„Wyrażam się poprzez dźwięki i ruch” - rozmowa z Cécile Cappozzo
Cécile Cappozzo to pochodząca z Francji tancerka flamenco, pianistka, improwizatorka i kompozytorka. Opowiedziała mi o swoich młodzieńczych marzeniach, wspólnym mianowniku dla tańca i gry na fortepianie, a także swoim podejściu do muzyki improwizowanej.
Jesteś profesjonalną pianistką i tancerką flamenco. Która z tych profesji jest Ci bliższa i dlaczego tak jest?
To bardzo trudne pytanie. Tak naprawdę jestem w równym stopniu tancerką i pianistką. Grę na fortepianie zaczęłam w wieku 4 lat z moją mamą, która była moją nauczycielką. Ale kiedy byłam małą dziewczynką moim marzeniem było również zostanie tancerką. W moim domu rodzinnym, dzięki moim rodzicom było mnóstwo muzyki: jazzu, klasyki, muzyki free. Dziś mam swoją firmę, która organizuje moje występy flamenco i free jazzowe koncerty, a także masterclassy – zarówno taneczne jak i fortepianowe. Wyrażam się zarówno poprzez dźwięk, jak i ruch.
Czy możesz opisać emocje, jakie towarzyszą Ci podczas grania na fortepianie i podczas tańczenia? Czy mają one ze sobą coś wspólnego?
Kiedy gram na fortepianie, czuję poruszenie wewnątrz swojego ciała. Szukam głęboko ukrytej energii i staram się znaleźć wspólny punkt komunikacji z moją duszą i ciałem, a następnie z pozostałymi muzykami. Przy tym wszystkim staram się zachować swoją odrębną osobowość, słuchać, co się dzieje, być otwartą na wszystkie możliwości, ale jednak przede wszystkim pozostać sobą. Z kolei, kiedy tańczę flamenco, muzykę tworzę za pomocą mojego ciała, moich dłoni, stóp a także serca. Flamenco posiada wiele kodów, których opanowanie jest niezbędne dla tancerza. Uwielbiam przestrzeń pomiędzy tymi twardymi regułami, a wolnością własnej ekspresji. Dla mnie tańczenie i granie na fortepianie to tak naprawdę te same aktywności. W obu chodzi o związek pomiędzy duszą i ciałem, o emocje, o znalezienie swojego własnego, indywidualnego miejsca wśród innych muzyków, a także o własną ekspresję.
Kiedy zaczęłaś interesować się muzyką flamenco? Czy pamiętasz dokładnie moment, w którym zdecydowałaś, że zostaniesz tancerką?
O byciu tancerką zaczęłam marzyć już jako 5. 6. latka. Interesowałam się tańcem klasycznym, ale również… Michaelem Jacksonem. Niestety wychowywałam się w miejscu znacznie oddalonym od szkół tańca. Później oglądając z moim ojcem w telewizji „Agujetas, Cantaor” (film dokumentalny o śpiewaku flamenco) odkryłam śpiew flamenco. Myślę, że miałam wtedy jakieś 12 lat i byłam zafascynowana tym sposobem śpiewania. Następnie w liceum, moja nauczycielka hiszpańskiego zaprosiła do szkoły tancerkę flamenco. Podczas jej występu wiedziałam, że ten sposób poruszania się i wyrażania siebie jest moim marzeniem. Pokochałam jej kobiecość, siłę i delikatność, zarazem. Póżniej słuchałam dużo muzyki flamenco, odkryłam wspaniałego śpiewaka Camarona de la Isla. Byłam niezmiernie ciekawa tych intrygujących rytmów. W wieku 23 lat zdecydowałam się na wyprawę do Hiszpanii, do Andaluzjii. Żyłam tam przez 2 lata po to by w pełni zrozumieć kulturę flamenco, sposób śpiewania, poruszania się, grania i życia…
Twój ojciec to świetny, znany w Europie muzyk – Jean Luc Capozzo. Domyślam się, że muzyka towarzyszyła Ci od najmłodszych lat. Czy ojciec zachęcał Cię, byś poszła w jego ślady i została muzykiem?
