Dwie godziny Petera Brotzmanna to bardzo dużo. To dwie godziny wytężonej koncentracji, męczącego myślenia. Nie ma litości ani chwili odpoczynku. Muzyka niemieckiego saksofonisty nie sprawia przyjemności - nie ma jej sprawiać, pryncypialnie. Bezlitosność jego gry jest trudna, wymagająca, ciężko przyswajalna - i wydaje mi się to absolutnie fantastyczne.