Piazzola Plays Piazzola
To z jednej strony bardzo wdzięczna sytuacja brać na warsztat kompozycje Astora Piazzoli. Wiadomo jest bowiem, że te wyśmienite kompozycje same grają, że balansując gdzieś pomiędzy wielką afirmacją życia, a wielką melancholią zdobywają serca słuchaczy za każdym razem kiedy zabrzmią. Wiadomo jednak również, że mogą być także ogromną pułapką, zwłaszcza gdy w zespole porywającym się na „Oblivion”, „Libertango” czy „Lunfardo” zasiada akordeonista. W takim bowiem wypadku jest to nie tylko mierzenie z Piazzolowską koncepcją tango nuevo, ale także jego nieskończenie trudnym do imitowania stylem gry. Brak akordeonu z kolei odbiera tej muzyce tak ważnego elementu brzmienia, że pustki wydaje się nie sposób zapełnić.
Według wielu muzyka Astora i jego gra to dziedziny tożsame i za żadne skarby nie powinno się ich ruszać, bo zawsze będzie to zaledwie blada, w sumie niewiele znacząca reprodukcja. A jednak Piazzola rozpala wyobraźnię muzyków na całym świecie i fonografia jest pełna różnych w skutkach interpretacji jego muzyki. I to dobry objaw, bo ostatecznie jak inaczej miałaby ona przetrwać gdyby nie uporczywe mierzenie się z nią kolejnych pokoleń artystów. Skutki są tu mniej ważne. Kluczowa wydaje się za to drogą.
W tym roku, na samym jego początku do listy interpretatorów dołączyła formacja Escalandrum prowadzona od 1999r. przez muzyka, który do sięgania po te słynne tanga ma prawa szczególne. Jest nim „Pipi” Piazzola wnuk Astora i proszę mi wierzyć słuchając ich wersji słynnych piazzolowskich tang całe to gadanie o tym jak i czy w ogóle powinno się grywać jego muzykę jest psu na budę. Mamy tu do czynienia z prawdziwie porywającą wykonawczą sytuacją. Członkowie grupy nie starają się sprostać oryginałowi, ale wydają się rzucać w objęcia tej muzyki, nie bacząc czy spotka się to z akceptacją czy nie. Co więcej, grają z uwypukleniem improwizacyjności muzyki słynnego Argentyńczyka nadając jej chwilami wyrazistego jazzowego rysu. I działa to wprost znakomicie inaczej niż w oryginale, ale naprawdę wybornie. Nie sądzę żebyśmy w grze Escalandrum doświadczali przełomowego podejścia, nie wydaje mi się również, że oto uczyniony został przez nich jakiś szczególnie wyrazisty krok na drodze recepcji muzyki Astora Piazzolli, ale słucha się tego z zapartym tchem i prawdziwie wielką przyjemnością.
1. Lunfardo, 2. Buenos Aires hora Cero, 3. Vayamos al diablo, 4. Oblivion, 5. Tanguedia, 6. Fuga, 7. Escualo, 8. Romance del diablo, 9. Adiós Nonino, 10. Libertango
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.