A Quietness Of Water

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)
Peter Evans, Agustí Fernandez, Mats Gustafsson
Wydawca: 
Not Two Records
Data wydania: 
13.02.2017
Dystrybutor: 
Not Two Records
Ocena: 
5
Average: 5 (1 vote)
Skład: 
Peter Evans – trumpet Agustí Fernández – piano Mats Gustafsson – sax

Sięgając po nowe wydawnictwo płytowe, firmowane trzema ekscytującymi nazwiskami na scenie muzyki improwizowanej – Petera Evansa, Agusti Fernandeza i Matsa Gustafssona - aż kusi mnie, by jego recenzowanie rozpocząć od drobnej choćby refleksji na temat długości procesu edytorskiego w tym gatunku muzyki.

 
Zacznijmy wszakże od rysu historycznego. Pierwsze spotkanie w wymiarze artystycznym amerykańskiego trębacza, katalońskiego pianisty i szwedzkiego saksofonisty miało miejsce w roku 2009. Koncert w poznańskim Dragonie w grudniu tegoż roku, był tym pierwszym, albo jednym z pierwszych (nie będę przeciążał netu, by ustalić ten fakt, gdyż w dzisiejszej opowieści nie ma to większego znaczenia). Spotkanie było ekscytujące (byłem, pamiętam!). Szczęśliwie mniej więcej rok później, pocztówka dźwiękowa z koncertu byłą już dostępna całemu światu (Kopros Lithos, Multikulti Project, 2011), a jej premiera zbiegła się z … kolejnym genialnym koncertem tego tria, także w poznańskim Dragonie (byłem, pamiętam!).
 
Trio (które zapewne z gramatycznych pobudek przyjęło nazwę EFG) w następnych interwałach czasowych nie wykazywało nadmiernej aktywności. Elektroniczne bootlegi z nieczęstych koncertów krążyły po sieci, ale kolejne udokumentowane spotkanie tria miało miejsce dopiero w roku 2013, znów w Polsce, tym razem przy okazji kilkudniowej rezydencji Nu Ensemble Matsa Gustafssona w krakowskiej Alchemii. Zapewne świetnie pamiętamy wielopłytowy box wydany przez Not Two Records (2014) pod tytułem Hidros6, który zawiera na dysku czwartym, blisko 33-minutowe ujawnienie koncertowe EFG Trio. 
 
 
Ukazanie się zatem na początku lutego, płyty tria z absolutnie premierowym materiałem (po raz pierwszy studyjnym!) trudno nie uznać za najważniejsze wydarzenie pierwszych dwóch miesięcy roku. Ale inny szczegół jest tu niezwykle ciekawy i to on zainspirował mnie do tego nieco przydługiego wstępu. Muzyka zawarta na krążku A Quietness Of Water (Not Two Records, 2017) zarejestrowana została we wrześniu… 2012 roku, czyli czekała na światowe ujawnienie pięćdziesiąt trzy miesiące! Na okładce płyty nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak długo musieliśmy czekać na muzykę. Gdybyśmy mówili o zwykłejpłycie, te rozważania byłyby nieistotne, ale w sytuacji,  gdy przed oczyma staje nam konkretnie doskonała muzyka, takie pytanie paść winno. Cztery i pół roku – prawdziwy półkownik! Z drugiej jednak strony, jak świetnie wiemy nie tylko z tej opowieści, wino długo leżakowane smakuje najlepiej! Dość zatem tych igraszek słownych. Czas udowodnić tezę postawioną dwa zdania temu!!!!
 
