Recenzje

  • Everything For Somebody

    Druga płyta studyjna kwartetu amerykańskiego saksofonisty Arama Sheltona w tytule głosi buńczucznie iż jest: Everything for somebody (wszystko dla kogoś). Słuchałem jej wielokrotnie, a każdy odsłuch pozostawiał nieco odmienne wrażenia. Nie jestem pewien, czy znaleźć tu można wszystko, ale niewątpliwie jest tu sporo, dla wielu.

  • No Protograph Available

    Rozpocznijmy od końca: perkusja, a za nią Croix Galipault. Przyznam, że słucham jazzu od wielu lat, płyt niezmierne ilości przeze mnie przeszły i przechodzą, ale o panu Galipaulcie niewiele mogę powiedzieć. Tzn. nic. Gra, swingując cichutko. Nie narzuca się, nie ma żadnych fajerwerków, ale cały czas jest dyskretnie i w sumie ciekawie obecny. Atut. Kontrabas. Jeśli komuś jeden mało, to na tej płycie znajdzie dwa. Od razu trzeba wspomnieć, że jeden jest "obsługiwany" przez muzyka będącego przede wszystkim gitarzystą. Joe Morris.

  • Consort In Motion

    To może okazać się jedna z najważniejszych płyt 2011 roku!

  • Azure

    Jest jedną z niewielu pianistów, którzy godni są wyzwania jakim jest free jazz - to wielokrotnie powtarzane zdanie napisał o Marilyn Crispell dziennikarz New York Timesa John Pareles. Pamiętam mój pierwszy kontakt z jej muzyką, z jej językiem - nowym, otwartym, nieoczywistym, subtelnym a za razem bardzo naturalnym. Kiedy się jej słucha, trudno oprzeć się wrażeniu, że przy klawiaturze siedzi mądry człowiek. Oto w nasze ręce trafia zapis jej rozmowy, spotkania z Garym Peacockiem.

  • Sound Travels

    Tytuł albumu zapowiada doskonale jego treść. Jak wielu muzyków dzisiaj, tak i Jack DeJohnette od jakiegoś czasu wybiera się w muzyczne podróże. „Sound Travels“ nie jest jednak długo przygotowaną wyprawą w głąb nieznanego lądu, jak było na przykład w przypadku „Peace Time“. To raczej zorganizowana wycieczka autokarem, dzień tu, dzień tam, trwająca zaledwie 46 minut. Duży jest za to skład.

  • Yatagarasu

    W 50tce najważniejszych płyt ubiegłego roku wg. magazynu „The Wire” znalazł się tylko jeden (a biorąc pod uwagę kondycję naszej fonografii aż jeden) album z Polski. Choć na zajmującym w tym zestawieniu pozycję nr. 50 nagraniu nie usłyszymy żadnego polskiego instrumentalisty, „Yatagarasu” Petera Brötzmanna, Masahiko Satoh i Takeo Moriyamy nie powstałoby bez udziału naszych rodaków.

  • Going All Fancy

    Spotkanie z innym było dla wielu myślicieli jedną z najwyższych form człowieczeństwa - najcenniejszym co dać możemy sobie na wzajem. Choć zdanie to brzmieć może banalnie, dużo większej wartości nabiera gdy na muzykę przekładają je Peter Brötzmann i Jason Adasiewicz.

  • Spirit House

    Jus Grew Orchestra – dziesięcioosobowy ansambl Jemeela Moondoca – saksofonisty altowego, o którym warto byłoby napisać więcej, bo z jednej strony to pierwszy bodaj przedstawiciel loftowej sceny nowojorskiej, który przyjechał do Polski, z drugiej postać na tamtejszej scenie o wiele bardziej ważna niż świadczyć może jego amerykańska dyskografia. Tu dodatkowo, bo Moondoc działał głównie w małych składach, dostajemy go w wersji "large" i na dodatek w prawdziwie mistrzowskiej formie oraz znakomitej technicznej realizacji.

