The Cherry Thing

Autor: 
Piotr Rudnicki
Neneh Cherry & The Thing
Wydawca: 
Smalltown Supersound
Data wydania: 
18.06.2012
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Mats Gustafsson (saxophones), Ingebrigt Håker Flaten (double bass, electric bass), and Paal Nilssen-Love (drums), Neneh Cherry (vocal)

Obcowanie z muzyką The Thing zawsze przyprawia o gęsią skórkę. Skandynawskie trio złożone jest z trzech spośród „najgłośniej” obecnie grających jazzmanów. Intensywnością i bezwzględnością niektórych nagrań biją na głowę niejedną grupę metalową. Brzmieniem barytonu Matsa Gustafssona można straszyć niegrzeczne dzieci, zaś Ingebrigt Håker Flaten oraz Paal Nilssen-Love zdają się prześcigać w testowaniu wytrzymałości swoich instrumentów. Na najnowszym albumie do trzech wikingów dołączyła Neneh Cherry. W ten sposób powstało coś niezwykłego.

Interesująco zaczyna się robić już zanim usłyszymy muzykę. Połączenie sił The Thing i Neneh Cherry jest wyjątkowe po pierwsze dlatego, że nazwisko wokalistki pojawia się na okładce płyty po raz pierwszy od szesnastu lat, zaś dodatkowy koloryt całemu przedsięwzięciu nadaje pośredni związek artystki ze skandynawskim triem (przypomnijmy: wzięło ono nazwę od tytułu kompozycji autorstwa Dona Cherry'ego, ojczyma wokalistki).

Dla The Thing niczym nowym nie jest ani nagranie płyty z dodatkowym artystą, ani umieszczanie na niej własnych aranżacji cudzych utworów, niekoniecznie pochodzących z jazzowe klasyki. Tym razem nastąpiło jednak drobne odwrócenie dotychczasowych praktyk: w miejsce zazwyczaj zapraszanych na nagrania muzyków stricte avant-jazzowych czy rockowych (takich jak m.in. Joe McPhee, Otomo Yoshihide czy Cato Salsa Experience), w towarzystwie których radośnie „psuto” standardy różnego typu, panowie zaprosili artystkę bliższą popowi, po to by wspólnie z nią grać rzeczy okołoundergroundowe. Fakt zaistnienia takiej współpracy  nie jest niczym nowym co najmniej od czasu Les Stances a Sophie Art Ensemble Of Chicago. Od tamtego czasu wiemy także, że owoce takiej kooperacji bywają elektryzujące. W przypadku The Cherry Thing jest bardzo podobnie.

Zależności i inne podobnego typu ciekawostki to jednak na szczęście nie najważniejszy aspekt albumu The Cherry Thing. Najważniejsza jest tu muzyka – wyjątkowa muzyka. Współpraca artystów z tak różnych muzycznych światów powinna być na pierwszy rzut oka skazana na kompromisy - z jednej bądź drugiej strony. Tutaj nie słychać ich wcale. Rozpoczynające album silne, rezonujące uderzenia Ingebrigta Håkera Flatena w struny kontrabasu, to znak, że jeśli chodzi o muzyków The Thing, nie ma mowy o żadnym złagodzeniu brzmienia. Ani Paal Nilssen-Love nie uderza w perkusję delikatniej, niż na wcześniejszych płytach zespołu, ani Mats Gustafsson nie gra bardziej melodyjnie. Neneh Cherry swobodnie operuje głosem, pokazując jego siłę w mocnej deklaracji i niemal młodzieżowym buncie (Cashback, Too Tough To Die), hipnotyzując (Dream Baby Dream) czy w końcu zadziornie uwodząc w stoogesowskim Dirt.

Z pozoru nieprzystające elementy pochodzące z dwóch kompletnie różnych światów muzycznych pasują do siebie jak ulał w prawie każdym przypadku sprawiając, że nowe aranżacje brzmią pełniej niż wykonania oryginalne. MF Doom w swoim Accordion nie jest przekonujący tak jak przekonujący są Neneh Cherry & The Thing. Dream Baby Dream nie brzmi tak soczyście u Suicide a Iggy Pop nie ma chyba nawet pojęcia, że bardziej punkowe wsparcie instrumentalne aniżeli gitara może stanowić saksofon barytonowy. Znajdujące się na albumie dwie autorskie kompozycje Cashback i Sudden Moment wyrazistością nie ustępują aranżacjom, a wieńczący What Reason Could I Give Ornette'a Colemana stanowi zaskakujące, bo wyciszające zwieńczenie dzieła. Ostatnią linijkę tekstu Neneh Cherry śpiewa w zupełnej ciszy... 

The Cherry Thing kipi energią i jest się czym zachwycić. Proszę nie ufać malkontentom, piszącym że to The Thing w wersji easy listening i już nie są tak mocni jak na albumach „solowych”. Przeczą takim opiniom w rozwinięciu każdego numeru a to, że nadarza się okazja do przedstawienia ich mniej wytrzymałemu na improwizacje towarzystwu nie stanowi chyba żadnej ujmy. Gorąco polecam!

1. Cashback (Neneh Cherry); 2. Dream Baby Dream (Suicide); 3. Too Tough To Die (Martina Topley-Bird); 4. Sudden Moment (Mats Gustafsson); 5. Accordion (MF Doom); 6. Golden Heart (Don Cherry); 7. Dirt (The Stooges); 8. What Reason Could I Give (Ornette Coleman)