Z Tomaszem Burą, pianistą zespołu Piotr Schmidt Electric Group rozmawiamy o muzycznym życiu w Londynie, jego pierwszej płycie, a także występach w MTV.

Autor: 
Jazzarium
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Jesteś pianistą niekonwencjonalnym. Studiowałeś muzykę klasyczną. To bardzo odległe od tego co robisz dziś.

To fakt. Studiowałem muzykę klasyczną przez wiele lat. Wciąż mam do niej ogromny sentyment i staram sie kontynuować naukę, choć studiów formalnych na AM w Katowicach nie ukończyłem. Zawsze więcej czasu poświęcałem improwizacji i kompozycji. Improwizowanie było dla mnie naturalną potrzebą od kiedy pamiętam. Po pierwszych warsztatach jazzowych byłem już pewien tego co chcę robić.

Trzy lata temu wyjechałeś do Wielkiej Brytanii, współpracujesz tam z wieloma artystami. Opowiedz o swojej pracy.

Przez ten czas rzeczywiście sporo sie działo. Pracowałem dla wytwórni Universal.  Występowaliśmy z zespołem w MTV UK, CHANNEL4, BBC1 i kilku innych stacjach.

Wziąłem udział w nagraniach dla Algebry Blessett znanej ze współpracy z Esperanzą Spalding dla JAZZ FM. Te występy dały mi sporo doświadczenia. Kolejnym, ważnym etapem były koncerty w Ronnie Scott’s. Poznałem tam wielu muzyków, z którymi od tamtego momentu cały czas współpracuję, m.in. genialny perkusista Ernesto Simpson, który przez wiele lat grał dla Richarda Bony, Arturo Sandovala, Gonzalo Rubalcaby i wielu innych. Nagrywamy wspólnie moją pierwszą płytę, która powinna ukazać się na początku 2015 roku.

Dlaczego Londyn? Jak wygląda tam życie pianisty?

Londyn to jeden z przystanków na mojej drodze. Po kilku latach mogę powiedzieć, że zaczynam się tutaj czuć dosyć swobodnie. W samym mieście codziennie bardzo dużo się dzieje. Mnóstwo koncertów, jam sessions, rozmaitych wydarzeń kulturalnych, olbrzymia ilość artystów, ta metropolia zdecydowanie tętni życiem. Dla muzyków na pewno jest bardzo wymagającym miejscem z powodu ogromnej konkurencji. Londyn jest też miejscem pełnym perspektyw. Z odpowiednim nastawieniem można sporo osiągnąć.


Jak wyglądały Twoje pierwsze miesiące za granicą?

Występowałem na każdym jam session o którym słyszałem. Po 2 tygodniach trafiłem do zespołu, który prowadził bardzo popularną "noc jam session" przy Old Street. Tam poznałem mnóstwo muzyków i powoli wszystko zaczęło się posuwać do przodu. Nie zabrakło chwil zwątpienia, ale wiedziałem, że warto. Początkowo finansowo wspierała mnie też moja dziewczyna, która po dwóch tygodniach od przyjazdu dostała tam dobrze płatną pracę na pełny etat. Gdyby nie to byłoby bardzo ciężko. Po kilku miesiącach mogłem jednak już sam utrzymać się z grania.


 

Jak często masz okazję występować w Polsce?

Dosyć często występuję z Piotr Schmidt Electric Group. Zespół przez ostatnie kilka lat bardzo się rozwinął. Świetnie mi się z nimi gra i dobrze sie dogadujemy. Każda trasa to przygoda… heh. Zagraliśmy na wielu festiwalach nie tylko w Polsce. Z ostatnich wydarzeń szczególnie miło wspominam ostatni jazzowy festiwal, który odbył się w Kielcach. Zespół grał genialnie, pełna sala, świetny fortepian i do tego ożywione i bardzo aktywne reakcje publiczności. Wszystko było wspaniale dopracowane pod kątem organizacyjnym. Tego samego dnia graliśmy jeszcze jeden koncert w Krakowie. Oba koncerty zapamiętam na długo.


