Najpierw bardziej oficjalnie – Peter Brotzmann, Steve Swell oraz Paal Nilssen-Love. Odpowiednio 73, 60 i 40 lat. Niemcy, Stany oraz Norwegia. Jest więc międzynarodowo i międzypokoleniowo – zgrabnie symbolizuje nam to ideę muzyki improwizowanej jako muzycznego spotkania i uniwersalnego sposobu komunikacji. Nie bez znaczenia jest też oczywiście fakt, że każdy z tych muzyków należy do niekwestionowanej czołówki w swojej kategorii instrumentalnej.
O tym, że muzyka Petera Brötzmanna jest niebezpieczna i zasadniczo grozi uszczerbkiem na zdrowiu wszystkim, którzy znajdą się w polu jej rażenia przeczytać można w każdym właściwie tekście poświęconym niemieckiemu saksofoniście. Fakt, iż w Warszawie grać miał w towarzystwie nie stroniących od intensywnych przygód scenicznych Steve’a Swella i Paala Nilssena-Love mógł tylko jeszcze mocniej utwierdzić w przekonaniu tych, którzy uważają go za przykład muzycznego barbarzyńcy.
Na początek dobra wiadomość - Peter Brötzmann, Steve Swell i Paal Nilssen-Love ruszają w pierwszą, europejską trasę koncertową. Jeszcze lepsza wiadomość jest tak, że trasę tą rozpoczną występem w Polsce. W dodatku od dwudniowej rezydencji. Trasa "First Meetings from the Multiverse" startuje 22-go stycznia w warszawskim Pardon, To Tu.
To zestawienie nazwisk brzmi trochę jak z plakatu kasowej komedii romantycznej, tyle, że zamiast miłosnej historii z happy endem, poprzedzonej zabawnymi perypetiami gapowatych acz sympatycznych bohaterów mamy trzech najgłośniejszych muzyków jacy chodzą dziś po ziemi. Najgłośniejszych w bardzo dosłownym sensie tego słowa: Peter Brötzmann, Keiji Haino i Jim O’Rourke spotkali się 23 listopadzie 2010 na scenie klubu Shinjuku Pit Inn w Tokio.
Na moment przed drugim koncertem trio w składzie Peter Brötzmann-Jason Adasiewicz-Steve Noble porozmawialiśmy z człowiekiem, który odmienił losy wibrafonu. Artysta opowiada nam o swoich uniwersyteckim doświadczeniach oraz o byciu stuprocentowym jaskiniowcem.