Atody Man

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)
Kaze
Wydawca: 
Label: Circum-Libra Records
Data wydania: 
23.02.2018
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Peter Orins - Drums: Satoko Fujii - Piano: Christian Pruvost, Natsuki Tamura - Trumpet

Przenosimy się na północ, do Francji. Nagranie powstało, co prawda w słynnym Firehose 12 w New Heaven (USA), ale płyta ukazała się definitywnie pod flagą trójkolorową, a jest zapisem fonicznym spotkania dwóch muzyków francuskich i dwóch japońskich. Na trąbkach - Christian Pruvost i Natsuki Tamura, na perkusji - Peter Orins, zaś na fortepianie, najbardziej tu rozpoznawalna - Satoko Fujii. 6 odcinków z tytułami (kompozycji) trwa ponad 69 minut, a spotkanie czwórki muzyków miało miejsce w czerwcu 2017 roku. Muzycy funkcjonują pod nazwą własną Kaze, a ten krążek jest ich piątym wydawnictwem.

One. W ramach introdukcji, dwa trębackie drony, w tym samym rejestrze, plotą unisono krótkie pasaże, przerywane kilkoma sekundami ciszy. Powtarzają proceder kilkukrotnie, po czym delikatnie rozwarstwiają się i modulują swój sound. Odrobina sonore w oczekiwaniu na wejście pozostałej dwójki muzykantów. Talerze rezonują, piano ledwie muskane przez palce pianistki. Experimental free contemporary? W 5 minucie Satoko skutecznie nadaje ład tej narracji. Kameralistyka improwizowana? Tak! … przy użyciu minimalistycznych schematów kompozycyjnych – recenzent odczytuje z opisu wydawcy i posłusznie… zgadza się z nim. W 7 minucie progresywny drumming zmienia obraz całości i przenosi nas w silnie free jazzową eskalację. Zdaje się, że w tej zabawie chodzi przede wszystkim o improwizację. Uff! – wzdycha uspokojony recenzent. Nie brakuje także melodii, czy zgrabnych tonacji. W sumie ... what ever you want. Innymi słowy – na bogato. Two. Perkusja na początek. Na jazzowo, ze szczyptą repetycji i ciszy w roli interludium. Swobodny duet z pianem. Wejście trąbek w etosie gatunku, nawet hard-bopowo! Znów sporo ciszy pomiędzy. Sonorystyka trąbek udana, ponownie jednak przeładowuje stylistycznie nagranie. Bez specjalnych emocji, klasowe rzemiosło. Skok w ekspresję free po paru chwilach, tym razem nie zaskakuje. Recenzent zastanawia się, ile w tym tyglu różnorodności, kreacji ad hoc, a ile czynione jest wedle zapisów scenariuszowych. Sporo przegadanych fragmentów, balladynek dla grzecznych dziewczynek. Finał w galopadzie, też nieco wykalkulowany. Three. Na start piano, nawet toy piano. Odrobina preparacji z dziwnymi dźwiękami, bystro skomentowana przez sonorystycznie nastawione trąbki. Trochę campowego chaosu. Interludia z pięciolinii, niczym pięść do nosa, skutecznie psują efekt udanych pomysłów improwizatorskich. Kolejne depnięcie na gaz i ucieczka w swobodę, znów okazuje się najlepszym rozwiązaniem. Four. Tym razem slow minimal piano intro for silent listeners! Satoko jest w tym najlepsza. Melodia, harmonia, tak ładne, że aż …nudne. Kwartet podaje temat. W kategorii main stream także daliby radę! Solo perkusji trzyma poziom. Cały numer wprost do ECM! Five. Wyraziste solo trąbki, kreatywne, niebanalne. Po 120 sekundach gra już cały kwartet. Muzycy śmiało wkraczają na obszar free improve. I świetnie sobie radzą! Bystre percussions solo! Oto numer, który bez cienia wątpliwości uznajemy za opus magnum tej płyty. Trąbki gadają ze sobą niebywale błyskotliwie, piano tworzy zmysłowe tło, a drummer ma tysiące nowych pomysłów. Sonorystyka, preparacje, rezonans. Atak, wyciszenie. Tuby gotują się, struny szeleszczą. 11 minuta, to doskonale solo Satoko. Psychodelicznie wewnątrz, dynamicznie na zewnątrz. Finał jest brawurowy, odrobinę podniosły w klimacie, ale świetnie komentuje wyczyny pianistki. Six. Solo perkusjonalne. Cisza i spokój. Atonalnie, niebanalnie. Muzyk tak się rozgrzał poprzednim numerem, że potrafi już tylko doskonale improwizować! Trębacze z szeroko otwartymi ustami, pięknie komentują wyczyny kolegi. Pianistka, głęboko zanurzona z pudle rezonansowym fortepianu, czyni dokładnie to samo. Jest szczypta melodii, a wszystko dzieje się na pograniczu ciszy. Incydentalnie zmysłowe mikrodrony. Gdyby jeszcze trąbki poszły w sonore…, ale zapewne scenariusz, któremu szczęśliwie wiele minut temu muzycy wymknęli się spod kontroli, przewiduje inne rozwiązanie. Efektowne wybrzmienie.

1. Hypnotique Sympathie; 2. Moving; 3. Meta-Blizzard; 4. Morning Glow; 5. Inspiration; 6. Atody Man: