@
John Zorn i Thurston Moore są artystami o wielu twarzach. W niektórych swych przedsięwzięciach są muzykami ponadprzeciętnymi, a wręcz wybitnymi. Tak jak Zron kojarzony jest zwykle z wielowymiarowością, bądź rozdrobnieniem swej aktywności na nieskończoną ilość różnorodnych projektów, tak Moore nie do końca sprawiedliwie utożsamiany jest zwykle jedynie z Sonic Youth, choć przez całą karierę znajdował czas na rozmaite awangardowe eksperymenty. Album duetu Zorn/Moore jest doskonałym przykładem na to, że wizja muzyczna fantazja obydwu artystów potrafi momentami niemalże nie znać granic, lecz w dalszym ciągu poruszać się na ich obrzeżach pewnie, choć intuicyjnie.
Płyta „@” początkowo mnie lekko skonfundowała, wszak początek albumu delikatnie mówiąc nie jest muzyką easy listening ( z drugiej strony - czego się spodziewałem?). Później natomiast poddałem się działaniu dźwięków z niemal dziecięcym entuzjazmem. Mówię tu o sytuacji znanej chyba większości z młodych lat, kiedy coś zaczynało absorbować naszą uwagę do tego stopnia, że nie byliśmy w stanie skoncentrować się na niczym innym. Taki właśnie stan towarzyszył mi podczas pierwszego przesłuchania „@”. Zatem początek nieco daje po uszach. Jednak, czy później robi się znośniej? Być może później mózg odbiorcy dostraja się do tego, co wylewają z siebie głośniki? Na płycie dzieje się naprawdę bardzo wiele. Duety wymagają od tworzących je artystów szczególnego wzajemnego wyczucia, a także doświadczenia i wyjątkowej znajomości instrumentu. Powyższe cechy powinny zaważyć na kreatywnym dialogowaniu, umiejętności milczenia i zabierania głosu w odpowiednich momentach. Zorn i Moore są muzykami potrafiącymi spełniać wyżej wymienione kryteria i szczęśliwie dla odbiorcy w tym wypadku dali za dość swej zespolonej artystycznej wyobraźni.
Album dwójki zacnych reprezentantów nowojorskiej sceny muzycznej sprawia wrażenie spontanicznej zabawy, linearnego, choć wielowątkowego eksperymentowania z brzmieniem. Tak jak Zorn kojarzy się bardziej z muzyką jazzową, a Moore z noise-punkową, dla obu panów wspólnym mianownikiem jest improwizacja, w tym wypadku – o niezwykle płodnym charakterze. Być może to właśnie drobne różnice muzycznych doświadczeń artystów zaważyły na wielowymiarowości brzmienia „@”? Zarówno saksofonista jak i gitarzysta nie posługują się na nagraniu jakimikolwiek półśrodkami, potencjalnymi strukturami wcześniej skomponowanymi, a reakcja jednego instrumentu na drugi przebiega na zasadzie pasjonującego dialogu, niekiedy tak komplementarnego, że trudno nie powiedzieć o monologu. Jednocześnie albumu słucha się bardzo ciekawie przez pryzmat jednego z muzyków.
Choć wydawać by się mogło, że na pierwszym planie zawsze będzie saksofon Zorna, to częstokroć schodzi on na dalszy plan, jeszcze głębiej niż abstrakcyjne faktury brzmieniowe Moore’a. Gra założyciela Tzadika (i muzyka wydającego kilkadziesiąt płyt rocznie z własną muzyką) jest na „@” stosunkowo oszczędna, niekiedy wyjątkowo poukładana i melodyjna, innym razem dzika, ale w dalszym ciągu dość ascetyczna. Kawałkiem, w którym Zorn najbardziej dominuje jest melodyjne „Her Sheets” interesująco ewoluujące w powoli rozwijające się, spazmatyczne „Soiled, Luscious” .
Ostatni epitet na „s” wcale nie będzie najbardziej adekwatnym określeniem dla całości wydawnictwa, ponieważ artyści ze wyczuciem zbalansowali intensyfikację brzmienia. W takich kawałkach jak otwierający zestaw „6th Floor Walk-up, Waiting”, „Dawn Escape”, czy „For Derek and Evan” można doszukać się kilku wewnętrznych wolt. Często w recenzjach pisze się o „przygodzie z muzyką”, zwykle jest to pusty chwyt retoryczny, jednak w przypadku „@" można rzeczywiście mówić o wkraczaniu w pewien specyficzny świat, ponieważ dźwięki wypełniające album – przynajmniej w moim wypadku – niosą za sobą bardzo wiele niekoniecznie abstrakcyjnych obrazów. Lekko industrialny noise tworzony przez Moore’a, zestawiony ze stosunkowo bardziej narracyjną grą Zorna, przywołuje na myśl historie w stylu noir, dziejące się na nowojorskich ulicach, narracje rodem z na wpół realistycznych powieści Paula Austera. Pod względem sensualności i filmowego potencjału, określiłbym „@”, jako płytę niezwykle filmową.
Jednak rozpoczęliśmy od zabawy, zabawy dźwiękiem wydobywanym z instrumentu, która według mnie jest kluczem do zrozumienia charakteru niektórych improwizacji zawartych na albumie. Zabawa konotuje jednakże pewną wesołość, a przynajmniej afirmatywność konkretnej emocji. Z jaką dominującą emocją spotykamy się na „@”? Niepokojem, niepewnością tego, co przyniesie kolejna minuta paranoicznych dźwięków. Być może właśnie na generowaniu uczuć podobnego rodzaju polega siła tej płyty i muzyków realizujących na niej swoje brzmieniowe „dirty pleasures”. Z jednej strony jestem ciekaw w jakie rejony duet mógłby podążyć na kolejnym albumie, jednak prawdopodobnie do charakteru tej muzyki bardziej pasuje sytuacja jednego, efemerycznego wydawnictwa. Bez względu na to, co przyniesie przyszłość „@” duetu Zorn/Moore jest w moim odczuciu płytą niesłychanie i nadspodziewanie dobrą, z którą zmierzenie się polecam każdym bardziej odpornym na jazgot uszom.
Thurston Moore & John Zorn from Jorge Torres-Torres on Vimeo.
1. 6th Floor Walk-up, Waiting, 2. Jazz Laundromat, 3. Dawn Escape, 4. Her Sheets, 5. Soiled, Luscious, 6. Strange Neighbor, 7. For Derek and Evan
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.