Dotarcie na sobotni koncert tria Macieja Kocińskiego wymagało dużej determinacji. Przebić się pośród śnieżnej aury przez Warszawę nie należało do czynności najprzyjemniejszych, ale czegóż się nie robi, by posłuchać na żywo tak intrygującej grupy, która ponadto nie występuje tu często? Należało więc zacisnąć zęby i powtarzać sobie przez nie, że przecież za chwilę muzycy zrekompensują owe trudy z nawiązką! I gdy myślę teraz o tym wydarzeniu, mam w świadomości nie przykrą mroźną pogodę, a właśnie wspaniałą gorącą muzykę.