Kosmos to paradoks. Chociaż panuje w nim absoltuna cisza, okazał się niezwykle łaskawym obszarem poszukiwań dla muzyków. Prawdziwie potężną Muzą. Jego porażający bezmiar, z jednej strony monotonnie czarny, z drugiej lśniący od gwiazd i wypełniony bajecznymi zjawiskami, rozpalał wyobraźnie artystów w najróżniejszy sposób. Spośród jazzmanów największym piewcą obcych sfer był zdecydowanie Sun Ra. Przy czym szokujące improwizacje o kosmicznych tytułach stały się bardziej stylem samego klawiszowca, niż stylem w muzyce jako takiej.