Jak wygląda Twoja współpraca z Piotr Schmidt Electric Group?

W zespole gram od początku, czyli od 2011 roku. Od początku też wierzyłem w jego potencjał. Gdy Piotr zaproponował mi uczestnictwo w tym projekcie skomponowałem kilka utworów specjalnie na ten skład. Od razu ruszyliśmy z koncertami a rok później ukazała się nasza pierwsza płyta - Silver Protect.

W międzyczasie wyjechałem do Londynu, ale całe szczęście bilety lotnicze między Anglią a Polską są względnie tanie i nie przeszkadza to za bardzo w koncertowaniu. Staramy sie dopasować wszystko tak by grać te koncerty wspólnie. Myślę, że zespół jest teraz bardzo dobrze zgrany i grań będzie coraz więcej, także dlatego, że już niedługo ukaże sie nasza nowa płyta. Wspólnie z Piotrkiem już pracujemy nad materiałem.


Opowiedz coś więcej o współpracy dla wytwórni Universal o której wcześniej wspomniałeś.

Pewnej nocy dostałem telefon. Nie wiedziałem kto dzwoni. Zapytano mnie czy jestem dostępny przez następnych kilka tygodni. Oczywiście nie byłem, ale coś mi podpowiadało, że to może być coś interesującego. Drugiego dnia już zaczęliśmy próby. Codziennie pracowaliśmy nad materiałem na trasę koncertową w UK dla Joela Compassa. To świetny producent i już szanowany w świecie RnB wokalista. Po trasie nagraliśmy kilka programów telewizyjnych i radiowych. Miło wspominam jeden z występów dla MTV. To była pierwsza tak duża produkcja w której uczestniczyłem. To był bardzo kreatywny okres. Naszym MD był Joshua Mckenzie znany ze współpracy z wieloma artystami m.in Tinie Tempah, Lady Gaga i Wretch 32. Dobrze sie bawiliśmy przy tworzeniu show.  Nasza współpraca wciąż trwa i niedługo będzie można usłyszeć jej rezultaty. Obecnie Joel Compass kończy swoją płytę i miejmy nadzieję, że w nowym roku uda nam sie również wystąpić w Polsce.

 

Co było istotne w kontekście obecnego rozwoju Twojej kariery za granicą i w Polsce?

Podejrzewam, że jest to bardzo osobista kwestia. Nie zamieniłbym tego czego nauczyłem się przez 14 lat studiowania muzyki klasycznej w Polsce.  No, może jedynie akademie powinny zmienić kilka rzeczy. Jak studiowałem klasykę na AM w Katowicach to najbardziej bolał mnie brak możliwości zmiany profesora. To jest nie od pomyślenia na zachodzie. W Polsce niestety jeszcze czasem mamy takie dziwne sytuacje, że uczelniom wydaje się, że to studenci są dla niej. Rozwój za granicą otwiera jednak na inne horyzonty. Pokazuje nam inne kultury, inną mentalność ludzi co wpływa na styl gry w dużym stopniu. To wszystko wpływa na karierę i tor muzyki, jaki się wybiera. To potem prezentuję w zespołach z Londynu, koncertując z nimi czasem po całej Europie i to usłyszeć można na naszych koncertach z Piotrem.


Wspominałeś też o swojej pierwszej płycie. Czego możemy sie spodziewać?

Chcę stworzyć coś nowego, nową syntezę gatunków. Staram się być oryginalny i szukać nietypowych brzmień zarówno w swoich improwizacjach jak i kompozycjach. Udało mi się dobrać znakomitych muzyków którzy wiedzą czego chcę. Same utwory posiadają wiele wpływów z muzyki latynoskiej, afrykańskiej i indyjskiej. Wielokulturowość w Londynie na pewno pomogła mi w komponowaniu. Codzienne jamowanie z muzykami z  Kuby, Afryki, Ameryki Południowej i wielu innych miejsc wpłynęło bardzo wyraźnie na mój rozwój muzyczny i styl kompozytorski. Myślę, że możemy spodziewać się interesujących rezultatów.


Dziękuję za rozmowę.