Krzysztof Gradziuk - muzyk, który wziął sprawy w swoje ręce!

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
Gosia Frączek

Na wywiad z Krzysztofem Gradziukiem umówiliśmy się w sobotę, ale sobota okazała się nie do końca fortunnym dniem. Wieczorem zamiast zaplanowanej rozmowy na ekranie telefonu pojawił się sms „siedzę w ogrodzie, jest rozpalony grill, przepraszam, przełóżmy naszą romowę na niedzielę”. Przełożyliśmy ją więc, oto jak przebiegała.

Jak samopoczucie po grillu?

Wspaniale.Musiałem odreagować po cieżkim tygodniu intensywnej pracy.

To był tydzień przedpremierowy prawda? W poniedziałek na półki sklepowe trafi najnowsza płyta RGG zatytułowana „Szymanowski”. Czym zajmuje się muzyk w takim czasie?

W zasadzie oficjalna premiera była w sobotę, a z tego co wiem to w niektórych sklepach można było płytę nabyć wcześniej. A co do tygodnia przedpremierowego, to postanowiliśmy z Maćkiem i Łukaszem, że zaczniemy promować album przed jego pojawieniem się na półkach sklepowych. Dostarczaliśmy płyty do dziennikarzy, rozgłośni radiowych. Wdrożyliśmy promocję na portalach społecznościowych, blogach itd

Jesteście zatem w tej nielicznej grupie muzyków, którzy sami biorą sprawy w swoje ręce. To niezbyt typowe podejście. Nie wygodniej zaczekać aż świat sam zainteresuje się waszym działaniem?

Wychodzimy z założenia, że jeśli sami coś zrobimy to nie będziemy mieli do nikogo pretensji, że coś zostało pominięte. A czy świat zainteresowałby się tym to trudno powiedzieć. Codziennie na świecie wydawane są setki. Czy w tej perspektywie nasza jest, aż tak wyjątkowa? Dla nas z pewnością, dlatego staramy się przybliżyć ludziom naszą muzykę. W natłoku różnych informacji , nie związanych tylko z muzyką staramy się dotrzeć do najszerszego grona słuchaczy.

Trochę kokietujesz teraz chyba? Najnowszy album zatytułowany jest „Szymanowski”, wcześniej nie koniecznie odwoływaliście się wprost do historii muzyki klasycznej. Już samo to pewnie wzbudziło zaciekawienie. No właśnie dlaczego Szymanowski?

Odezwał sie do nas Wulf Muller z Sony Classical, że chce wydać nam płytę, ale ma to być coś oryginalnego, polskiego. Maciej wymyślił że może to być Szymanowski. Ja i Maciej kończyliśmy Akademie imienia Karola Szymanowskiego, a Łukasz nadal tam studiuje. Mamy również wykształcenie średnie, klasyczne, a Maciek do tego wyższe klasyczne, ponieważ studiował na dwóch wydziałach równocześnie. A co do Sony to, wytwórnia po wysłuchaniu całego materiały wycofała się, stwierdzając, że inny jest profil ich wydawnictw. Myśleli, że będzie bardziej piosenkowo, a ta płyta okazała się dla nich za trudna.

Wrócimy jeszcze pozwolisz do historii z Sony. Tymczasem, można zaryzykować stwierdzenie, że to nie tyle tribute to Karol Szymanowski, co hołd złożony uczelni.....

Nie, nie!Stanowczo nie. Nie zawdzięczam uczelni tak wiele, żeby nagrywać płytę w jej hołdzie. Po wgłębieniu się w twórczość Karlola Szymanowskiego, po przesłuchaniu znacznej części jego kompozycji, stwierdziliśmy, że jest to wspaniała muzyka, bardzo bliska naszej muzyce, którą wykonujemy. Postanowiliśmy, że podejmiemy się tego wyzwania, tym bardziej że, w jazzie istnieje kult Komedy, jeśli chodzi o muzyków jazzowych i Chopina jeśli chodzi o klasyków. Chcieliśmy być choć odrobinę oryginalniejsi od tych, którzy czerpią z twórczości innych kompozytorów.  Utwory na płycie to w zasadzie parafrazy utworów Szymanowskiego, trzy to kompozycje  Macieja inspirowane twórczością mistrza oraz jedna kolektywna improwizacja całego trio.

Jazz i klasyka. Temat rzeka podejmowany przez jazzmanów od wielu dekad, z różnym zresztą powodzeniem. Z tym także chcieliście się zmierzyć?

