Nowa muzyka z wysp w Gdańskim Żaku- Hildur Guðnadóttir i Ex-Easter Island Head na wiosennej edycji Dni Muzyki Nowej
W ciepłą, kwietniową sobotę w klubie Żak zagrali artyści z dwóch odległych od siebie europejskich wysp – islandka Hildur Guðnadóttir oraz brytyjczycy z Ex-Easter Island Head. Przywieźli ze sobą nową muzykę i nowe instrumenty. Czyli wszystko było tak, jak podczas wiosennej edycji Dni Muzyki Nowej być powinno.
Występy artystów z krajów północy niezmiennie przyciągają do klubu Żak mieszkańców Trójmiasta w dużej liczbie, zaś muzycy islandzcy cieszą się na tym tle ponadprzeciętnym powodzeniem. Koncert Hildur Guðnadóttir można było wobec tego postrzegać jako hit festiwalu. Wiolonczelistka jest zresztą dla Dni Muzyki Nowej wyjątkową – to między innymi jej obecność podczas pierwszej edycji imprezy sprawiła, iż w ideę Dni Muzyki Nowej uwierzono w Żaku na tyle, że w tej chwili są jedną z kluczowych imprez klubu. Nic dziwnego, wszak ta wulkaniczna wyspa jest ostoją tego, co mieści się w definicji „muzyki nowej”. Islandia wykształciła przy tym własne brzmienie, tak charakterystyczne, że nie sposób pomylić go z żadnym innym.
Brzmienie to było więc obecne także w muzyce, którą w Żaku zagrała wczoraj Hildur Guðnadóttir. Artystka na scenie posługuje się specjalnie dla niej skonstruowaną wiolonczelą Ómar, składającą się w zasadzie wyłącznie z gryfu z progami i przystawkami. Instrument szczególny jest nie tylko ze względu na to, że Hildur włada jedynym jego egzemplarzem na świecie, ale także na możliwości, które pozwalają artystce brzmieć jak kompletny kwartet smyczkowy. Ze względu na swój kształt Ómar sprawia także wrażenie, iż jest nie tyle instrumentem, co przedłużeniem samej Hildur Guðnadóttir. Artystka jest z nim bardzo blisko, on zaś pomaga wydobyć na świat to, co skrywa się w jej wnętrzu. Muzyka Hildur Guðnadóttir jest bowiem na wskroś intymna. Możliwa do wykonania tylko przy zachowaniu wysoce kameralnych warunków: w towarzystwie minimalistycznego oświetlenia, i pod warunkiem wytworzenia atmosfery prywatności. Po wejściu na scenę artystka potrzebowała chwili wyciszenia. Chwilę potem popłynęła muzyka. Hildur rozpoczęła koncert medytacyjną pieśnią, w której wybrzmiało charakterystyczne pełne dystansu ciepło – rzecz typowo islandzka właśnie. Podobny klimat dominował zresztą podczas całego występu. Utwory pochodziły z najnowszego wydawnictwa artystki zatytułowanego „Saman”. Stricte kameralne kompozycje, gdzie wyważony dźwięk wiolonczeli Ómar spotykał się z wokalem artystki zdołały zaczarować publiczność, a przy poprzedzonym przez Hildur wstępem hymnie Þorkella Sigurbjörnssona Heyr Himnasmiður atmosfera miała coś w sakralnego ceremioniału. Koncert Guðnadóttir przypomniał co do dzisiejszej sceny muzycznej wnosi Islandia. Fakt, iż tak doskonała wiolonczelistka raczej nie należy do grupy najbardziej rozpoznawalnych tamtejszych artystów świadczy tylko o wyjątkowości sztuki pochodzącej z tej dalekiej północnej wyspy.
Inny zupełnie przykład oryginalnego instrumentarium pokazało trio Ex-Easter Island Head. Głównym budulcem muzyki brytyjczyków jest brzmienie gitar elektrycznych, jednak samo podejście do utartego dość instrumentu od tradycyjnego różni się znacznie. Benjamin D. Duvall, Ben Fair i Jon Hering kładą je poziomo na stolikach i traktując jako instrument perkusyjny uderzają pałeczkami bezpośrednio w struny. Uzyskują w ten sposób pełną szumów i sprzężeń przestrzeń, na tle której słychać puls rytmicznie pojękujących pod uderzeniami strun przestrojonych gitar, a także perkusji i dzwonków. Hipnotyczny trans powtarzanych sekwencji jest największą siłą ich muzycznej propozycji, na tym muzyka zespołu się opiera, choć można było odnieść wrażenie, że na tym też się kończy. Pomysł ten został rozwinięty na pełnowymiarowy koncert (jedynymi przerwami były chwile gdy muzycy odkladali pałeczki i we trójkę manipulowali bezpośrednio przy strunach) i choć sam w sobie ciekawy, na dłuższą metę wydaje się niemożliwy do rozwinięcia w nic ponad to, co w Sali Suwnicowej usłyszeliśmy. Nic więc dziwnego, że Ex-Easter Island Head już rozszerza koncepcję – w ubiegłym roku rozbudowali skład do 12 osób i już można gdzieniegdzie usłyszeć ich nagrania w takim, jak i w innych dużych zestawieniach.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.