Byrd in Hand
W tym samym czasie co "Byrd in Hand" w 1959 r., ukazały się na rynku płytowym tak słynne pozycje jak: „Giant Steps” Coltrane'a czy "Kind of Blue” Davisa. Nie da się ukryć, że przesłoniły one swym blaskiem inne, nagrane w tamtym czasie sesje.
Jednak panująca wówczas atmosfera rywalizacji sprawiała, że nawet te mniej znane pozycje reprezentowały niewiarygodnie wysoki poziom, a ich autorzy wprost wspinali się na szczyty swych możliwości. Tak też było z Donaldem Byrdem - muzykiem, który choć, ani specjalnie nie wyróżniał się techniką, ani nie wypracował własnego brzmienia, to był jednym z najczęściej nagrywających jazzmanów tamtych lat.
Większość jego płyt nie przeszła próby czasu, ale niektóre, jak pochodząca z 1960 r. „At the Half Note Cafe", vol. 1&2, oraz studyjny "Byrd in Hand" do dziś zachowały świeżość. Obie płyty łączy, oprócz osoby lidera, udział saksofonisty barytonowego Peppera Adamsa. Rozgrywane przez niego partie solowe należą do najciekawszych fragmentów „Byrd in Hand”. Wręcz odnosi się wrażenie, że to on stanowi główną inspirację dla pozostałych muzyków. Ci zaś to crème de la crème ówczesnej sceny nowojorskiej: Walter Davis jr. – fortepian, Sam Jones – kontrabas, Art Taylor –- perkusja, no i oczywiście saksofonista tenorowy Charlie Rouse – późniejszy, kto wie czy najwspanialszy, współpracownik samego Theloniousa Monka.
Prywatnie, jakkolwiek wysoko nie oceniłbym tej płyty, bo przecież i gra poszczególnych muzyków i trafnie dobrany repertuar mogą do tego upoważniać, to z perspektywy lat jawi mi się ona bardziej jako pozycja kolekcjonerska niż obowiązkowa w każdej poważnej jazzowej płytotece.
1. Witchcraft; 2. Here I Am; 3. Devil Whip; 4. Bronze Dance; 5. Clarion Calls; 6. The Injuns
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.