Szczerze mówiąc nie chcemy dopisywać do płyty jakieś ideologii. Po prostu powstały dwie parafrazy utworów, spodobały się nam i postanowiliśmy nagrać tak całą płytę. A po drugie wśród tych utworów są takie, że słuchacz nie będzie w stanie określić czy to Szymanowski czy RGG, będzie musiał sięgnąć do opisu płyty. 

Nie dziwię się, że nie chcecie dopisywać ideologii, ta bowiem niekoniecznie dobrze służy sztuce. Wróćmy do Wulfa Mullera i Sony, Jak to płyta okazała się zbyt trudna? Opowiedz proszę tę historię? 

Maciek poznał Wulfa podczas Take Five Europe. Wręczył mu płytę „ONE” i za jakiś czas Wulf sie odezwał z propozycją wydania płyty. Płyta została nagrana, materiał został wysłany do niego i czekaliśmy. I tu się zaczęły schody. Zwodził nas bardzo długo, po czym jednak stwierdził, że nie pasuje ta muzyka do wizji labelu. I dodał , że myślał, że będą tam takie utwory jak "When my anger starts to cry" Beaddy Belle :(

Czyli komercyjne podejście do zaganienia. Coś, co ludzie znają, nucą, kupią. 

Dziwne to bardzo, bo na płycie „One” więcej utworów w stylu Beady Bell raczej więcej nie ma. Dziwne tym bardziej, że chciał muzykę z Polski, a w przypadku Beady Bell wątek polski kończy się na genealogii. Wydanie tej muzyki w Sony byłoby  wydarzeniem i dla Was i Sony, zwłaszcza, że produkcje legendarnego koncernu z ostatnich lat jakoś nie olśniewały oryginalnością. Próbowaliście pokazać Waszą muzykę innym dużym wydawcom?

Po rekomendacji Wulfa materiał został wysłany do ACT-u, ale jak wiemy ACT to wytwórnia, która w znacznej mierze jeszcze bardziej nastawiona jest na "piosenkowość", także odpowiedź była taka sama. I tym sposobem po raz kolejny postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Przynajmniej nie musimy nagrywać czegoś, czego nie chcemy, możemy mieć wpływ na okładkę naszej płyty oraz nie musimy zmieniać nazwy zespołu, bo tak chce wydawca. Ale żeby nie było, bardzo chcielibyśmy wydać płytę w dużej wytwórni, tyle że czyha wiele niebezpieczeństw z tym  związanych. Póki co nie mamy tego problemu.

Zmieniać nazwę zespołu? A zaproponowali chociaż na jaką?

Tu akurat chodziło mi o inny zespół, który musiał zmienić nazwę, chcąc wydawać w dużej wytwórni :)

Nawet nie będę pytał o jaki zespół chodzi. Zostawmy to. Od wielu lat widać wyraźnie, że duży wydawca nie oznacza ani dużej klasy ani imponującego pod względem artystycznym katalogu. Dawne czasy raczej już nie wrócą. A skoro jesteśmy przy nazwie, to RGG było skrótem od nazwisk jej członków. Teraz w składzie są zmiany, nazwa RGG jednak pozostała. W zespole pojawił się Łukasz Ojdana. Chciałbym żeby padło z Twoich ust ile lat ma Łukasz?

Łukasz Ojdana, nowy pianista RGG w grudniu skończył 22 lata :)))

To oczywiście stereotypowe zapewne myślenie, ale wydaje się zdumiewające, że w tak młodym wieku, można tak przekonywująco, a jednocześnie tak dojrzale i oszczędnie zagrać! Ja wiem, że na pytanie jak znaleźliście Łukasza odpowiesz pewnie, że na uczelni, na której on studiuje, a którą Ty z Maćkiem kończyliście. Tak to było, przechadzaliście się po korytarzu, on ćwiczył, a któryś z Was usłyszał w nim zastępcę dla Ramireza (Przemka Raminiaka)?

Łukasza poznałem w szkole na Bednarskiej, gdzie również uczę. On był wtedy jeszcze młodym uczniem. Odstawał od reszty adeptów zarówno poziomem, dojrzałością, jak też i podejściem do muzyki. Jednak już w szkole „skumplowaliśmy się”, nie wiedząc wcale, że kiedyś zastąpi Przemka w zespole. Pojechaliśmy z Maćkiem w 2011 na Jazz Camping Kalatówki. Łukasz też tam był i od pierwszego jam session poczuliśmy, że jest nić, a w zasadzie nawet gruba lina porozumienia. Już wtedy chodziły słuchy, że Łukasz zastąpi Przemka i powstanie OGG. W między czasie wciągnąłem Łukasza  do zespołu Ani Gadt. Zupeóenie inną sprawą jest, że nasze relacje muzyczne w RGG od jakiegoś czasu nie były najlepsze, nie było tej energii co kiedyś. I rok później w 2012 roku znowu spotkaliśmy się na Kalatówkach i tam podjeliśmy decyzje z Maciejem, że Łukasz zastąpi Ramireza. Był to strzał w „dziesiątkę”. Dzisiaj mam wrażenie jakbyśmy od zawsze grali z Łukaszem.

