Gdy kilka lat temu na pewnym polskim festiwalu znany i lubiany konferansjer zapowiadał odbywający się w ramach cyklu „Nadzieje jazzu” koncert zespołu 30-letniego trębacza, podzielił się ze słuchaczami myślą, iż określenie „nadzieja” jest w tym wypadku niestosowne. Ów trębacz był bowiem już uznanym w środowisku jazzmanem, liderem bardzo dobrego zespołu świetnych instrumentalistów i cenionym muzykiem sesyjnym. Takiego błędu kategoryzacji na pewno żaden zorientowany w branży szef festiwalu nie popełni w przypadku 30-letniego Geralda Claytona.
Klub Palladium wypełniony po brzegi. Na widowni głównie młodzi ludzie. Wśród nich sporo gwiazdek małego ekranu. Jest modnie, choć powietrza zaczyna brakować jeszcze przed rozpoczęciem występu oczekiwanych gwiazd z Wielkiej Brytanii. To publiczność zupełnie inna od tej, która przez poprzednie wieczory zbierała się w Sali Kongresowej i Muzeum Powstania Warszawskiego. Koncert The Cinematic Orchestra okazał się odkryciem nowych złóż cennego, frekwencyjnego kruszcu w jazzowej kopalni Warsaw Summer Jazz Days.