To był już przedostatni koncert tegorocznej Krakowskiej Jesienie Jazzowej. NU Band to zespół założony w 1999 przez weteranów nowojorskiej sceny jazzowej, grali w Krakowie kilkukrotnie, tym razem jednak po raz pierwszy od przedwczesnej śmierci trębacza zespołu Roya Campbella. Jego następcą jest Thomas Heberer. Pozostali członkowie kwartetu to Mark Whitecage (sax alt, klarnet oraz flet indiański), Joe Fonda (kontrabas oraz flet poprzeczny) oraz Lou Grassi (perkusja).
Na dźwięk nazwy Nu Band, miłośnikom Krakowskiej Jesieni Jazzowej z pewnością zapala się lampka sympatii i ciekawości. Tym zaś, którym Nu Band niewiele mówi, podpowiemy, że grupę, która wystąpi 24 listopada, w klubie Alchemia, tworzą weterani muzyki szeroko definiowanego jazzu i oczywiście muzyki improwizowanej. Weterani, choć brak energii i pomysłów to ostatnia rzecz, którą można im zarzucić.
Amerykańskiego free jazzu z najwyższej półki mogli wczoraj posmakować bywalcy krakowskiej Alchemii. Czterech panów w sile wieku – trębacz Roy Campbell, grający na saksofonie i klarnetach Mark Whitecage, bębniarz Lou Grassi oraz fenomenalny Joe Fonda na kontrabasie, zademonstrowało to, co w jazzowej improwizacji najlepsze – swobodę, energię i radość wspólnego grania.
Mocna muzyka, co nie kłania się naszym uszom, każąc raczej w pokłonie jej się oddawać. W sumie nic nowego. Tego typu energetyczne duety saksofonu i perkusji znamy co najmniej od pamiętnej i doskonałej płyty Johna Coltrane'a i Rashida Aliego "Interstellar Space".