O proszę nie wiedziałem, że jesteś stałym bywalcem górskiej imprezy jazzowej w naszych Tatrach. Jazz Cię przyciąga czy może bardziej trekking, bo na narty to chyba w tym czasie jest za wczesnie trochę? :-)

Byłem na Kalatówkach w 2001 roku i od tamtej pory nie jeźdźiłem na tą imprezę, bo nie do końca lubię ideę „polskich” jam session. Zawsze te same utwory, grane zawsze tak samo. A wydaje mi się, że w takich sytuacjach jak jam session można kolokwialnie mówiąc „wywracać” utwory na różne sposoby. Ale do meritum .

W 2011 roku zadzwoniła do mnie żona Zbyszka Namysłowskiego, pani Małgorzata i zaprosiła mnie na Jazz Camping. Powiedziała, że jest jubileusz 15 lecia i będzie koncert Big Bandu Kalatówki, w którym miałbym zagrać. No i jak się okazało, że Maciek również jedzie to postanowiłem z propozycji skorzystać. A przy okazji to oczywiście także wspaniały sposób na rekreacje. Góry, świerze powietrze!

W tym roku również chcieliśmy jechać, ale kilka dni po tym jak potwierdziliśmy nasz przyjazd dostaliśmy zaproszenie na Jarasum Jazz Festival do Korei Południowej. Także tym razem więc nie zagościmy w Zakopanem na Jazz Campingu.

A myślałem trochę, że jeździsz tam żeby na własne uszy w jednym miejscu śledzić co w polskiej jazzowej trawie piszczy. No ale z drugiej strony pewnie nie musisz robić tego tam. Uczysz w Szkole na Bednarskiej, więc przegląd przez jazzową młodzież masz tam zapewne dobry. A właśnie! Uczysz nie tylko na Bednarskiej, ale także w Katowicach. Spełniasz się jako edukator?

Lubie to bardzo. Choć z drugiej strony nie traktuje tego jako priorytet. W 100% spełniam się zdecydowanie na scenie. Ale mam świetnych uczniów, zwłaszcza na Bednarskiej. Młodzi, niezmanierowani, otwarci i zainteresowani tym co, chce im przybliżyć. Staram się przybliżać im dużo muzyki, nie skupiając się jedynie na wprawkach, paradidlach i tego typu sprawach związanych z czysto techniczną stroną gry.

Niezmanierowani, otwarci powiedziałeś. Jak to się objawia? I od razu kolejne pytanie czego oczekują młodzi adepci sztuki jazzowej dzisiaj i od nauczycieli i od życia.

Otwartość polega na tym, że mają szerokie horyzonty. Nie są zamknięci na jeden styl, czy na jeden sposób grania. Przychodzą przygotowani na zajęcia, często zaskakując mnie tym czego udało im się nauczyć. Robią dużo więcej niż im zadaje.

A co do oczekiwań to trudno powiedzieć. Zawsze na pierwszych zajęciach uświadamiam im , że ja im mogę jedynie trochę pomóc, ale reszta zależy od nich samych. Godzin spędzonych w ćwiczeniówce nie da się uniknąć. Co do życia, to każdy z nich chce grać i żyć z muzyki. Uda się oczywiście najwytrwalszym. Nie jest to łatwe.

Nigdy i niegdzie nie było to łatwe. W ogóle życie z pasji, którą jest sztuka bywa bardzo trudne. W samym końcu kwietnia 2013, dokładnie podczas Międzynarodowego Dnia Jazzu miało miejsce odczytanie Raportu o Stanie Edukacji Jazzowej. Nie licząc prelegentów wydawało mi się, że jesteś jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym przedstawicielem czynnie działającej kadry profesorskiej. Dlaczego tak się stało? Opowiedz proszę o swoich przemyśleniach związanych z polską edukacją jazzową.

