Gonçalo Almeida – Tworzenie interesującego muzycznego impetu. Wywiad

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)

Gonçalo Almeida, portugalski kontrabasista i gitarzysta basowy, to być może jeden z najbardziej wszechstronnych muzyków na szeroko pojmowanej, europejskiej scenie muzyki improwizowanej. Jego zainteresowania stylistyczne sięgają od estetyki punk, metal & noise (takie formacje, jak Albatre, Ikizukuri, Roji, Low Vertigo), przez free jazz (LAMA, Multiverse, Tetterapadequ, The Attic) i eklektyczny fusion & folk jazz (Spinifex, Bulliphant), po improwizowaną kameralistykę (The Selva). Już na początku kolejnego tygodnia muzyk gościć będzie w Poznaniu, na Improwizowanej Trzydniówce, która wieńczy zimowo-wiosenną część cyklu koncertowego „Spontaneous Live Series – Live in Dragon 2019!”. Zaprezentuje się w dwóch, bardzo odmiennych od siebie, składach trzyosobowych. Zapraszamy do lektury wywiadu, jaki został przeprowadzony z muzykiem w ubiegłym tygodniu.

Cześć Gonçalo. Rozmawiamy w związku z Twoją wizytą w Polsce na początku kwietnia. To nie będzie Twoja pierwsza wizyta w tym kraju?

Tak, miałem okazję zagrać kilka lat temu w kilku miastach (Łódź, Warszawa, Kraków, Bydgoszcz, Wrocław, Lublin), przy różnych okazjach, z grupami takimi jak Spinifex, Atos i LAMA. Szczególnie ciekawie było w Łodzi, gdzie dobrze nam się pracowało z tancerzami tańca nowoczesnego.
Jak do tej pory moje doświadczenia z pobytów Polsce były niezwykle pozytywne ze względu na wspaniałą i entuzjastyczną publiczność, którą tam znaleźliśmy.

Powody Twojej wizyty są dwa. Pierwszy nazywa się Multiverse, drugi to Low Vertigo. Chociaż oba tria poruszają się swobodnie po oceanie wolnej improwizacji, mają się stylistycznie do siebie, jak niebo i piekło. Czy mógłbyś opowiedzieć czytelnikom Jazzarium o obu tych intrygujących triach?

Tak, obie grupy zajmują się całkowicie wolną muzyką improwizowaną, można też śmiało powiedzieć, że eksplorują one moje Ying i Yang.
W Multiverse odkrywam w pełni akustyczne opcje brzmienia i tekstury kontrabasu, nawiązujące do horyzontów free jazzu i improwizacji fakturalnej.
W drugim z nich (Low Vertigo) wolę wybierać bas elektryczny i oddać się improwizacji, która prowadzi do znacznie bardziej intuicyjnego i zdecydowanie głośniejszego efektu końcowego. W jakiś sposób można w nim odkryć moje korzenie rock & metal.
Całkowicie wyzwolona forma, to jest to, co oba zespoły mają ze sobą wspólnego.

Porozmawiajmy o tych rockowych i metalowych korzeniach w Twojej muzyce. Jak dorastałeś, gdzie nauczyłeś się grać muzykę? Jak wyglądała Twoja droga od rocka do improwizacji?

W trakcie szkoły średniej cieszyło mnie bardzo dużo muzyki rock & metal. Metalowe i heavy rockowe zespoły były dla mnie inspiracją w tamtych czasach, spędzałem mnóstwo czasu słuchając muzyki z przyjaciółmi, handlując płytami i grając dla zabawy na basie w kilku zespołach garażowych.
Później, po ukończeniu szkoły średniej, rozpocząłem studia muzyczne na kontrabasie w szkole jazzowej Hot Club of Portugal w Lizbonie. Tam przez „drzwi” jazzu poczyniłem pierwsze kroki w formalnych studiach muzycznych, a rok później także studiach w klasycznym konserwatorium w Lizbonie.
Jazz był pięknym odkryciem, które później wprowadziło mnie w świat free jazzu i muzyki o całkowicie swobodnej formie. Po skończeniu formalnych studiów nadszedł czas na granie i uprawianie tego, co czułem, że jest moją muzyką. Zatem wyzywająca, kreatywna improwizacja, jest to coś, co bardzo mi się podoba, zarówno w wersji z ostrym brzmieniem elektrycznym, jak i w bardziej subtelnym i akustycznym wydaniu.

Od lat mieszkasz poza Portugalią. Dlaczego Holandia? Dlaczego Rotterdam?

Kończyłem studia w holenderskim Konserwatorium w Rotterdamie na wydziale jazzu, dlatego właśnie trafiłem do tego konkretnego miasta. Potem zdecydowałem się zostać, ponieważ zainicjowałem wiele projektów muzycznych w Holandii, wciąż zresztą jestem tu w stanie przemieszczać się i grać całkiem często trasy koncertowe.
W każdym razie czuję się bardziej muzykiem europejskim niż przedstawicielem jakiejś konkretnej sceny. To fantastyczna sprawa!

Jeśli moglibyśmy przejść do muzyki improwizowanej... Jak myślisz, co jest najważniejsze, by improwizacja mogła przebiegać swobodnie, by efekt końcowy zadowalał muzyków, a także słuchaczy?

