Czy na jazzie trzeba się znać, by móc czerpać przyjemność z jego słuchania? Moim zdaniem nie, a ta płyta jest na to dowodem.
Płyty tej z wielką frajdą słucham od kilku tygodni jeżdżąc na rowerze. Ma w sobie jakąś pociągającą radość i ciepło. Jest transowa a jednocześnie nieprzewidywalna. Obca i swojska. Kiedy jednak przychodzi ten moment gdy trzeba temu nagraniu wystawić recenzję dłonie odmawiają pisania słów takich jak „mikrotonalność”, „skala nietemperowana”, iracki Makam.