Chyba przypadek?! - relacja z pierwszego dnia FRE3JAZZDAYS FESTIVAL

Autor: 
Małgorzata Lipińska

W czwartek rozpoczął się FRE3JAZZDAYS FESTIVAL.Tegoroczna, druga już edycja ma podtytuł "String Collection". Na pierwszy dzień festiwalu trafiłam raczej z dziennikarskiego obowiązku. Niestety nie był to mój dzień i niełatwo mi go opisać. Słuchaczy dotarło raczej niewielu. Mogło mieć na to wpływ parę czynników - trwa przecież długi weekend, za wstęp trzeba zapłacić a program festiwalu jest raczej dość "elitarny".

Cóż, pierwszy koncert - Medulla - projekt braci Piotra i Pawła Steczków - zaskoczył chyba niemal wszystkich. Moim zdaniem był zbyt elektroniczny i eklektyczny. Panował prawdziwy dźwiękowy chaos, który nie miał niestety nic wspólnego ani z jazzem, ani z free. Zupełnie nie umiem tych brzmień zdefiniować ale dodam, że momentami zbliżały się do muzyki disco polo, ale może to zbyt ostre skojarzenie. Nie potrzebne były wzmianki o etnicznych instrumentach, takich, jak duduk, neyb czy kalyuka. W czasie koncertu Piotr wydobywał z nich dźwięki raczej incydencjalnie a klimat tworzył się trochę zbyt szkolny. Uzupełniały one brzmienie rozbudowanego instrumentarium, tworzonego przez gitarę elektryczną, sekcję smyczkową z orkiestry AUKSO, perkusję, instrumenty klawiszowe oraz całą masę przystawek. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że koncert ten znalazł się raczej przez przypadek na takim festiwalu. Dyrektor Tomasz Kaliński przed festiwalem przyznawał żartobliwie, że ta muzyka ma się do jazzu nijak, jednak chyba wierzył, że może być przyczynkiem do muzycznej improwizacji w szerokim rozumieniu słowa "jazz".

Drugim koncertem tego wieczora był występ Atom String Quartet, który współtworzą skrzypkowie Dawid Lubowicz i Mateusz Smoczyński oraz altowiolista Michał Zaborski i wiolonczelista Krzysztof Lenczowski. Od początków swojej działalności w 2009 roku zespół zdążył zdobyć liczne nagrody i wyróżnienia. Ma też na koncie dwa albumy: "Fade in" z 2011 roku oraz "Places" z 2012 roku. Nimi właśnie wypełeniony był głównie repertuar koncertu w kinie Praha. Uzupełniała go nowa, bardzo udana zresztą kompozycja Krzysztofa Lenczowskiego "Winer song". A jednak koncert Atom String Quartet jakoś nie wzbudził we mnie  żadnych emocji. Panowie grali ładnie, wręcz idealnie! - co żadną miarą dziwić nie może. To świetny zespół, co wiecej grający ostatnio bardzo często. Pozostaje tylko pytanie dlaczego nie dopisała publiczność. Być może dlatego, że w ostatnim tygodniu w Warszawie zaprezentował się aż trzykrotnie (8, 11, 16 sierpnia). Pozostało więc po jego wystepie jedynie niedosyt i mieszane uczucia, co do tego, czy ich występ był niezbędny na  FRE3JAZZDAYS FESTIVAL. Mam tylko nadzieję, że kolejne dni festiwalu przyniosą wrażenia, które łatwiej będzie zapamiętać i, że mniej będzie "przypadków", a więcej jazzu i free :)