Marcin Olak

Marcin Olak Poczytalny - Zagramy?

Lubię święta. Oczywiście to całe szaleństwo zakupów jest szkodliwe. I nadmiar wszystkiego, zwłaszcza jedzenia. I nieznośnie słodkie, wszechobecne, świąteczne przeboje, tego się przecież nie da słuchać… Ale i tak widzę więcej plusów. Dużo więcej. Święto w swej istocie religijne, o głębokim, duchowym znaczeniu, obrosło mnóstwem uroczych zwyczajów, które sprawiają, że nawet niewierzący zasiądą do wigilijnej kolacji, obdarują się prezentami, ubiorą choinkę – ba, niektórzy nawet zaśpiewają kolędy!

Marcin Olak Poczytalny - Wake up!

Wczoraj w nocy wróciłem z koncertu, graliśmy na Śląsku, niedaleko Katowic. Tam powietrze ma inny smak, inny zapach. Jest ciężkie i cierpkie, drapie w gardle jak dym z tanich papierosów. To nie jest powietrze dla jakichś tam wrażliwców, wegetarian czy innych ekologów. To powietrze dla twardych ludzi, którzy chcą umrzeć jak prawdziwi mężczyźni – porządnie zatruci. Po próbie poszliśmy na kawę, była jeszcze dobra godzina do koncertu. Szedłem po czymś na kształt rynku, rozglądałem się, i nie rozumiałem kompletnie nic. Obok mnie spacerowały całe rodziny, matki z małymi dziećmi.

Marcin Olak Poczytalny - Marzę o mgle

Głogów, hotel. Za oknem mgła. To nawet lepiej, bo hotel raczej przeciętny i byle gdzie położony, więc mgła litościwie przesłania widok z okien. Mam jeszcze godzinę do wyjazdu, słucham muzyki, to w zasadzie oczywiste. Telewizji przecież nie będę oglądał, nie ma po co. A muzyka nigdy nie zawodzi.

Marcin Olak Poczytalny - Marzę o mgle

Głogów, hotel. Za oknem mgła. To nawet lepiej, bo hotel raczej przeciętny i byle gdzie położony, więc mgła litościwie przesłania widok z okien. Mam jeszcze godzinę do wyjazdu, słucham muzyki, to w zasadzie oczywiste. Telewizji przecież nie będę oglądał, nie ma po co. A muzyka nigdy nie zawodzi.

Marcin Olak Poczytalny - rzecz o niepodległości.

Droga numer 55, gdzieś za Kwidzynem. Wracam z koncertu. Za jakieś pół godziny wjadę na autostradę, ale jeszcze przez chwilę mogę rozkoszować się widokiem rozległych pól i mijanych miejscowości. Pola są piękne i surowe w zimnym świetle poranka. A domy… no cóż, może na wiosnę lub latem, w otoczeniu zieleni i w pełnym świetle byłoby lepiej. Ale teraz jest po prostu szaro.

Marcin Olak Poczytalny - Pochwała ulotności

Zastanawiam się dlaczego, mówiąc o historii muzyki, wspominamy w zasadzie tylko kompozytorów. Od czasu do czasu zdarza się jakiś wykonawca, który, dajmy na to, zainspirował kompozytora czy zamówił jakieś ważne dzieło – ale to tyle. Od zawsze uczyłem się tak przedstawianej historii muzyki i w zasadzie niezbyt mnie to dziwiło… choć, gdyby się zastanowić nieco głębiej, można by przecież dojść do wniosku, że przecież kompozycja to nie jedyny sposób tworzenia muzyki. Jest jeszcze improwizacja.

Interakcja zamiast krzyku – wywiad z Marcinem Olakiem

Czytelnicy Jazzarium mogą kojarzyć Cię z tworzeniem muzyki improwizowanej i ukazującymi się co dwa tygodnie na naszym portalu felietonami pod hasłem „Marcin Olak #poczytalny”. Chętnie również dzielisz się na Facebooku fotografiami z miejsc, gdzie występujesz – z nieodłącznym hasłem #tociężkapracaalektośtomusirobić. Niedawno wspominałeś tam o warszawskim kinie Iluzjon, a to niekoniecznie jest przestrzeń, z którą koncertowe granie można kojarzyć.

Marcin Olak Poczytalny - Sława drwala

Obejrzałem wczoraj w telewizji program o drwalach. To znaczy najprawdopodobniej o drwalach – nie jestem pewien, oglądałem od połowy. Byłem naprawdę zmęczony, usiadłem i włączyłem na chwilę telewizor – a tam jacyś ludzie ścinali drzewa, gdzieś je wieźli i coś z nich budowali. Więc może nie drwale, ale jacyś specjaliści od drewnianych budowli. Albo mieszkańcy takiej na przykład Alaski, którzy muszą nazwozić drewna żeby zbudować magazyn. Czy cokolwiek innego. Nie mam pojęcia. Przez większość czasu cięli, więc niech będą drwale.

Marcin Olak Poczytalny - Warto

Warto posłuchać „Of Echoing Bronze” choćby po to, żeby usłyszeć, jak najcichsze i na pozór przypadkowe szmery i trzaski nabierają znaczenia i stają się muzyką. Artyści wykorzystali każdy możliwy dźwięk, jaki udało im się wydobyć z instrumentów, nic nie okazało się być zbędnym czy nieużytecznym. W muzyce klasycznej coś takiego nie mogłoby się wydarzyć. Akademicka kultura dźwięku bardzo precyzyjnie definiuje kanon brzmień i barw, które mogą być używane. I, rzecz jasna, eliminuje wszystkie pozostałe jako bezużyteczne i błędne.

Strony