W czasie, gdy epoka dzieci kwiatów gasła, a rockowa muzyka coraz częściej zmierzała w stronę ciężkich i progresywnych brzmień, świat jazzu jakby nagle odkrył, że istnieli hippisi i warto coś od nich wyciągnąć. Piszę to pół żartem, ale faktycznie z pewnym opóźnieniem do naszego ulubionego gatunku zaczęły napływać nowe prądy. Pojawiło się spore zainteresowanie barwami i rytmem Ameryki Południowej, Afryki, Bliskiego Wschodu czy samej natury.