Wojciech Juszczak 1964-2013

Autor: 
Redakcja
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Machowina

Takich nagłówków nie chcemy pisać. Takich ludzi nie chcemy tracić. Po długiej chorobie odszedł Wojciech Juszczak - twórca festiwalu Made in Chicago, niezwykły znawca muzyki i nasz przyjaciel. Człowiek, który swoją pasją potrafił zmienić świat. 

To co robił było irracjonalne, tak jak irracjonalny był nagłówek w Chicago Tribune: Dlaczego w tym roku zamiast w domu kilku najbardziej podziwianych muzyków Chicago Święto Dziękczynienia spędzi w Polsce? Od 2006 roku Wojtek dzielił z nami swoją miłość do muzyki, zapraszając do Poznania swoich ukochanych artystów. Dzięki niemu do Polski przyjechali m.in. Nicole Mitchell, Dee Alexander, Fred Anderson, Dougla Ewart, Roscoe Mitchell, Tomeka Reid, Harrison Bankhead i wielu, wielu innych. 

Oprócz Made in Chicago, jako dyrektor Pozańskiej Estrady stworzył najważniejszy w Polsce festiwal filmów animowanych Animator. 

Dzięki Wojtkowi muzyka z Chicago stała się i pozostanie ważnym elementem naszej muzycznej tkanki. Straciła jednak, straciliśmy wszyscy jej bijące serce. I to jest strata nie do zastąpienia. 

 

Wojtka Juszczaka wspomina Anna Początek. 

Wojtek Juszczak był człowiekiem wyjątkowym. Fantastycznym kompanem i nadzwyczajnym organizatorem życia kulturalnego. Pełen ciepła, poczucia humoru, pragnący dzielić się z ludźmi tym, co kochał. Jako dyrektor artystyczny Poznańskiej Estrady powołał do życia festiwal Made in Chicago, który przez siedem lat był nie tylko datą w muzycznym kalendarzu wydarzeń w Polsce, ale stał się przed wszystkim pomostem między muzykami z Polski i USA oraz małym domem dla miłośników improwizacji nie tylko z Poznania, ale z różnych miast w całej Polsce i z zagranicy. Artyści uwielbiali Wojtka, mieli do niego zaufanie, wiedzieli, że dzięki jego pomocy, zdolnościom organizacyjnym i przede wszystkim dzięki jego szczerej miłości do muzyki, będą mogli stworzyć na festiwalowych scenach coś pięknego i niepowtarzalnego.

Dzięki ścisłej współpracy i przyjaźni Wojtka z Lauren Deutsch, dyrektorem Jazz Institute of Chicago, oraz z Association for the Advancement of Creative Musicians udało się zaprosić do Polski kilkudziesięciu muzyków ze środowisk chicagowskich, a w późniejszym czasie również nowojorskich, przy czym wielu z nich wcześniej nigdy w Polsce nie grało. Każda edycja była przemyślaną, nieprzypadkową prezentacją kolejnych muzycznych kręgów, podgatunków i środowisk. Tradycją od pierwszej edycji była prezentacja na koniec festiwalu utworu przygotowanego specjalnie na Made in Chicago. Współpraca z muzykami rozwijała się przez lata tak dobrze, że pod szyldem Made in Chicago Wojtek organizował koncerty nie tylko w ramach jesiennego festiwalu, ale także w ciągu całego roku - w tych koncertach z muzykami amerykańskimi grali także muzycy polscy, następowała żywa wymiana kulturowa. Made in Chicago było także platformą edukacyjną: koncertom towarzyszyły wykłady i warsztaty, nieodłącznym elementem były również jam sessions, trwające niekiedy do godzin porannych.

Amerykańskie jazzowe środowiska muzyczne są niejednorodne i otwarte na siebie, tworzą je mistrzowie gatunku i ich adepci, ludzie wielokrotnie bardzo młodzi - Wojtek rozumiał to doskonale. Stworzył muzykom takie warunki do pracy, że gdy przyjeżdżali do Poznania, sprawiali wrażenie wielkiej rodziny, która odwiedza swoich dalekich krewnych w Polsce. Wszyscy byli blisko siebie i dla siebie wzajemnie - i jest to zasługa Wojtka.

Wojtek robił koncerty po to, by słuchać muzyki - organizował pracę swojego zespołu tak, by mógł usiąść przy scenie, czasem przy drzwiach prowadzących na zaplecze, za kotarą. Dzięki temu był też do dyspozycji muzyków - gdy była potrzebna jakaś pomoc, on starał się sam rozwiązać problem. Był zresztą zawsze dla wszystkich: dla zgromadzonej publiczności i zaproszonych dziennikarzy, którym służył nie tylko piarową informacją, ale wszelką wiedzą, opieką, pomocą - i znów: przyjaźnią. Mimo że był najbardziej zajętą osobą na festiwalu, rzadko było to po nim widać - uśmiechnięty, serdeczny, pomocny.  
Wyjazdy na Made in Chicago to było święto, a spotkania z Wojtkiem - samą radością. Może było tak dlatego, że organizacja koncertów, warsztatów, wykładów była dla Wojtka nie celem, ale środkiem - on kochał muzyków i słuchaczy, którzy tak jak on kochają muzykę. Stworzył coś nadzwyczajnego i nie zapomnijmy o tym nigdy.

 

Tagi: