Recenzent, który cały czas wychwala opisywany materiał, w dziennikarskim fachu za profesjonalistę raczej nie uchodzi. Ale co zrobić, jeśli przyszło mu opisywać płytę do której - literalnie -nie ma się jak przyczepić? Czwarty album Geralda Claytona - „Tributary Tales” to wyważony, współczesny jazz w najlepszej odsłonie: świetne kompozycje, subtelne nawiązania do poprzednich jazzowych epok, wspaniali goście i piękna swingująca muzyka.
Ambrose Akinmusire – jeden z najważniejszych jazzmanów młodego pokolenia zapowiedział nową płytę. Tym razem będzie to podwójny album koncertowy zarejestrowany w świętym miejscu nowojorskiego jazzu w Village Vanguard.
Gerald Clayton - jeden z najświetniejszych pianistów młodego pokolenia jazzmanów z USA, na naszych oczach staje się gwiazdą. Do tej pory nagrywał dla tzw. majors. Od teraz będzie wydawał pod szyldem Motema Music.
Ostatni raz mieliśmy okazję usłyszeć go w WArszawie na tegorocznym Warsaw Summer Jazz Days. Teraz wraca na swój pierwszy klubowy koncert w Polsce. 12-go października w Pardon, To Tu wystąpi Ambrose Akinmusire Quartet.
Ambrose Akinmusire urodził się w Oakland w Californii. Był częścią zespołu jazzowego Berkeley High School gdzie przykuł uwagę saksofonisty Stevea Colemana. Zanim skończył 18 lat, zdążył już występować u boku takich gwiazd jak: Joe Henderson, Joshua Redman czy Billy Higgins.
10-go października, w sali "COLUMBUS", Sheraton Sopot Hotel, na zakończenie tegorocznej edycji Sopot Jazz Festival usłyszymy trzy składy. Jako pierwsi na scenie pojawi się Ernst Reijseger, Harmen Fraanje i Mola Sylla. Drugim koncertem wieczoru będzie Henri Texier Hope Quartet. Występ Ambrose Akinmusire Quartet zakończy Sopot Jazz Festival 2015.
Gdy się jest laureatem słynnego konkursy Theloniousa Monka, ma się łatwiej w świecie jazzu. Ale na swój czas na wielkiej jazzowej scenie liczący dziś 33 lata Ambrowe musiał chwilę poczekać.
Urodzony w Holandii pianista Gerald Clayton wyrasta i to wcale nie tak powoli, na jedną z kluczowych postaci młodej jazzowej sceny amerykańskiej. Co tu kryć, jego start w muzycznym świecie można traktować trochę jako życiową konieczność. Bo ostatecznie jeśli człowiek wywodzi się z muzycznej rodziny i to jeszcze bardzo czynnie uczestniczącej w jazzowym życiu to prawdopodobieństwo, że zostanie się muzykiem jest naprawdę spore. Tak było m.in. z braćmi Marsalisami, Ravim Coltranem czy Joshuą Redmanem.