Zaczęło się od tegorocznych nagród Grammy. Rzecz jasna nie znałem wszystkich jazzowych nominowanych, więc postanowiłem nadrobić zaległości. Zestawiłem playlistę. Włączyłem. Po chwili pomyślałem, że mogę pójść jakimś tropem – zacząłem sprawdzać, co jeszcze ten konkretny skład nagrał. Usłużny algorytm podpowiedział mi kilka podobnych tracków, w sumie czemu nie? Po godzinie słuchania muzyki zauważyłem, że trochę oddaliłem się od wyjściowej playlisty… Wracam. Nie za bardzo pamiętam, czego już słuchałem, puszczam Esperanzę Spalding. Chyba to już było?