jak Mary Halvorson, Antonio Sánchez, Shabaka And The Ancestors czy Keyon Harrold.
Kolejna płyta Pata Metheny jest jak widokówka, którą gitarzysta wysyła nam ze swojej podróży przez muzykę. Opowieść zaczyna w miejscu, w którym zostawił nas na swojej ostatniej płycie - balladowym, akustycznym solo. Po chwili jednak dołącza do niego nowy kwartet z Antonio Snachezem na perksuji, Benem Williamsem na kontrabasie i Chrisem Potterem na saksofonach i klarnecie basowym.