Recenzje

  • Accelerated Projection

    Taki duet reprezentantów amerykańskiej sceny kreatywnego jazzu to duet, o którym wielu mogłoby pomarzyć i z którym wielu chciałoby grać. Absolutna czołówka w swoich fachu, mimo dzielących różnic. Roscoe Mitchell to saksofonista o wielu twarzach, zawsze intrygujący - tak naprawdę aż od czasów AACM i Art Ensemble Of Chicago. Matthew Shipp to z kolei pianista młodszego pokolenia w amerykańskim jazzie, prezentujący niezwykle wysoki poziom gry na instrumencie, który idzie w parze z wszechstronnością.

  • In Movement

    „DeJohnette nagrał płytę z Coltrane’m i Garrisonem. W maju. Tego roku!” Informacja na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogła najbardziej szokującą w historii jazzu. Po chwili jednak, emocje opadają, choć nadal jest się czym ekscytować: Wielki perkusista po latach grania z jazzowymi gigantami stworzył album, z synami zmarłych muzyków: Ravim Coltranem i Matthew Garrisonem. Świeżość i doświadczenie połączone z genetycznie odziedziczonym talentem zwiastują dobry materiał. Międzypokoleniowa twórczość zawsze wychodzi na dobre.

  • Inner Core

    Scena muzyki swobodnie improwizowanej w Barcelonie nie wykazuje się nadmierną podażą ciekawych pianistów. Być może jest to po części efektem przestrzeni scenicznej, jaką proponują znaczące kluby tego miasta. Są niezwykle małe, a na duży instrument po prostu brakuje miejsca. Z tym większą radością odnotujmy debiut płytowy tria Inner Core, które tworzą Irene Aranda – fortepian, Johannes Nästesjö – kontrabas oraz Núria Andorrà – instrumenty perkusyjne. Studyjna rejestracja z Barcelony, z grudnia 2016 roku.

  • Dirt... And More Dirt

    Henry Threadgill amerykański kompozytor, saksofonista i flecista, jedna z wiodących postaci "Stowarzyszenia na rzecz wspierania twórczych muzyków", w skrócie AACM. Wybitny artysta amerykańskiej muzyki wyróżniony nagrodą Pulitzera w 2016 roku. Threadgill, obok Anthony Braxtona i Roscoe Mitchella, stanowi charyzmatyczną trójcę współczesnej muzyki improwizowanej, od wielu lat gromadzącą wokół siebie kolejne fale kreatywnych młodych instrumentalistów.

  • Czas panowania traw

    Na albumie "Czas panowania traw" spotykamy duet Artur Majewski - kornet, delay i Patryk Zakrocki - altówka, mbira, ring modulator. Rejestracja poczyniona w Zielonej Górze, latem ubiegłego roku.

  • Live in London

    Czwartkowy wieczór, 12 maja 2005. Na sali koncertowej Barbican Centre w Londynie blisko 2 500 tysięcy osób. Na scenie – zespół, który już wtedy był legendą: Esbjörn Svensson Trio. Zespół prezentuje materiał głównie z wówczas nowo wydanej płyty „Viaticum”. Po trzynastu latach, na światło dzienne wychodzi dwupłytowy album z rejestracją tego koncertu.

  • Eclipse

    Joey Alexander, urodzony w 2003 roku indonezyjski pianista, od kilku lat elektryzuje jazzową publiczność. Od chwili, gdy Wynton Marsalis zaprosił go na scenę Lincoln Center w 2014 roku by wykonał standard „Round Midnight”, Alexander zdążył zarejestrować cztery albumy, otrzymać trzy nominacje do Nagrody Grammy i zagrać niemałą ilość koncertów w doborowym towarzystwie.

  • Bridges

    Muzyka Jamie Baum ma do pokonania trudną drogę zanim dotrze do szerszej, jak na to zasługuje, świadomości wielu miłośników jazzu w Polsce. Jej muzyka – wyrafinowany kunszt aranżacji i obecność w składzie septetu niezwykle kreatywnych instrumentalistów - wciąż nie jest u nas wystarczająco znana. Może to kwestia osłuchania, może słyszenia harmonicznego, co bardziej prawdopodobne, a może tego, że w powszechnym odbiorze, jazz jest muzyką solistów, ich spotkań i rywalizacji.

