Ramon Prats – „Po 8 godzinach grania, wznosisz się razem z dźwiękiem”

Autor: 
Marta Jundziłł

Ramon Prats to kataloński perkusista, współpracujący z tuzami awangardy: Agustím Fernándezem, Axelem Dörnerem, czy Matsem Gustafssonem. Jednak najsilniej związany jest z saksofonistą Albertem Cirerą. To z nim aby uczcić dekadę wspólnej działalności zagrał dziesięciogodzinny koncert. Opowiedział mi o wyjątkowej relacji pomiędzy muzykami, minionym roku 2019 i znaczeniu improwizowania w muzyce.

Czy rok 2019 był dla Ciebie dobrym rokiem?
Tak, zdecydowanie. Moja córka urodziła się w tym roku dlatego mogę śmiało stwierdzić, że to najlepszy rok w moim życiu. Również w sensie muzycznym, ten rok okazał się dla mnie bardzo pomyślny. Styczeń zacząłem od solowej trasy, która trwała prawie cały miesiąc. To było głębokie połączenie pomiędzy samym sobą a dźwiękiem. Starałem się wtedy nie za wiele rozmawiać z ludźmi, których spotkałem na drodze i być możliwie jak najdłużej w odosobnieniu, skupiając się tylko na otaczającym mnie dźwięku.
Większość projektów, w które jestem zaangażowany bardzo sie w tym roku rozrosła, a jeden z nich powstał w październiku: nowe trio: z wibrafonem, akordeonem+elektroniką i perkusją.

W październiku 2019, w Polsce zagraliście razem z Albertem Cirerą, jako DUOT zagraliście razem z pianist Grzegorzem Targotem. Co daje takie powiększenie składu?
DUOT wytworzył się podczas grania w każdy czwartek w Barcelonie, w klubie zwany Robadors 23. Każdego miesiąca zapraszaliśmy jednego gościa, który pozwalał nam odkrywać nowe kolory i nastroje. To była ogromna pomoc, ponieważ każda z tych osób pozwalała nam grać danego dnia, w zupełnie inny sposób. Nasza znajomość z Albertem jest bardzo długa, dlatego też nasze przemyślenia i uczucia wobec muzyki są praktycznie takie same. Gdy dochodzi do nas nowy muzyk, wszystko się zmienia. To powiew świeżego powietrza.

Granie z Grzegorzem było świetnym doświadczeniem. Ostatnio z Albertem poruszamy się w nieco bardziej abstrakcyjnych rejonach. Z kolei granie z Grzegorzem wymusiło na nas nieco więcej dokładności w sferze rytmicznej i bardziej zwartego grania. Cały projekt był dla nas wspaniałą zabawą i byłoby świetnie zagrać w tym składzie ponownie.

Z Albertem gracie ze sobą naprawdę długo. Co możesz powiedzieć o Waszej muzycznej relacji?
Czuję się niesamowicie szczęśliwy, że mogę mieć tego typu relację z Albertem. Zbudowaliśmy coś wyjątkowego i mam wrażenie, że ta więź będzie z nami do końca życia. Cieszę się z każdego dźwięku, który razem zagramy i jestem podekscytowany myśląc o nowych wspólnych projektach. To rzadkie uczucie, bo to nie jest decyzja jednej strony: to raczej kwestia fartu, by znaleźć odpowiednią osobę w odpowiednim momencie. Wszystkim życzę takiego doświadczenia.

Wydaliście album “10 years 10 hours” – koncertowe podsumowanie, Waszej działalności. Graliście ze sobą 10 godzin. Jaki był Twój plan, aby to przetrwać? Co było najtrudniejsze podczas tego koncertu?
Zaplanowałem, aby podczas tak długiego grania raczej oszczędzać energię. Byłem przekonany, że to kluczowe. Ale Albert zaczał grać od początku z całych sił, a ja nie mogłem mu odmówić, więc moja taktyka została obalona w ciągu pół godziny.

Byłem nieco przestraszony wizją grania przez 10 godzin bez przewy, ale muszę przyznać, że zrobiłbym to znowu! Po 8 godzinach ciągłęgo grania wznosisz się razem z dźwiękiem, nie ma wówczas żadnej przestrzeni pomiędzy tobą a nutami, wszystko staje się jednym i tym samym. Niesamowite. Dzień po, byłem wykończony. Zarówno moje ciało jak i umysł były wyczerpane. Zrobiliśmy to znowu, po dziesięciu miesiącach. Graliśmy przez 10 godzin, raz w dzień, a drugi raz nocą. Bardziej wymagające, okazało się granie nocą, ale podobało mi się w obu przypadkach.

A jak improwizuje Ci się w dużej grupie?
Kiedy gram w większym składzie niż kwartet, to inny świat. Nie ma zbyt wielu grup, które robią to bez żadnych wcześniejszych ustaleń. Nie ma tam konkretnej kompozycji, ale jest pewien plan, więc jest to wyjątkowe doświadczenie.

Jak obecna sytuacja w Katalonii wpływa na Twoją muzykę?
Nie myślę, albo raczej nie staram się myśleć o tym, podczas grania. Ale to prawda, ta sytuacja polityczna w pewien mocno mnie dotyka. Wpływa na moje codzienne życie, więc muszę przyznać, że w pewien sposób również moja gra zmieniła się pod wpływem sytuacji w Katalonii.

Czy masz jakieś wyjątkowe plany na rok 2020?
Chciałbym rozwoju tria, które założyliśmy w październiku ze Zbigniewem Chojnackim  na akordeonie i elektronice, a także z Yuhanem Su na wibrafonie. Fajnie byłoby zagrać z tym materiałem w Polsce.