Jedni przyszli, bo Raphael Rogiński i jego elektryzująca gitara, inni, bo Paweł Szpura i Hubert Zemler razem, łeb w łeb, a jeszcze inni, bo Dominik Strycharski i jego niewyczerpana muzyczna wyobraźnia. Ale byli też i tacy, którzy do Pardon, To Tu w ostatnią niedzielę wybrali się dla nich wszystkich razem, bez wyjątku, bez faworyzowania któregokolwiek. I, co najważniejsze, nikt na tym wyborze nie stracił. Nie stracił? Cóż za niedorzeczność! Mało, że nie został o coś uszczuplony, to dodatkowo w bonusie otrzymał energetycznego kopa. Ale takiego, który z całą pewnością niejednemu pozwolił na dobre rozpoczęcie tygodnia.