Jestem stosunkowo młodym nauczycielem. Postanowiłem, że będę uczył tak, jak bym chciał żeby mnie uczono. A sam raport, to była to tragedia. W pierwszej części spotkania było pięć wykładów o jazzie, prowadzonych przez ludzi, którzy napisali książki o tej tematyce. Jedyną osobą, której słuchałem z zaciekawieniem był Jacek Niedziela-Meira. Krótko, profesjonalnie i na temat.  Osób, które przygotowały raport o edukacji nie do końca kojarzyłem. Zastanawiałem się kto wybrał akurat tych ludzi, żeby wypowiadali się na ten temat. Niczego konkretnego się nie dowiedziałem na tym spotkaniu. Z drugiej strony to wina muzyków i wykładowców, szczególnie tych, których zabrakło na spotkaniu. Polska muzyka jazzowa najbardziej cierpi z powodu tego, że w wielu ważnych kwestiach decyzje podejmują niewłaściwi ludzie.

Co to znaczy niewłaściwi ludzie? Jacy ci ludzie Twoim zdaniem powinni być i w konsekwencji czego brakuje tym, którzy sprawami edukacji się zajmują?

Przede wszystkim powinni być kompetentni.   Mam wrażenie, że poprzedni system, ten sprzed zmiany ustroju państwa w 1989 roku, w pewnych kręgach funkcjonuje nadal i o zgrozo ma się dobrze. Dotyczy to nie tylko edukacji, ale wielu spraw związanych z jazzem w Polsce. A nauczyciele? Cóż, wielu z nich nie jest nawet czynnymi muzykami. Nie nagrywają swoich autorskich płyt, nie koncertują, nie drążą tematu muzyki i dlatego nie potrafią zainteresować młodych ludzi, bo najzwyczajniej w świecie nie mają czym. Na szczęście pojawia sie dużo nowych inicjatyw, takich jak portale o tematyce jazzowej, blogi, gazety internetowe, warsztaty z młodą kadrą z Polski jak i z zagranicy i wcale niekoniecznie tylko zza wielkiej wody.

No właśnie wydajemy się wciąż bardzo zapatrzeni w jazz zza wielkiej wody, zupełnie jakby tylko tam działy się porywające zjawiska. Słusznie Twoim zdaniem czy nie za bardzo?

Wiesz, że jestem fanem muzyki europejskiej i moim zdaniem większość dobrej muzyki powstaje w tym momencie na Starym Kontynencie. Muzycy europejscy mają więcej ciekawych rzeczy do zaoferowania odbiorcy. Jestem z Europy i chcę grać jak Europejczyk, czerpiąc oczywiście z dorobku muzyki jazzowej, która jak wiemy wywodzi się stamtąd, z USA. Tymbardziej, że jak mnie pytają czy gram jazz, to odpowiadam, że gram muzykę improwizowaną. Dla niektórych to będzie jazz, a dla niektórych będzie brakowało walkingu,  chrakterystycznych progresjii harmonicznych w stylu 2 - 5 -1 i tzw. czwórek bębnów.

No tak, O ironio Amerykanin - Charlie Haden powiedział kiedyś, że lepiej poświęcić życie żeby być muzykiem niż żeby zostać jazzmanem. Płyta „Szymanowski” trafiła do sklepów, akcje promozycje rozpoczętę teraz pora na ujawnienie planów koncertowych, ale nie tylko w RGG, ale z innymi formacjami z którymi działasz.

Mam koncerty na festiwalch w Bułgarii,Francji oraz kilka koncertów w Polsce z Maćkiem Fortuną, kilka koncertów w trio z Piotrkiem Lemańczykiem i Adamem Pierończykiem.Jeśłi chodzi o plany koncertowe z RGG to jest kilka dokładnych dat koncertów oraz koncerty, których dokładnych dat jeszcze nie znamy. Będziemy grali 18 lipca w Łodzi (klub Wytwórnia), 19 lipca w Elblągu ( festiwal Jazzbląg), 3-7 października na Jarasum Jazz Festival w Korei, 24 pażdziernika w Katowicach na Ślaskim Festiwalu Jazzowym. Oprócz tego jeszcze odbędą się koncerty w Poznaniu w klubie Bluenote rzezc jasna, w Pile, Imielinie, Suchej Beskidzkiej, Świdnicy, Warszawie,  Gdańsku podczas Jazz Jantar. Jesień więc będzie pracowita. Wszystkich zainteresowanych i fanów RGG zapraszam do śledzenia naszej strony internetowej www.rggtrio.com w dziale - koncety, facebooka oraz portali takich jak choćby Jazzarium, które mam nadzieje nie omieszka wspomnieć o naszych koncertach.

Nie omieszka, możesz być pewny. :-) Tymczasem dziękuję za rozmowę i oby wszystkie plany udały się dokładnie tak jak sobie tego życzysz.

Ja również dziękuję i do zobaczenia na koncertach.