  • Don't go

    Dla polskiej sceny niezależnej nastał owocny czas. W ostatnich latach do poszukujących jazzmanów, którzy zdążyli sobie jako taką pozycję wywalczyć i na niej okopać, śmiało dołączają muzycy zakorzenieni w brzmieniach rockowych. Jedni i drudzy grając bez kompleksów, świeżo i tak jak chcą, wymieniają się inspiracjami, oddziałują na siebie nawzajem i wspierają. W demokratycznej polityce wydawniczej celuje Lado ABC, której nakładem właśnie ukazał się debiutancki album grupy Hokei.   

  • Mi Casa Es En Fuego

    Trio Ballister jest zjawiskiem, które każdorazowo istnieje tylko „tu i teraz”, wyłącznie wtedy, kiedy Dave Rempis, Fred Lonberg-Holm i Paal Nilssen-Love spotykają się razem na scenie. Nie ma wówczas miejsca ani czasu na przemyślenia czy ustalanie koncepcji, wszystko się po prostu dzieje.  Nie istnieje ciągła linia rozwoju, wzlotów i upadków. Jest wybuch. I nagle dom staje w ogniu. Mi Casa Es En Fuego.

  • At Home

    Jakbym miał wskazać dziś najbardziej obiecującego trębacza  na polskiej jazzowej scenie wskazałbym na Maćka Fortunę. Jest to muzyk młody, w żadnym wypadku nie leniwy, chcący grać, nie użalający się nad ciężkim losem jazzmana, nie utyskujący na kłopoty, trudy codzienne, słabe płace, nikłe zainteresowanie sztuką wysoką, medialne desintersment. Nie wylewający także żali na forach dyskusyjnych, słowem nie uwikłany w głupie gadanie nikomu niepotrzebnych bzdur.

  • The Intimate Ellington: Ballads and Blues

    Z muzyką Duke’a Ellingtona mierzyło się wielu wybitnych i tych bardziej poślednich jazzmanów, z różnym skutkiem i za pomocą różnych muzycznych środków wyrazu. Niektórzy z nich poświęcali aranżacjom muzyki Ellingtona całe krążki.  2013 r. przyniósł kolejny taki tribute, popełniony przez  obwołanego niedawno przez krytyków DownBeatu Puzonistą Roku 2012  Wycliffe’a Gordona.

  • BADBADNOTGOOD2

    Znasz na pamięć solo Coltrane'a w "Giant Steps, Alternate Take"? Obok "Jazz Forum", wsród mediów muzycznych cenisz tylko DownBeat? Nie wiesz co to jest Pitchfork? Posłuchaj tej płyty, potem podrzuć swoim dzieciom i wnukom! Wszyscy skorzystacie!

  • Big Sur

    Sprawa jest chyba całkiem przegrana. Mam wielką słabość do BIlla Frisella i jego muzyki. To jest raczej stan nieuleczalny, z którym ni jak potrafię zawalczyć. Byłby czasy kiedy walczyłem dzielnie głośno poddając pod wątpliwość muzyczne efekty pracy Frisella utrwalone na płytach w rodzaju „Nashville” czy „Good Dog Happy Man”. Teraz, kiedy już mądrości z lat ubiegłych niejednokrotnie i na piśmie, i w radiowym studio odszczekałem, a Bill Frisell jeszcze bardziej zagłębił się w muzykę daleką od jazzu i o wyrazistym rysie tzw. Białej Ameryki problem zaniknął całkiem.

  • Nosferatu

    Telefon od Grzegorza Jarzyny musiał sprawić mu wiele radości. Choć niewiele wiemy na temat teatralnych preferencji jednej z największych osobowości muzycznych naszych czasów, bez wątpienia dźwiękowa ilustracja opowieści o Nosferatu musiała w głowie Johna Zorna dojrzewać już od dawna.

Strony