Joe Henderson

Joe Henderson, McCoy Tyner, Henry Grimes i Jack DeJohentte - niepulikowane nagranie z klubu Slugs'

Blue Note Records wydaje Forces of Nature: Live at Slugs', nigdy wcześniej niewydane nagranie na żywo legend jazzu McCoya Tynera i Joe Hendersona prowadzących wybitny kwartet z Henrym Grimesem na basie i Jackiem DeJohnettem na perkusji, w nowojorskim sanktuarium jazzu, Slugs' Saloon z 1966 roku. Wydawnictwo zostało wyprodukowane przez Zeva Feldmana, Jacka DeJohnette'a i Lydię DeJohnette i będzie dostępne jako zestaw 2 płyt LP, 2 płyt CD i do pobrania cyfrowego.

Joe Henderson - wielki jazzman w wielkim cieniu

Pierwszym, co zrobił dwudziestoletni Joe Henderson, po zwolnieniu z armii Stanów Zjednoczonych, było pobiegnięcie do Birdlandu. Jeszcze w mundurze, Joe po prostu zerwał się do biegu i stanął w miejscu dopiero gdy dotarł do celu. Na scenie grał Dexter Gordon. Joe był w towarzystwie przyjaciela, którego poznał kilka godzin wcześniej - gdy w drodze do Birdlandu zaszedł do znajomego saksofonisty, Juniora Cooke’a – trębacza Kenny’ego Dorhama. Henderson miał ze sobą swój saksofon i tylko czekał na pierwszą, dogodną okazję, by wdrapać się na scenę.

"Nie potrafiłbym grać jazzu nie uwzględniając przy tym jego historii i tradycji" - rozmowa z Jasonem Moranem

Jazzarium: Jest pan jednym z największych orędowników jazzowej tradycji pośród muzyków nie kojarzonych ze "starymi mistrzami". Wraca pan do twórczości takich, wydawałoby się, zapomnianych już nieco kompozytorów jak Fats Waller, ukazując ich twórczość w nowym, współczesnym kontekście. Jak ważna jest dla pana historia?

Direction In Music: Żywiołowo z Joe Hendersonem

W sobotę Paweł Kaczmarczyk zaprosił nas na kolejny koncert „Directions in Music”. Tym razem nie wyzwolił we mnie filozoficznych przemyśleń. Za to więcej będzie dzisiaj o reakcjach publiczności, czyli o Was, Drodzy.

SF Jazz Collective gra Joe Hendersona - live!

…i jak to często bywa w przypadku tej wspaniałej formacji: od razu na dwóch płytach! Albumy SF Jazz Collective nie są łatwe do kupienia w Polsce - i to i tak spory understatement. Tymbardziej gdy tylko pojawia się wieść o nowej produkcji fantastycznej ósemki znad zatoki San Francisco - uprzejmie o tym fakcie donosimy!

So Near, So Far

Ta płyta ma już swoje lata. Dlaczego zatem miałbym pisać o niej? Co najmniej z dwóch powodów: po pierwsze, nigdy dosyć przedstawiania dobrych rzeczy, po drugie, bo wydaje mi się, że w zachwycie nad nowościami, w rzucaniu się na nowinki, zapominamy o wspaniałych płytach sprzed lat. Owszem, pozostają takie dzieła jak np. "Kind of Blue" wymieniane przez niemal każdego jazzfana, jednak przecież na tej płycie nie kończy się dzieło.