Tak. Kiedy byłam w liceum chciałam tylko grać na pianinie i być muzykiem. Kultura flamenco była wówczas daleko ode mnie. Bardzo dużo ćwiczyłam na fortepianie, słuchałam muzyki klasycznej, jazzu, muzyki free i współczesnej. Kiedy tylko było to możliwe, jeździłam z ojcem na koncerty. Uwielbiałam to. Bardzo lubiłam też być na scenie. Dzięki mojemu ojcu mogłam poznać wielu wspaniałych muzyków, pomimo mojego młodego wieku. Ojciec zawsze zachęcał mnie do grania, ponieważ sam bardzo cenił sobie życie muzyka. Moja mama również zawsze zachęcała mnie do muzyki. Dzięki nim, muzyka wkrótce stała się również częścią mojego życia.
Czy Twoja mama również zajmuje się muzyką?
Moja matka jest nauczycielką muzyki w szkole. To ona była moją pierwszą nauczycielką fortepianu, gdy byłam małym dzieckiem. Później znalazła mi innego nauczyciela, żeby oddzielić życie rodzinne i nauczanie własnego dziecka. Moja mama uwielbia muzykę barokową. Codziennie słucham muzyki z moimi rodzicami.
Twój ojciec jest gościem na Twojej ostatniej płycie „Sub Rosa”. Jak to jest grać z tak bliską osobą?
To bardzo proste. Gramy. I tyle. Lubię z nim grać, ponieważ znamy się bardzo dobrze. To, co nas łączy to bardzo wyjątkowa więź.
„Sub Rosa” to album nagrany w trio, ale to Ty jesteś liderką. Jak czujesz się w tej roli?
Uwielbiam być liderem. Myślę, że to część mojej osobowości. Mam dużo energii, lubię przewodzić i organizować. Moje trio nazywa się Cecile Cappozzo Trio, ponieważ to ja zaproponowałam Patrice Grente i Etienne Ziemniak by ze mną zagrali i zorganizowałam nam sesję. Ale tak naprawdę każdy z nas ma swoje miejsce i rolę w tym zespole. Każdy przynosi swoją muzykę i pomysły. To muzyka free.
Czym jest dla Ciebie improwizacja w grupie? Co dzięki niej zyskujesz?
Improwizacja w grupie jest dla mnie przestrzenią dla wolności. Muszę grać tę muzykę, ponieważ ma ona swoją własną historię, która bardzo do mnie przemawia. (Historia muzyki, początki jazzu, korzenie bluesa, zaangażowanie polityczne). Kiedy gram, czuję, że żyję. Stale muszę podejmować decyzję, podążać za moim wewnętrznym głosem, ciałem, myślami. Kocham to, że wszyscy jesteśmy w danym momencie absolutnie razem. Uwielbiam interakcje z innymi. W muzyce jest taka sama jak w życiu: czasami zgadzamy się ze sobą, znajdujemy wspólną harmonię, innym razem jedna osoba jest silniejsza od innych. W tym trio najbardziej cenię sobie trzy równoległe ścieżki, równoległe życia.
Jak odnajdujesz się w świecie, w którym muzyka przeszła do Internetu?
Jestem w Internecie. Mam konto na bandcamp i soundcloud. Jako tancerka jestem na Youtubie i Vimeo. Mam też swoją stronę internetową. Ale szczerze powiedziawszy nie lubię spędzać za dużo czasu przy komputerze. To chyba niezbyt dobre dla mojej promocji jako artystki… (śmiech). Uważam, że to wspaniałe, że dziś można tak szybko znaleźć koncert i nagranie danego artysty w Internecie.
Jesteś jedną z tych artystek, które są świetnymi improwizatorkami. Jednak, muzyka improwizowana obecnie jest zdominowana przez mężczyzn. Jak myślisz, dlaczego tak jest?
Dziękuję. Tak, to prawda. Muzyka jazzowa i muzyka improwizowana jest zdominowana przez mężczyzn. Nie staram się grać jak mężczyzna, (choć ktoś kiedyś mi powiedział, że mam „mocne, męskie” brzmienie na fortepianie… Co to w ogóle znaczy?). Nie staram się też mówić jak mężczyzna, myśleć jak mężczyzna, ponieważ uwielbiam być kobietą. Dziś ten kierunek trochę się zmienia. Jest coraz więcej kobiet w orkiestrach, jazzowych zespołach a także w muzyce improwizowanej. Wiem, że w tej materii nadal są spore dysproporcje ale cóż... Jedyne co można z tym zrobić, to powoli zmieniać ten stan rzeczy. Do roboty!
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.