Ogólnie rzecz biorąc, muzyka improwizowana ma wiele wspólnego z komunikacją i interakcją pomiędzy muzykami. Z tego właśnie powodu owe dialogi mogą się dziać bez konkretnego planu, co skutkować może tym, że okażą się ekstremalnie interesujące, lub całkiem przeciwnie - słabe i nudne. Takie jest ryzyko grania bez „podpórki”, to sprawia, że całość jest rodzajem przygody, czymś przyjemnym.
Oczywiście większość muzyków uprawiających ten gatunek muzyki, ma wiedzę i narzędzia do podejmowania na ogół lepszych decyzji w trakcie grania, decyzji, które zdolne są kreować wspaniałe i wyjątkowe chwile, które mogą zostać także uchwycone przez słuchaczy.
To, co uważam za najważniejsze, to nie muzycy, ani słuchacze, ostatecznie ważne jest stworzenie interesującego muzycznego impetu, na który składa się obecność zarówno muzyków, jak i odbiorców.

Czy wolisz improwizować w większym zespole, czy raczej w trio, duecie, a nawet solo? Czy masz jakieś ulubione instrumenty do współpracy z Twoim kontrabasem lub gitarą basową?

Lubię grać w dowolnym formacie, oczywiście poziomy interakcji są bardzo zróżnicowane w zależności od instrumentacji i liczby muzyków. Ogólnie grywam najczęściej w mniejszych zespołach (duet, trio, kwartet) ze względu na to, że łatwiej jest wszystko zorganizować, ogarnąć logistykę itp.… Ale duże improwizujące składy mogą być niezwykle interesujące, ponieważ zakres dynamik i tekstur brzmieniowych może być szerszy i większy.
Zdecydowanie uwielbiam grać na kontrabasie solo lub w dowolnym zespole z udziałem jedynie kontrabasistów.
Jeśli chodzi o interakcję z ulubionymi instrumentami, trudno jest wskazać te szczególnie ulubione. Myślę, że wszystkie instrumenty mogą oferować szeroki zakres interesujących możliwości dźwiękowych i interakcji, a problem nie polega na doborze instrumentów, ale na tym, co muzycy mogą z nimi zrobić.

Opowiedz nam teraz o swoich muzycznych inspiracjach. Które zespoły, którzy muzycy wywarli na Ciebie wyjątkowy wpływ? Czy był taki koncert, który całkowicie zmienił cię jako muzyka?

Trudno odpowiedzieć, ponieważ jest ich tak wielu, skupię się może na tych wszystkich wspaniałych basistach - Charlie Haden, Scott LaFaro, Barre Philips, Stefano Scodanibbio, Petera Kowald, Joelle Leandre, Francois Rabbath, Carlosa Bica… tak wiele interesujących postaci, każda z nich stała się dla mnie referencją. Myślę, że kiedy usłyszałem po raz pierwszy Petera Kowalda, otworzyły się przede mną nowe drzwi! Do tego czasu byłem zbyt zajęty jazzem głównego nurtu, a to było coś nowego i ekscytującego do odkrycia!
Koncert, który mnie faktycznie zmienił, to ten, który w rzeczywistości uświadomił mi, że chcę zostać kontrabasistą. Przyjaciel kupił bilety i zabrał mnie na koncert w Lizbonie w 1998 roku, by zobaczyć portugalskie trio Azul z kontrabasistą Carlosem Bica, z Frankiem Mobusem na gitarze i Jimem Blackiem na perkusji. Kończyłem właśnie szkołę średnią, to było zdecydowanie druzgocący spektakl, który zdecydował, iż rozpocząłem poszukiwania studiów muzycznych i zacząłem skupiać się na kontrabasie. Nadal pamiętam ten koncert, jakby to było wczoraj. Co za dźwięk!

Teraz pytanie, które zadaję każdemu portugalskiemu muzykowi. Czy mógłbyś porównać scenę muzyki improwizowanej i jazzowej w Portugalii z tym, co dzieje się na przykład w Holandii?

Cóż, oba kraje mają interesującą scenę, niemniej jednak w obu przypadkach można uznać, że są one bardzo scentralizowane w głównych miastach (Lizbona, Amsterdam). To znaczy, inne miasta także mają w nich udział, ale mimo to pozostają w cieniu tych największych. Ale generalnie scena dla tej muzyki funkcjonuje w obu krajach, jest bardzo żywiołowa, rośnie zainteresowanie nie tylko samych muzyków dla tworzenia nowych projektów, ale także jest coraz więcej publiczności zainteresowanej tą muzyką, zwłaszcza w Lizbonie. Uważam się za portugalskiego muzyka mieszkającego w Holandii. Staram się tworzyć mosty między obiema scenami, nie tylko na własne potrzeby, ale również po to, by przedstawić sobie wzajemnie muzyków z obu krajów.

Wróćmy do początku naszej rozmowy. 8 i 9 kwietnia grasz w Dragon Club ze swoimi dwoma triami, prawdopodobnie również zagrasz coś ekstra. Zaproś proszę na te koncerty polskich fanów free jazzu, muzyki improwizowanej, a także ciężkiego rocka.

Właśnie to zrobiłem! Dziękuję za zaproszenie, nie mogę się już doczekać tych spotkań. Dziękuje bardzo! (w oryginale powiedziane po polsku – przyp. autora)

Dziękuję bardzo za rozmowę!