Star Tracks

Autor: 
Paweł Baranowski
Yuri Honing
Wydawca: 
Jazz in Motion
Data wydania: 
20.11.2000
Ocena: 
2
Average: 2 (1 vote)
Skład: 
Yuri Honing - tenor sax; Tony Overwater – bass; Joost Lybaart – drums

Co najmniej kilka przyczyn przemawia za zrecenzowaniem tej płyty. Kilka powoduje, że właściwie szkoda na nią miejsca. Zacznijmy od argumentów przemawiających za skleceniem tych kilku słów. „Star Tracks” to jedna z prób poszerzenia skarbnicy jazzowo interesujących standardów o współczesne piosenki pop. Niby nic nowego kilkadziesiąt lat temu, jazzmani zrobili to z wielkim powodzeniem sięgając po dancingowo-musicalowe przeboje. 

Od tamtych lat jednak, praktycznie żaden nowy utwór z popularnego repertuaru na stałe nie zawitał do jazzu pomimo kilku mniej lub bardziej śmiałych prób. Ta płyta, nie licząc dwu utworów, w całości składa się z piosenek Björk, Police, Madonny a nawet ABBY. Tym samym zbliżona jest w koncepcji do albumu „New Standards” Hancocka sprzed kilkunastu lat. Obawiam się jednak, że tak starania Honinga, jak i przecież o wiele bardziej utytułowanego Hancocka niewiele tu poradzą. Ze zdziwieniem natomiast zauważyłem tę płytę w kilku zestawieniach typu „Jazz Top 100” i to tym bardziej, że pośród owych płyt próżno szukać wspomnianej płyty Hancocka, zaś spośród muzyków nieznanych, czy słabo znanych Honing jest jedynym, który mieści się tych, zacnych, zestawieniach.

Być może zatem nie próba sięgnięcia po współczesny popularny repertuar przemówiła za umieszczeniem tych nagrań w zestawieniach. Jeśli w istocie tak jest, to chyba jedynym powodem, dla którego się tam znalazła jest doskonała jakość nagrania. „Star Tracks” jest chyba najlepiej zrealizowaną jazzową produkcją, jaką słyszałem, a jakość nagrania małej i nieznanej wytwórni Jazz In Motion bije na głowę płyty pochodzące z wytwórni, za którymi stoją ogromne pieniądze, jak Sony, Warner, czy Universal. To jedna strona medalu. Przyznam, że sam płytę tę mam, właśnie ze względu na jej nietuzinkową jakość nagrania. Perkusja, bas, saksofon - wszystko to brzmi, jakby trio Honinga pojawiło się w pokoju, w którym słucham muzyki. Jakość wybrzmień, dynamika i to zarówno w skali mikro jak i makro jest po prostu wyborna.

Jest jednak druga strona medalu. Jak zawsze. Tej na imię: „Nie wiem”. Bo doprawdy nie wiem, co sprawia, że nagraniom tym oddawane są takie honory. OK, fajnie się tego słucha, ale to chyba nie wystarcza. Bowiem w przeciwieństwie do innych płyt, których „fajnie się słucha”, ta nie pozostawia po sobie większych wrażeń. Za wyjątkiem jednego - honingowa wersja doskonałej kompozycji Stinga „Walking on the moon” jest po prostu wyborna. Dla mnie jednak to za mało, by płyta ta miała aspirować do miana „Top 100”. Jeśli zatem zachęceni zostaniecie do jej kupienia umieszczeniem jej pośród „Kind of Blue”, „A Love Supreme”, czy „Out To Lunch”, to pamiętajcie proszę, że to normalna, nic nie wnosząca do świata muzyki, doskonale nagrana płyta. I tyle.

1. Izobel; 2. True Colors; 3. Some Unexpected Visitors; 4. Walking On The Moon; 5. Waterloo; 6. Body And Soul; 7. Basket Case; 8. True Colors (reprise)