Ach ten Marcus! Prawdziwe sceniczne zwierzę! Na płytach z jego gry zostaje ledwie namiastka, na koncertach jest jak groźny drapieżnik! Taki doświadczony kocur, który doskonale wie jak podejść ofiarę i kiedy w najlepszym momencie chwycić ją za gardło i do końca nie puścić. Bez dwóch zdań jest mistrzem świata w konstruowaniu zdarzenia koncertowego. Wszystko się w tym przedsięwzięciu zgadza. Jest groove, są chwytliwe tematy, mnóstwo piekielnie efektownych zagrywek i na gitarze basowej i na pozostałych instrumentach. Bez gadulstwa i mantykowania.