Tales from the Skeleton Coast

Autor: 
Barnaba Siegel
Billy Cobham
Wydawca: 
Creative Media
Data wydania: 
02.06.2014
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Billy Cobham – perkusja, inst. perkusyjne; Christophe Cravero, Camelia Ben Naceur – fort., instr. klawiszowe; Carl Or, Jean-Marie Ecay – gitary; Wilbert Junior Gill – steel pan; Mike Mondesir, Kevin Reveynard – bas; Marco Lobo – instr. perkusyjne; Joel De Almeida – konokol

W zasadzie cieszę się, że w świecie muzyki funkcjonuje jeszcze takie pojęcie jak „solidność”. Że są muzycy, do których można w dowolnym momencie wrócić i odnaleźć chociaż kilka kawałków na losowo wybranej płycie, które można z przyjemnością odsłuchać – bez poczucia zażenowania. Nie ukrywam, że Billy Cobham zaskoczył mnie,  że wciąż udaje mu się taką płytę nagrać.

Chociaż wciąż jest to ten sam patent na egoztyczne fusion, jakie można było słyszeć już lata temu, jest tu sporo utworów, których słucha się dobrze. A do „Tales from the Skeleton Coast” podchodziłem z podwójną ostrożnością, mając w pamięci występ perkusisty w Polsce dwa lata temu. Idąc na koncert osoby z tak gigantycznym dorobkiem płytowym w zasadzie nie wiedziałem czego się spodziewać, poza solidną porcją jazzrockowej miazgi. Otrzymałem odrobinę dziwny spektakl, w którym człon „rock” był zdecydowanie przeważający, a obecność aż dwóch klawiszowców i gitarzysty-wymiatacza wcale nie sprawiły, że było „fajnie”. Na szczęście w studiu Cobham trzymał już większość rzeczy pod kontrolą. Mając na koncie ponad 60 płyt, ma w tym facet wprawę.

Nowy album to tak naprawdę swoiste cześć oddane babci artysty, pochodzącej właśnie z rejonów Wybrzeża Szkieletowego, położonego w Namibii na południu zachodniego wybrzeża Afryki. Chociaż zdjęcia wskazują, że jest to rejon w dużej mierze zajęty przez pustynię, wyschnięte koryta rzeki i sawannę, muzyka bardziej nakierowuje nas myślami na tropikalny raj. Ci, którzy chociaż przelotem słyszeli płyty Cobhama z ostatnich 10 lat, poczują się jak w domu (albo silnie znużeni). Od pierwszego kawałka robrzmiewa wtórny, ale jednak wciąż fajny jazz-rock podlany latynoską aurą. Kwiecista gra perkusji i przeszkadzajek, piękne tło tworzone przez steel pan, liczne, rozsądnie porozkładane dźwięki elektrycznych instrumentów, „mostki” z dynamicznymi unisonami i w końcu solidne solówki. Pogodne „Pomegranates” przechodzi w już bardziej skupione i dynamiczne „Sal Si Puedes”, po którym można odnieść na dobre wrażenie, że nie należy tej płyty od razu spisywać na arystyczne straty. Z jazzrockowego transu wyprowadza nas zdecydowanie marszowe „The March of the Pomegrantes” (ale co to za tytuł?), zwieńczone fajnie wplecioną, hinduską wokalizą – konokolem.

Co więcej, płynne przejścia pomiędzy utworami  szybkro zdradzają, że różne części płyty zostały pomyślane jako suity. To niby prosty patent, ale zawsze wzbudza moją dodatkową sympatię i zniechęca do skakania między utworami. „Marsz granatów” wieńczy śliczne, łagodne, zagrane z sekcją smyczkową  „Insel Inside”, będące końcem pierwszej suity.

Dalsza część płyty teoretycznie też jest równa. Są pełne kontrastów przejścia, podniosłe wstępy niczym z „Birds of Fire” Mahavishnu Orchestry, pełne ognistego tempa kawałki („Locust Incoming”), są liczne przeszkadzajki i nieodłączny kawałek oparty na rytmach samby. Niestety tego typu muzyka w nadmiarze przestaje być wciągająca, nie jest łatwo idealnie zaplanować 62 minuty. Oliwy do ognia dolewa syntezatorowa trąbka, hojnie wstawiana w różnych miejscach płyty, która brzmi... tak jak zawsze, jak kiczowaty relikt sprzed 30 lat. I dlatego mniej więcej od połowy albumu kończy się „czar suity”. „Tales of the Skeleton Coast” wieńczy jednak znakomite, 12-minutowe „Na Pasashok” - na wskroś klasyczny jazzrockowy jam, wypełniony całą feerią solówek: na syntezatorze, pianie, steel drumie i gitarze. Jest więc w muzyce Cobhama i coś straszliwie wtórnego, momentami niezrozumiale mało gustownego. Jest też i coś pociągającego, i coś właśnie solidnego.

 

1. Pomegranates; 2. Sal Si Puedes; 3. The Match of the Pomegranates; 4. Insel Inside; 5. The Skeleton Coast (intro); 6. Behold!; 7. Locust Incoming; 8. Reunion 9; 9. The Skeleton Coast (outro); 10. Cap Breton; 11. Konakol Conversation; 12. Na Pasashok