Etran Finatawa w Pardon To Tu - wielki trans

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
mat.promocyjne

Dwa plemiona z Nigru. Wielcy nomadzi Tuaregowie i podobno pogardzani przez sąsiadujące plemiona Wodaabe. Choć obydwa to ludy saharyjskie, różnią się od siebie znacznie. Strojem i makijażem, organizacją społeczną i kulturą muzyczną. Jedni owijają twarze częścią turbanu, drudzy strojni w kolorowe szaty, malują twarze żółtymi ornamentami i tańczą tak jakby świat miałby skończyć się zaraz. W zespole Etran FInatawa grają razem. Tak jakby podziałów plemiennych od tysięcy lat nie było. Jakby obydwie kultury całe wieki nie robiły nic innego tylko szukały wspólnych mianowników i z atencją spoglądali na swoje wielkie muzyczne tradycje.

Tymczasem Etran FInatawa istnieje zaledwie od 10 lat i jest bodaj pierwszym zespołem, który pradawne pieśni Wodaabe i hipnotyzujące polirytmie Tuaregów stara się przenieść nowoczesny muzyczny kontekst. Zespół przez ten czas zmieniał skład wielokrotnie. W ubiegłym roku, na skutek gwałtownego ataku astmy, na zawsze opuścił go współzałożyciel Bagui Bouga człowiek, o którym mówi się jak o wizjonerze i filozofie tamtejszej muzycznej kultury . W Polsce ten kultowy w swoim kraju i dobrze znany na świecie band pojawił się po raz pierwszy. W składzie z Alhousseini Mohamedem Anivollą – wokal, gitara, intr. Perkusyjne, Bammo Agonlą - wokal, instr. percusyjne, taniec, Mamane Tankari – instr. perkusyjne, backing vocals, taniec, Goumarem Abdouljamilem – instr. perkusyjne, backing vocals, gitara, Zaidem Ag Abdouljamilem - Calebash, Tendé.

A jak muzyka zespołu? Jeśli określimy ją jako pustynny blues, tak zresztą jak głoszą przylepione przez zachodni świat etykietki, to raczej niezupełnie oddamy sens muzyki grupy. Choć pamiętać też warto, że tak jak w bluesie, tak i tutaj warstwa tekstowa i muzyczna to żywe przełożenie na języki dźwięków tego czym jest życie nomadów z Nigru. A to nie jest łatwe i przede wszystkim jest inne. Biedne, a czasem bardzo biedne. Spowite piachem, wiedzione w rytmie monotonnych, nieustannych wędrówek. Surowe w brzmieniu, choć przecież grane przez gitary, bądź co bądź instrumenty nieafrykańskie.

Być może więc, zamiast bluesowych odwołań lepiej byłoby sięgnąć do terminów mniej skorych do gatunkowych identyfikacji, a do bardziej chyba adekwatnych w tym przypadku sugestii opisujących intensywność samej muzyki, jak choćby wielki trans. Bo i rzeczywiście w korzeniach swych, ta szalenie bogata brzmieniowo muzyka mieni się rytmicznymi odcieniami i ogromną polirytmiczną złożonością. Nie tylko tego co grają perkusiści, ale także tego co roztacza przed słuchaczmi w polifonicznym śpiewie oraz gitarowych melizmatach, które wszystkie razem wciągają jak wir.

W niewielkim wnętrzu klubu zgromadziło się w środowy wieczór ponad 200 osób. Zasiedli nie na krzesłach lecz na podłodze. Jeszcze bliżej muzyków niż ma to miejsce na co dzień. A jeśli nie zdecydowali się na miejsce siedzące to tłumie poddali się dusznemu, ogarniającemu wszystko intensywnie wibrującemu groove’wi.

I chyba nie na miejscu byłoby starać się opowiedzieć, z czego ta muzyka się składa, jakie rolę pełnią poszczególni muzycy i jak ich działania przekładalne są na naszą muzyczną terminologię. Zresztą nie potrafiłbym chyba tego zrobić. Przy otwartych oknach klubu muzyka wyszła poza mury klubowe i stała czymś, co bardziej nadaje się do głębokiego odczuwania niż celnych analiz. I uśmiechnięte twarze tych, którzy z bliska przysłuchiwali się zespołowi Etran Finatawa świadczyć mogą o tym najlepiej. Ci będą już wiedzieć, że muzyka Afryki Maghrebu, czy w ogóle tamtejsza kultura muzyczna, to nie tylko to co przyniósł nam słynny Tinariwen.