Live at Orion

Autor: 
Barnaba Siegel
simacDialog
Wydawca: 
Moonjune Reocrds
Dystrybutor: 
Moonjune Records
Data wydania: 
02.02.2015
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Riza Arshad - Fender Rhodes electric piano; Tohpati - electric guitar; Rudy Zulkarnaen - bass guitar; Endang Ramdan - Sundanese kendang percussion; Erlan Suwardana - Sundanese kendang percussion; Cucu Kurnia - assorted metal percussion

Ameryka ma swoją Electric Masadę, a Indonezja simakDialog. Porównanie co prawda trochę na wyrost, jeśli chodzi o poziom wykonawczy i sławę, ale jednak dobrze oddaje panujący tu klimat. Istniejący przeszło 20 lat zespół uskutecznia muzyczny dialog pomiędzy indonezyjskim folkiem, a jazz-rockowymi rozwiązaniami. I w wersji „live” wychodzi im to świetnie!

simakDialog nie jest grupą znaną, i to się raczej nie zmieni, ale fani rozsądnego brzmienia fusion zdecydowanie nie powinni tego wydarzenia przegapić. Niech już samą rekomendacją będzie fakt, że na pierwszym planie toczy się ciągła walka pomiędzy gitarą elektryczną a Fenderem Rhodesem. Mi się to nie znudziło po przesłuchania setek płyt – uważam wręcz taki duet za klasyk, który zawsze będzie brzmiał dobrze.

 

A tym przypadku mamy także do czynienia z przynajmniej jednym wirtuozem. Jest nim gitarzysta Tohpati. Słyszałem go już w kilku „sytuacjach” związanych z labelem MoonJune i zawsze robił na mnie wrażenie dość rzadkiego przypadku człowieka, który gra raczej nie barwnie i melodyjnie, a inteligentnie. Reszta zespołu też nie zawodzi. Mamy elektryczny bas, a zamiast klasycznej perkusji – trzech perkusjonalistów grających na indonezyjskich instrumentach i poruszających się w obrębie rodzimego stylu gamelan. Luźne skojarzenia z Shakti same się nasuwają.

Rok temu słuchałem studyjnego albumu grupy, „The 6th Story” i krytykowałem odrobinę na łamach magazynu Lizard fakt, że ta nietypowa warstwa perkusyjna w ogóle nie jest uwypuklona. Nie ma tego dzikiego drive’u, który znamy dobrze z „hinduskich” nagrań McLaughlina. W wersji koncertowej zespół w końcu mnie przekonał.

Z drugiej strony tylko dwa instrumenty wiodące, to trochę mało, jak na rozłożony na aż dwie płyty koncert. Przydałaby się druga para „klawiszy”, skrzypce albo – śladem elektrycznej Masady – saksofon. Zabrakło mi też większego szaleństwo za Rhodesem, zwłaszcza różnych efektów, które przez dekady z powodzeniem podłączano do elektrycznego piana. Cóż, najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.

CD 1: 1. Throwing Words; 2. Stepping In; 3. For Once And Never; 4. One Has To Be; 5. Lain Parantina ; CD2: 1. This Spirit; 2. Kemarau; 3. Disapih; 4. 5,6