Gdańsk: Dni Muzyki Nowej dzień 1 – Kwartet Śląski

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
Paweł Wyszomirski, wyszomirski.pl

Stara zasada głosi, że najważniejszy jest mocny początek i takież zakończenie. W trzech z pięciu koncertów festiwalu występować będą kwartety smyczkowe. W finale czeka Kronos Quartet. Na inauguracji wystąpił wczoraj Kwartet Śląski. Mamy więc trzęsienie ziemi, a potem atmosfera stopniowo będzie wzrastać.

Nie ma w naszym kraju bardziej doświadczonego i utytułowanego kwartetu smyczkowego niż Kwartet Śląski. Ponad trzydziestoletnia obecność grupy na scenie, kilkadziesiąt nagranych płyt, z górą tysiąc występów w najsłynniejszych salach koncertowych całego świata oraz liczne nagrody prestiżowych międzynarodowych festiwali mówią w tej kwestii same za siebie. Jednak nie sama pozycja zespołu, ale zaserwowany w ten czwartkowy wieczór repertuar był tym, co fanów twórczej muzyki powinno zelektryzować.

fot. Paweł Wyszomirski

Koncert rozpoczął I kwartet smyczkowy Aleksandra Lasonia, trzyczęściowy utwór (Delicamente, Agitato oraz Molto Tranquillo e Affettuoso), mocno zakorzeniony w tradycji muzyki klasycznej sprzed ery eksperymentalnej. Przeciwstawne zarówno pod względem tempa i ekspresji pierwszy i drugi segment kompozycji przeszły w wypośrodkowaną, sielankową momentami część finalną. To był jednak dopiero początek. Świeżo napisany, zeszłoroczny Quantum autorstwa ucznia Lasonia, Pawła Pietruszewskiego pokazał, w jak odmiennym kierunku zmierza wyobraźnia najmłodszych twórców. W kwartecie smyczkowym, klasycznie przecież wykształconego kompozytora, mogliśmy usłyszeć echa typowo rockowych riffów, zaś skrzypkowie zmuszeni byli porzucić smyczki na rzecz... kostki gitarowej. Ostatnią część koncertu, oddzieloną piętnastominutową przerwą stanowiły utwory Grzegorza Ciechowskiego. Republika na kwartet smyczkowy wciąż brzmi zaskakująco i naprawdę nowo, mimo iż przez sześć lat od wydania albumu z tym materiałem namnożyło się „tributów” dla Ciechowskiego. Tak, tak, Biała Flaga, Gadające Głowy w aranżacjach Stefana Sendeckiego zyskują na przestrzeni, są utworami wzbogaconymi o improwizacje, czasem ukazują zupełnie inne oblicze (Sexy Doll) lub przejmują nie gorzej niż oryginał (Moja Krew). Nie mogło obejść się bez bisu.

Rozpiętość stylistyczna koncertu Kwartetu Śląskiego dobrze zobrazowała to, o co organizatorom Dni Muzyki Nowej chodziło. Przejście od klasyki do nowoczesności, obejmujące całość muzyki, która w swojej istocie pozbawiona jest granic i z którą można zrobić wszystko. Dopóki będą pojawiać się wykonawcy rozumiejący tę prostą prawdę, dopóty będziemy mogli słuchać naprawdę nowej muzyki. A to dopiero pierwsze danie festiwalu – czekają nas jeszcze trzy wieczory pełne wrażeń...

Więcej zdjęć Pawła Wyszomirskiego znaleźć można pod adresem: www.wyszomirski.pl