Manfred w Ameryce

Autor: 
Kajetan Prochyra
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
Marek Vogel

Czy jakiekolwiek wydawnictwo, zajmujące się dowolnym gatunkiem muzycznym, jest w tym roku mocniejsze od ECM? - napisał niedawno na twitterze krytyk muzyczny New York Timesa Nate Chinen.

W tym roku za sprawą Manfreda Eichera i jego wydawnictwa, światło dzienne ujrzały m.in. album "Snakeoil" - wielki powrót z awangardowej niszy nowojorskiego saksofonisty Tima Berne'a, pierwsza od dekady płyta pianisty Masabumi Kikuchi'ego i jednoczesny hołd dla zmarłego w zeszłym roku perkusisty Paula Motiana, autorski album kwartetu znakomitego perkusisty Billy'ego Harta, krążek tria Fly “Year of the snake”, czy dwie płyty z udziałem jednego z filarów Masady Johna Zorna - Joey'ego Barona.

Na 11 wydanych w tym roku krążkach pojawiają się zarówno giganci tacy jak - Motian, Joe Lovano, John Abercrombie czy Steve Swallow, muzycy średniego pokolenia - Ethan Iverson (The Bad Plus), Larry Grenadier i Jeff Ballard (Brad Mehldau Trio) jak i najmłodsze pokolenie - nadzieje amerykańskiego jazzu - pianista Matt Mitchell, kontrabasista Thomas Morgan czy perkusista Ches Smith. Zaraz... To wszystko ukazało się ledwie w pierwszym kwartale roku nakładem wydawnictwa, które swoją siedzibę ma w stolicy Bawarii.

Listopad 1969 roku. Młody kontrabasista, obiecujący asystent producenta w wydawnictiwe Deutsche Grammophon postanawia spróbować swoich sił jako muzyczny producent. Na rozkręcenie interesu pożycza 16 000 marek niemieckich (ok 26 000 PLN). Pierwsza wydana przez niego płyta, nagrana przez amerykańskiego pianistę Mala Waldrona, ukazuje się pod symbolicznym tytułem "Free At Last". Manfred Eicher nadaje jej numer katalogowy 1001. Tak powstaje ECM - Edition of Contemporary Music.

W kolejnym roku, pod numerem 1003 znalazło się nagranie duetu Paula Bley'a z Garrym Peacockiem, a 12 miesięcy po założeniu wydawnictwa - 22 września 1970 roku - a dokładniej w nocy z 22 na 23 (wtedy właściciele Bendiksen studio w Oslo zgodzili się policzyć Manfredowi mniejszą stawkę godzinową za wynajem) - zarejestrowany zostaje materiał, który dość powszechnie uznany zostanie za krok milowy w historii europejskiej muzyki improwizowanej "Afric Pepperbird" kwartetu Jana Garbarka. Warto dodać, że zespół ten tak naprawdę zawiązał się w Warszawie, podczas festiwalu Jazz Jamboree.

Na początku lat 70-tych Columbia zrezygnowała z zakontraktowania 25-letniego Keitha Jarretta, a wydawnictwo Impulse, choć z rozpędu podpisało umowę z tym "pianistą od Davisa", pomysłu na to, co z nim dalej zrobić, nie miało. Wtedy na jego nowojorski koncert przyjechał z RFN szerzej nieznany młody producent i zaproponował Jarretrowi nagranie trio. Ten przystał na album solo, który zarejestrują przy okazji jego pobytu w Europie w ramach trasy z Milesem. Tak powstało nagranie “Facing you”. 4 lata później, po całonocnej podróży Manfreda i Keitha autem marki Renault 4 z Zurychu do, praktycznie pozbawionej jazzu, niemieckiej Kolonii, Jarret zagrał, a Eicher zarejestrował najsłynniejszy koncert piano solo w historii muzyki popularnej. [więcej o historii tego nagrania  znaleźć można tutaj]

Choć pod opieką Eichera debiutował albumem "Bright Size Life", 21-letni wówczas Pat Metheny, a w gwiazdozbiorze Manfreda do dziś pozostają m.in. Keith Jarrett, Chick Corea, Charles Lloyd, Gary Burton czy Meredith Monk, dla wielu ECM kojarzy się przede wszystkim z Garbarkiem, skandynawskim jazzem i europejską stroną muzyki improwizowanej.

Choć to nieco naciągana parabola, historia lubi się powtarzać: Podobnie jak na początku swojego istnienia ECM potrafił wykorzystać chwile słabości amerykańskich legendarnych wytwórni, podobnie teraz, gdy wielkie wydawnictwa stawiają na gwiazdy pokroju Esperanzy Spalding czy Roberta Glaspera, Eichera interesuje niezmiennie... muzyka i to, by zabrzmiała jak najlepiej i najpełniej. 

