Pierwszy dzień festiwalu Sopot Jazz. Pogoda wspaniała, morze nie zarośnięte, plażowiczów zero. Można spokojnie popływać, poleżeć z książką bez obaw o wolne miejsce i jedzenie - piach na kanapce naniesiony przez biegnącego obok brzdąca, nicponia z pieskiem. Nie ma imprezowiczów, bo musieli wrócić do szkoły, nie ma meneli, bo bardziej opłaca się życie na zachodzie… Za ten wstęp szykuje mi się nagroda literacka.
Już jutro, 8-go październiak, startuje tegoroczna edycja najstarszego jazzowego festiwalu w Polsce - Sopot Jazz Festival. Na rozpoczęcie, na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie, wystąpią Jon Irabagon, Mark Helias i Barry Altschul.
Gdy aspiruje się do miana duszy towarzystwa, jednym z podstawowych wyzwań jest ciągłe zabawianie pozostałych. Zadanie to trudne, wymagające elokwencji i inteligencji zarazem, bo aby znajdować wciąż nowe tematy do żartów nie popadając po jakimś czasie w pułapkę powtarzalności, w dodatku opowiadać je stylowo i błyskotliwie, trzeba byłoby być niczym... Mostly Other People Do The Killing. Be-bopowi terroryści po raz drugi w tym roku wkraczają z nowym materiałem i tym razem muzycznie cofają się jeszcze przed epokę, której przydomek ten zawdzięczają.
Sopot Jazz Festival 2014 to tym razem aż pięć dni fantastycznej, oryginalnej muzyki, premierowych i zainicjowanych przez festiwal projektów oraz intrygujących twórców wielu narodowości, którzy zaprezentują się w mocno zróżnicowanych konfiguracjach - od solo aż po big band!
Płytami z nazwiskiem Jona Irabagona na okładce zainteresować się zawsze warto, choć są jak przysłowiowe już pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, czy trafi się na mniej lub bardziej klasyczny hard bop, beztroską zgrywę biorącą na warsztat wszelkie możliwe jazzowe estetyki czy też szalone projekty elektroniczne. Ostatnio ten wybitnie utalentowany saksofonista coraz częściej skłania się w kierunku szeroko pojętej stylistyki free, a efektem takich wycieczek jest między innymi album Absolut Zero.
Dave Douglas nagrał kilka wspaniałych płyt. Bodaj jedną genialną. Przynajmniej tak mi się wówczas wydawało. Potem, po latach eksperymentowania z przeróżnymi składami zrobił woltę w stronę... Cóż, od lat wydaje mi się, że jedyne co robi, to mniej lub bardziej udanie tworzy "w stylu". Przede wszystkim Milesa Davisa, choć odwołań do muzyki wielkich mistrzów z przed lat jest zdecydowanie więcej. Niezależnie, od tego, czy są to składy elektryczne, czy też akustyczne, zawsze mam wrażenie przepełnienia tej muzyki, twórczością kogoś sprzed wielu lat. Najczęściej jest to Davis.
Pamiętam jak dziś ich koncert na WSJD w 2010 roku, grali wtedy po kosmicznym i lirycznym Portico Quartet. Roznieśli Salę Kongresową na kawałki, a kolega obok stwierdził, że był to bardzo, bardzo pozytywny gwałt uszu. Nie wiem dokładnie, co wtedy myślałam, bo w głowie miałam tylko obraz miotającego się przy perkusji Kevina Shea. W każdym razie od tamtej pory powzięłam wszelkie kroki, by nie tracić MOPDTK z oczu...
Wczoraj na żywo, dzisiaj jako podcast. Tradycyjnie audycja Maciej Karłowskiego Jazz Bez Granic. Tym razem same nowe płyty. Mostly Othe People Do The Killing "Slippery Rock" czyli jak Moppa Elliott rozprawia się ze smooth jazzem, "The 3dom Factor" Barry'ego Altschula pierwsz od ćwierćwiecza płyta legendarnego perkusisty z saksofonistą MOPDTK Jonem Irabagonem oraz najnowszy album wyśmienitego trębacza Petera Evansa, nagrany w trio z kontrabasistą Johnem Hebertem i perkusistą Cassą Overallem, w nieistniejącym już brooklyńskim klubie Zebulon. Zapraszamy!
Dave Douglas, jeden z najznakomitszych jazzowych trębaczy ostatnich 20 lat, musiał rok temu dać koncert w okolicznościach, w których z pewnością wolałby się nie znaleźć. Zgodnie z ostatnią wolą Emily Douglas to właśnie jej syn miał zagrać hymny podczas jej nabożeństwa pogrzebowego.
Pani Douglas przez 3 lat walczyła się z nowotworem jajnika. Przez ostatnie kilka miesięcy, gdy wiedziała już, że przegra, przekazała synowi listę 8 hymnów z prośbą by Dave wykonał je podczas jej ostatniej drogi.