Od czasu znakomicie przyjętego przez krytykę i fanów płytowego debitu Jonathana Finlaysona albumem Moving Still upłynęły dwa lata. Przez ten czas artysta ustabilizował swoją pozycję na jazzowej scenie nie tylko jako piekielnie zdolny trębacz i sideman takich gwiazd jak Steve Coleman, z którym pracuje od osiemnastu lat, Henry Threadgill, któremu pomógł nagrać dwie płyty czy Muhal Richard Abrams albo Mary Halvorson, ale także jako lider własnych muzycznych przedsięwzięć.
Snakeoil, ten zespół trudno pomylić z jakimkolwiek innym i właśnie tak zaczyna się ich kolejna płyta, od tego co bardzo dobrze już znamy, nic w tym dziwnego bo nagrania z albumu "Incidentals" to dalszy ciąg tej samej sesji nagraniowej, która stworzyła poprzedni album zespołu Tima Berne - "You've Been Watching Me", dodajmy sesji z grudnia 2014, zrealizowanej w studio "The Clubhouse" in Rhinebeck, NY, miejscu o mocno gitarowej aurze ale i analogowym torze nagrań.
Time’a Berne’a nie potrzeba naszym czytelnikom przedstawiać. Od dekad jest obecny na jazzowej scenie I przez ten czas wyrówł na jednego z najważniejszych muzyków nowojorskiej I światowej sceny jazzowej. To także jeden z tych muzyków, który przez całą swoją karierę nigdy nie zdecydował się na żadne odstępstwo od swojej muzycznej wizji i jednoczenie jeden z niewielu, którzy do tej wizji potrafili namówić zarówno słuchaczy jak i producentów płytowych.
To już trzecia płyta Tima Berne z zespołem Snakoil, tym razem powiększonym do rozmiarów kwintetu, do współpracy został zaproszony Rayan Ferreira – gitary elektryczna i akustyczna. Ponadto Matt Mitchell, w znacznie większym stopniu niż to miało miejsce dotychczas, wspiera brzmienie zespołu elektroniką.
Nowojorskiego alcistę Tima Berne’a nie zaliczylibyśmy do nadmiernie pracowitych muzyków, wszakże w ramach swojej bieżącej formacji Snakeoil, dostarcza nam nowe płyty dość regularnie. Po trzech studyjnych ujawnieniach w ramach monachijskiego ECM, tym razem edycja koncertowa, zrealizowana przez osobistą wytwórnię Tima – Screwgun Records, w edycji limitowanej, dwustu sztukowej.
Matt Mitchell w ciągu ostatnich kilku lat zapracował na markę jednego z czołowych pianistów jazzowej awangardy Nowego Jorku. Ma na swoim koncie współpracę z dziesiątkami artystów – m.in. Kenny'm Wheelerem, Rudreshem Mahanthappą czy Ingrid Laubrock. Jest członkiem takich grup, jak kwintet Dave'a Douglasa, Tim Berne's Snakeoil czy kwartet Dariusa Jonesa. Ale prowadzi również własny kwartet, z którym nagrał swój najnowszy album pt. „Vista Accumulation”.
Dave Douglas - jeden z wiodących trębaczy, kompozytorów i bandleaderów amerykańskiego jazzu wystąpi, ze swoim kwintetem, 18-go października w katowickim Kinoteatrze Rialto, w ramach festiwalu jaZZ i Okolice.
Wydawnictwo Clean Feed blisko 15 lat, niemal zupełnie bezinteresownie, dostarcza nam tyle znakomitych nagrań współczesnego jazzu, jakby ta muzyka przeżywała właśnie apogeum rozwoju i popularności, a nie była „jedynie”wyrafinowanym artystycznie nurtem współczesnej kultury dedykowanym określonemu kręgu wtajemniczonych. Możliwe też, że właśnie umiejętność dotarcia do charakterystycznej (bo przecież mierzonej w skali ponad kontynentalnej) wrażliwości jest ogromnym sukcesem lizbońskiego wydawcy, nobilitowanego dorocznymi festiwalami w Nowym Jorku i Chicago.
Chesa Smitha znamy nienajgorzej. Mieliśmy go posłuchać w Polsce przy wielu okazjach. Ostatnio jako cześć tria Ceramic Dog prowadzonego przez marca Robota czy nieco wcześniej w zespołach Tima Berne’a lub Mary Halvorson. Wiemy zatem, że ten amerykański perkusista i wibrafonista lubi komponować i wykonywać muzykę w bardzo szerokich ramach stylistycznych. Nie stroni od solowych koncertów perkusyjnych, współpracuje z eksperymentalnymi zespołami rockowymi i jazzowymi.