  • His Flight's At Ten

    Tytuły utworów zawartych na płycie kwartetu tworzą prosty komunikat. Najpierw rozpoczynamy podróż (“Departure”), potem delektujemy się lub próbujemy przecierpieć lot samolotem (“In Flight”), a na końcu jest przyjazd (“Arrival”). Zatem teoretycznie układ tytułów może chcąc nie chcąc sugerować, że możemy tu mieć do czynienia z muzyką, która jest przewidywalna i w żadnym razie nie zaskakuje.

  • Never Stop II

    The Bad Plus to gentelmani. W ubiegłym roku zapowiedzieli rozwód z członkiem założycielem pianistą Ethanem Iversonem. Jak zapowiedzieli tak, zrobili. Dotrzymali swoich wspólnych zobowiązań koncertowych. Równocześnie w tym grając z nowym pianistą by rozpocząć rok od nowego albumu, który też zapowiedzieli wcześniej. To bardzo krzepiące. Rozwiedli się jak cywilizowani ludzie, których drogi, co się przecież zdarza, rozeszły się, ale którzy nie plują na siebie gdzie popadnie i jak popadanie.

  • No U-Turn - Live in Pasadena, 1975

    Przenosimy sie do gorącej Kalifornii. Na osi czasu cofamy się o cztery dekady. Baxter Lecture Hall, Pasadena. 17 listopada 1975 roku, a na scenie ekscytujący kwintet: Bobby Bradford – kornet, John Carter – klarnet, saksofon sopranowy, Roberto Miranda i Stanley Carter – kontrabasy i William Jeffrey – perkusja. Muzycy najpierw zagrają trzy kompozycje Bradforda, potem zaś dwie – Cartera.  Koncert potrwa 72 minuty i 20 sekund.

  • Platinum on Tap

    Trudno o taką definicję jazzu, która satysfakcjonowałaby każdego zainteresowanego nim słuchacza. Jedni utożsamiają go z dixielandem, dla innych jego nieodłączną cechą jest swing, niektórzy poszerzają znaczenie tego słowa o wszelką muzykę improwizowaną, a są i tacy, którzy rozumieją jazz raczej jako stan ducha, aniżeli konkretny gatunek. Z tym pojęciowym chaosem wiąże się wielość postaw, jakie prezentują sami muzycy.

  • Platinum on Tap

    Trudno o taką definicję jazzu, która satysfakcjonowałaby każdego zainteresowanego nim słuchacza. Jedni utożsamiają go z dixielandem, dla innych jego nieodłączną cechą jest swing, niektórzy poszerzają znaczenie tego słowa o wszelką muzykę improwizowaną, a są i tacy, którzy rozumieją jazz raczej jako stan ducha, aniżeli konkretny gatunek. Z tym pojęciowym chaosem wiąże się wielość postaw, jakie prezentują sami muzycy.

  • We Out Here

    Zalew wydawanych w nieskończoność płyt z cyklu essential/best of powoduje, że sam termin „składanka” kojarzy się nieszczególnie, a znalezienie sensownej kompilacji jazzowej wymaga nie lada gimnastyki, ale – choć jest to gatunek zdecydowanie zagrożony, to przecież jeszcze nie wymarły. Oferująca przegląd młodej sceny brytyjskiej „We Out Here” jest na tym tle przykładem, że przy odpowiednim podejściu da się stworzyć składankę, która wnosi dużo nowego i ma szansę nie trafić na półkę w ciągu tygodnia od zakupu.

  • THE FREEDOM PRINCIPLE

    Pewnie nie powiem nic nowego, ale nieustannie zaskakuje mnie różnica pomiędzy wsparciem dla muzyki improwizowanej w Stanach i Europie. Dość powiedzieć, że jeden z najwybitniejszych trębaczy (wciąż) młodego pokolenia, z pochodzenia nowojorczyk, pojawia się na sesji nagraniowej w Portugalii, której efekty wydaje litewska oficyna. A przecież to norma i jeśli miałoby mnie coś tu dziwić, to jedynie fakt, iż „The Freedom Principle” nie ukazało się po prostu nakładem lizbońskiego Clean Feed. Tym bardziej, że trzon zespołu stanowi Rodrigo Amado Motion Trio.

Strony