Mieliśmy przed laty szansę posłuchać i obejrzeć na żywo Rene Marie. Dawne to były dzieje. Wówczas Rene nie była jeszcze śpiewaczką cieszącą się statusem gwiazdy, ale koncert warszawski odbył się z pełnymi szykanami na scenie Filharmonii Narodowej. Wówczas też była ostatnia bodaj okazja zaopatrzenia się w jej płyty.
Od tamtego czasu, Rene już w status gwiazdorski przeszła śmiało i nie dlatego, że wsławiła się wykonaniem Hymnu Amerykańskiego z tekstem songu bojowników o prawa obywatelskie Lift Every Voice, ale również z powodu swojej trudnej do zaprzeczenia wokalnej i wykonawczej maestrii, którą potwierdziła kolejnymi albumami i nominacją w 2013 roku do Grammy Award dla I Wanna Be Evil (With Love to Eartha Kitt).
Od czasu wizyty w Polsce, Rene Marie podpisała kontrakt z Motema Records, oficyną dostrzeżoną przez Jazz Journalist Association na tyle, że kapituła przyznała labelowi w ostatnim głosowaniu tytuł firmy płytowej roku.
Sound Of Red to jej czwarty wydane dla Motema krążek i jak opisuje go wydawca jest najbardziej osobistą płytą w karierze. Rzecz to szczególnie ciekawa, ponieważ swoją dzisiejszą pozycję na rynku Marie zawdzięcza przede wszystkim właśnie nagrywaniu, śpiewaniu muzyki w zgodzie z sobą samą i nie z powodu wypełniania zobowiązań kontraktowych, ale z pobudek ściśle związanych z własnymi przeżyciami.
Tu jednak po raz pierwszy cały album wypełniony jest jej własnymi kompozycjami, poraz pierwszy też Marie wcieliła się w rolę współproducenta.
Album skałda się z 11 kompozycji jej pióra, inspirowanych autobiografią, niezliczoną ilością małych, ale znaczących punktów zwrotnych, jakich dokonała w toku życia i w trakcie kariery. „Chciałam nagrać album, do którego ludzie co i raz by wracali i z pomocą którego odbijałoby się całe spektrum ich emocji, nie tylko tych radosnych i budujących, ale także gniewu, bólu i frustracji, które każdego przecież w różnych momentach życia dosięgają.
W nagraniu płyty towarzyszyli zarówno znani od lat członkowie jej bandów, jak perkusista Quentin Baxter czy grający na kontrabasie Elias Bailey, jak również nowy w składzie, pianista John Chin. Trio wspomagają również goście, tacy jak saksofoniści Sherman Irby i Diego Rivera, trębacz Etienne Charles, puzonista Michael Tease czy gitarzysta Romero Lubambo.