Zmienność wpisana w muzykę - Oleś Brothers & Theo Jorgensmann w Pardon To Tu

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Machowina

Nie jest łatwo, ani nie zdarza się często posłuchać braci Olesiów na żywo. W Warszawie szczególnie, a z Theo Jorgensmannem – jednym z najlepszych improwizujących klarnecistów na świecie, to już w ogóle prawie. Był czas kiedy zespół odwiedzał Warszawę częściej, ale to czasy przeszłość zamierzchła. Tym bardziej więc ucieszyłem się, że trio wystąpi w warszawskim Pardon To Tu, miejscu, w którym muzyka ma się bardzo dobrze i w którym słucha się jej i chętnie, i uważnie.

Okazja to tym bardziej szczególna, przynajmniej dla miłośników gry zespołu, że zaprezentowany miał być materiał z nowej, jeszcze nie wydanej płyty tria, zatytułowanej „Transgression”. Na studyjną wersje zaprezentowanych w środowy wieczór kompozycji będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, ale szwajcarska oficyna wydawnicza HatHut Records to wydawca szacowny i godny zaufania, który słów na wiatr nie rzuca. Rzecz tym bardziej pewna, że jest już od dawna zaprojektowana okładka do płyty i napisany został również liner note i to przez nie byle kogo, bo samego Arta Lange.

Jak więc było wczoraj w Pardon To Tu? Było w moim odczuciu bardzo dobrze. Była publiczność, która ciasno wypełniła salę klubu, chyba trochę inna niż zazwyczaj, może trochę starsza, i co najważniejsze była świetna muzyka. No ale właściwie jak mogłoby być inaczej. W trio dokonało się wspaniałe intuicyjne wyczuwanie siebie nawzajem. To warunek konieczny powstania interesującej muzyki, ale są też tego innego rodzaju konsekwencje. Choć muzyka tria ujęta jest w kompozycyjne i zaplanowane ramy, to jednak odstępstw od nadrzędnej reguły bywa w niej wiele. Forma rodzi się tu i teraz, a utwory bywają rozgrywane z występu na występ inaczej. Wszyscy trzej panowie są znakomitymi muzykami, ale także bardzo uważnie wsłuchują się w swoją grę i potrafią z godną podziwu swobodą podążać za tokiem narracji, a ta w przypadku Theo Jorgensmanna, głównego, ale wcale nie zawsze najważniejszego narratora, przybiera najróżniejsze i czasami bardzo zaskakujące przebiegi. Zmienność jest niejako wpisana w muzykę tria i jest obok wyobraźni muzyków jej być może największą atrakcją.

Były czasy kiedy bracia Olesiowie w towarzystwie Theo Jorgensmanna wychodząc na scenę rzucali się na muzykę z iście młodzieńczą łapczywością. Surfowali po niej rozniecając co i raz płomienie swojego apetytu. Dzisiaj są starsi, są też o wiele bardziej dojrzałymi i znakomitym muzykami i dziś te emocje potrafią w moim odczuciu w bardzo mądry sposób kontrolować. Wychodzi to na dobre całemu koncertowemu spektaklowi, a też i przesuwa jego akcenty. No ale dziś to całkiem inne, znakomite trio. Ciekawe jak zagrają w Gliwicach i w Karakowie, bardzo ciekawe!