Kiedy usłyszałem po raz pierwszy nagrania ECM, pomyślałem: 'Wow! Tak muzykę słyszę w swojej głowie! Było to na długo przed tym, gdy spotkała mnie okazja nagrania dla niej własnej muzyki. Wchodząc do studia miałem swoje własne... nazwijmy to: warunki zgodności z samym sobą. Jedną z pierwszych zdań, jakie powiedział Manfred brzmiało: chciałbym byś zagrał w taki sposób, w jaki sam słyszysz swoją muzykę, od momentu w którym zacząłeś grać na perkusji. Tylko ECM może dać taką energię komuś takiemu jak ja - mówił o pracy nad swoją nową płytą "All Our Reasons" Billy Hart, wcześniej towarzysz muzyczny m.in. Milesa Davisa na płytach "On the Corner" i "Big Fun", Herbiego Hancocka czy McCoy Tynera. 

O pracy producenta muzycznego, takiego jak Manfred Eicher, wiele można dowiedzieć się z historii związanej z powstaniem płyty "Sunrise" Masabumiego Kikuchi i jego trio.

Po skończonej sesji [nagraniowej do płyt "Sunrise"] byłem nieszczęśliwy. Nie rozumiałem muzyki, którą nagrałem. Nie chciałem tego dotykać - wspomina Kikuchi w wywidzie dla NY Times'a. O pianistę niepokoił się Paul Motian - przyjaciel i perkusista, z którym materiał ten został nagrany. Wyprosił u "Poo" - jak Kikuchiego nazywają przyjaciele - zgodę na to, by mógł popracować nad tym materiałem wspólnie z Eicherem. Po kilku tygodniach panowie przesłali Masbumiemu próbną kopię: Usłyszałem wtedy inną muzykę! Nie wiem dlaczego. Moje spojrzenie na nią kompletnie się zmieniło. Teraz mogłem zaakceptować ten materiał. 

Ludzie lubią muzykę, bo jest w niej pasja - mówi Tim Berne - Ktoś kto produkuje nagranie a potem sprzedaje płytę też musi mieć pasję. To właśnie ma ECM. 

Manfred nie miał pojęcia co to będzie za płyta - mówi Berne o albumie "Snakeoil" - Nie mógł bo i ja prawie nic nie wiedziałem jeszcze na dwa miesiące przed datą nagrania. Pytałem go, hej - “chcesz posłuchać nagrań z prób albo chcesz spojrzeć na nuty?” - on najwyraźniej woli usłyszeć muzykę dopiero w studio i pracować nad nią bez uprzedzeń. To może być nieco przerażające.
Do nagrania wybrałem 6 utworów - i tak też zrobiliśmy. Miałem na myśli coś bardzo konkretnego - i nie było to poprzedzone jakimikolwiek konsultacjami z Manfredem. Oczywiście już w studio Eicher zdecydowanie trzyma rękę na pulsie - warto korzystać z jego doświadczenia. Postanowiłem, że muszę mu zaufać i współpracować z nim a nie wejść, krzyknąć, że to moja muzyka, zrobię to po swojemu i spier... A zdarzało mi się działać i w ten sposób. Manfred jest wykształconym inżynierem dźwięku i muzykiem - potrafi znakomicie słuchać. Jednym z powodów, dla których chciałem pracować właśnie z nim, jest jego doświadczenie w nagrywaniu muzyki klasycznej. W mojej muzyce wiele jest elementów, które wymagają właśnie tego rodzaju delikatności. Manfred pozwolił nam wyciągnąć z niej dużo więcej szczegółów. Był jak kapelmistrz. Obaj mieliśmy ten sam cel - chcemy stworzyć dobre nagranie. On czuje się bardziej komfortowo, kiedy my czujemy się komfortowo. Na początku jest napięcie, potem nieco mniejsze, a wreszcie jest po prostu świetnie. 

Amerykańskie nagrania ECM powstają prawie zawsze w nowojorskim Avatar studio - miejscu, w którym powstały albumy takie jak "Born in the USA" Bruce'a Springsteena i "River: The Joni Letters" Herbiego Hancocka, "Vespertine" Björk i "Brand New Day" Stinga, "Brothers in Arms" Dire Straits, "Let's Dance" Davida Bowie czy "So" Petera Gabriela.

Zanim muzycy kwartetu Tima Berna przyjechali na 441 West, 53 Street by nagrać album "Snakeoil" Eicher zabrał młodego Matta Mitchella do salonu firmy Steinway&Sons na Manhattanie, by ten do woli wybierał sobie taki instrument, jaki najbardziej będzie mu odpowiadał. Na co dzień ten pianista gra w klubach Brooklynu, gdzie owszem, fortepiany są - ale to tyle, co łączy je z salonem firmy Steinway. Podobna wycieczka czeka zapewne w okolicach 4 czerwca młodego Davida Virellesa, którego do Avatar Studio zaprosił na nagranie płyty pod roboczym tytułem "Wisława" Tomasz Stańko.