Once In A Rented Room. Muzycy, zgodnym chórem od pierwszego dźwięku, mają ochotę bardzo konkretnie zawładnąć naszymi receptorami przyjemności: Evans – skupiona dmuchawka, Fernandez – zwinna taylorowska palcówka, Gustafsson – pokrzykiwania rannego jelenia. Po krwistym intro, czas na pierwszy seans doniosłych preparacji. Prym wiedzie rzecz jasna Agusti, nie mniej pomysłowy jest także Mats (złośliwy recenzent pragnąłby dodać, że nawet on, ale korektor przypomina, że nagranie powstało jednak kilka lat temu!). Evans, ten prawdziwie barokowy instrumentalista, oczywiście jedzie po bandzie od samego początku, ale robi to wyjątkowo urokliwie. Pełnia sonorystycznego nieba – mała fabryka przemysłu zbrojeniowego. Coś szeleści, coś szura, coś dmie, coś dopala…Główny nurt narracji przechodzi z rąk do rąk (dodatkowo pianista zmienia technikę gry raz na trzy sekundy!), sytuacja jest zatem niezwykle dynamiczna, choć tempo swobodnej improwizacji jest dalece nieśpieszne. Muzycy chętnie łączą się w konwulsyjny, trwającywielodźwięk, jakby zupełnie przy okazji pokazując, że artystycznie  znają się jak łyse konie.
 
Persistent Hope. Tarcia godowe małych słoni (by dobrą metaforą skomentować ów fragment) – cichość (quietness!), która rwie trzewia i gubi język w przełyku, biczując nieobecną publiczność stosowną porcją niepokoju. Wielodźwięk zdaje się być podstawowym narzędziem rażenia tej rejestracji. Skowyt, mentalny pomruk. Empatia, synergia, jednodźwięczność. Choć każdy z muzyków i instrumentów, tak bardzo się różni od siebie. Powściągliwość akustyczna kreuje tu wyjątkową jakość.
 
I Speak To Hear. Stosunkowo subtelna introdukcja Fernandeza, nawołująca do skromnego call & response. Evans i Gustafsson dają się wciągnąć, bez ponawiania zaproszenia. Budzą się w nich demony – szorstkie, kanciaste, agresywne, wulgarne. Mówię, by być słyszalnym! Stuprocentowa skuteczność! Mikroszumy i trzaski na granicy ciszy. Ekscytujące! Prawdziwy tupot mew o pusty pokład.
 
ThoughtsMyśli. Powolna, postępująca z kroku na krok, sonorystyczna narracja. Piano brzmi dziwnie klasycznie, trąbka niezobowiązująco szuka zaczepki, a saksofon… myśli. Wchodzi jednak, po dość długich przemyśleniach, łamiąc ołowiany statyw. Feeria czystych, niemutowanych dźwięków trzech akustycznych instrumentów. Finał zdaje się być ogromnym krokiem w przepaść … uwolnionej improwizacji, z masą niewydumanych zadziorów. Piękne!
 
 
 
A Quietness Of Water. W poszukiwaniu zagubionej harmonii, muzycy przekomarzają się na zasadzie search & reflect. Sprawiają wrażenie, jakby to było ich pierwsze spotkanie. Ironia siłą free improv? Chwila zadumy, zawieszenia dramaturgicznego. Najpierw kontakt łapią trębacz i saksofonista. Dmą i dyszą wzajemnie. Potem nagle schodzą piętro niżej i przedmuchują pyłki kurzu na niedomytej podłodze. Recenzent szuka punktu zaczepienia dla oczekiwanej porcji ekscytacji, która tym razem podąża ku niemu wąskotorówką z niedoborem paliwa. Odpowiedź muzyków? Hałas! Agusti i Mats przypominają sobie dźwięki ze swych najlepszych płyt duetowych (a kilka ich było!). Tuż potem znów cisza, która budzi demony, uśpione do trzeciego pokolenia wstecz. Z tych karkołomnych ambiwalencji wydobywa się finałowa rozgrywka, która ekspresyjnie depcze wątpliwości recenzenta (małej wiary?) w kałuży ciepłej krwi. Ostatnie dźwięki, to już tylko udeptywanie rozkopanej ziemi.
 
Pierwszy powód, dla którego warto będzie zapamiętać rok 2017 jest już naszym udziałem.

 

1. Once In A Rented Room (11:40), 2. Persistent Hope (10:28), 3. I speak To Hear (10:10), 4. Thoughts (12:19), 5. A Quietness Of Water (12:00)