Z przykrością muszę stwierdzić, że frekwencja na wtorkowym koncercie Artura Majewskiego i Rafała Mazura nie dopisała. Wytłumaczeń nasuwa się wiele: pogoda, środek tygodnia, mecz Polska – San Marino (o zgrozo!). Cóż, muzyka stricte improwizowana, z jaką słuchacze z założenia mieli mieć do czynienia, rządzi się własnymi prawami, a bezwątpienia jednym z nich jest unoszący się nad nią nimb elitarności, nieprzyswajalności dla uszu nieoswojonych.