Living Room In London
To bodaj najbardziej eklektyczne nagranie, z jakim się ostatnio spotkałem. Już sam skład instrumentalny: klarnet basowy, skrzypce, altówka, wiolonczela, hang oraz niekiedy gitara i śpiew, jest intrygujący. Podstawę zespołu stanowi jazzowy, jak się sam określa, duet Living Room, w którym grają Manu Delango na hangu i Christoph Pepe Auer na klarnecie basowym. Do kwintetu dokooptowanych zostało trzech instrumentalistów na co dzień związanych z the Solstice Quartet oraz London Symphony Orchestra.
Zestawienie kompozycji zawartych na płycie dzieli ponad 200 lat. Sama muzyka również. Magiczny kalejdoskop, który połączył klasyczną kameralistykę, świat jakby z Tubular Bells Oldfielda, lekki dodatek jazzu (zapewniany w zasadzie wyłącznie przez Christopha Pepe Auera) i folk spod znaku na przykład Luki Blooma. Zaiste czarcie przedsięwzięcie, które po prostu nie może się udać. Na dłuższą metę nie może okazać się nadającym do słuchania. Znuży się i tyle z niego będzie. Tylko że... nie do końca.
Może nie jest to nagranie, do którego powracam wciąż, by zaznać jakichś niepowtarzalnych emocji. Niemniej jednak, jeśli już otuli moje uszy, to czuję się z tą muzyką bardzo dobrze. Dzięki nietuzinkowemu zestawowi instrumentów otrzymujemy muzykę niepodobną brzmieniowo w zasadzie do niczego innego. Miło się tego słucha. Całość utrzymana w zasadzie w melancholijnym, niekiedy dość podniosłym nawet klimacie, na całe szczęście pozbawionym patetyczności. Ot, muzyka na jesienne wieczory, by się otulić w jej cieple.
Mam do tego nagrania, w zasadzie wyłącznie jedno zastrzeżenie. Wydaje mi się, że zupełnie niepotrzebnie pojawia się tu Rondo a la Turk, mozartowska miniatura, służąca chyba wyłącznie udowodnieniu, że na hangu (o którym jeszcze za chwilę) można zagrać także muzykę klasyczną. W sumie nijak nie pasuje do pozostałych nagrań, nie wyłączając kończącej płytę piosenki "Another Song". A piosenka to urokliwa, przepiękna, delikatna... Jej klimat i sposób śpiewania przez Toma Norrisa nieco przywodzi mi na myśl równie piękną balladę, wspomnianego Luki Blooma pt. "Love Is The Place I dream Of".
Płyta jest również jedną z niewielu okazji, gdzie można w muzyce posłuchać nowego instrumentu o nazwie hang. Idiofonu stworzonego zaledwie w 2000 roku przez Feliksa Rohnera i Sabinę Schärer. Zarówno zobaczyć, jak i posłuchać instrumentu można na przykład na nieocenionej wikipedii.
01 Constructing; 02 Lilla Kontrast; 03 Without Words; 04 Indian Sandpaper; 05 Tubular Pulp; 06 Rondo A La Turk; 07 Rising Between The Trains; 08 Another Song
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.