A Love Supreme

Święty Coltrane!!!

W pięćdziesiątym siódmym roku John Coltrane wspinał się na najwyższy szczyt świata.  I był coraz bliżej celu – bycia najlepszym saksofonistą na świecie w najlepszym zespole na świecie. Ostatnie lata należały do tych udanych. Ciężką, niemal morderczą pracą wdrapał się na samą górę, do zespołu Milesa Davisa, co było obietnicą wielkiej kariery i sukcesu. Wszystko rozwijało się harmonijnie. Wydawać by się mogło, że saksofonista wzorem legendarnego bluesmana z Delty Roberta Johnsona sprzedał duszę diabłu w zamian za dwadzieścia lat niczym nie zakłóconej wszechwładzy.

A Love Supreme: Live In Seatle

Od kiedy pierwszy raz usłyszałem A Love Supreme, a było to bardzo dawno temu, zacząłem zastanawiać się jak ten olśniewający materiał muzyczny brzmiał na żywo. Co czuli słuchacze poddani potędze Coltrane’owskiego brzmienia? Jak zniewalające wrażenie musiała robić muzyka zamknięta w A Love Supreme, Acknowledgement, Resolution i Psalm? Jak z bliska działała moc surowej, hymnicznej, natchnionej narracji twórcy, dla którego ta płyta stała się wielką deklaracją, fundamentalnym manifestem i swoistym opus magnum?

A LOVE SUPREME: LIVE IN SEATTLE już w październiku.

Po prawie sześciu dekadach od powstania, światło dzienne ujrzy historyczne nagranie z występu Johna Coltrane'a. Materiał A Love Supreme: Live In Seattle został zarejestrowany pod koniec 1965 roku, podczas ostatniego wieczoru serii koncertów w The Penthouse w Seattle. To muzyczne objawienie o historycznym znaczeniu. Dokumentuje moment, w którym Coltrane poszerza swój kwartet o drugi saksofon Pharoah Sandersa i drugi bas Donalda Garretta, przechodząc tym samym w ostatnią fazę swojej kariery.

10 powodów, dla których zapamiętam rok 2015: Bartosz Adamczak

Uwielbiamy rankingi, ktoś w nich wygrywa, ktoś zajmuje kolejne miesca. Jedni z tego powodu świętują inni są smutni i czują zawiedzeni. Ale kiedy przyjrzeć się uważnie, działamy na terytorium, które regułom rankingów nie powinno być poddawane. W Jazzarium nasz czas zajmuje głównie muzyka, jej słuchamy nieustatnnie z płyt, podczas koncertów, nad nią rozmyślamy i z nią związane są najróżniejsze doznania. Zostawmy więc w tym roku wyścigi, zwycięzców i laureatów. Zamiast tego oddajemy głos naszym autorom.

A love supreme, a love supreme - 50 anniversary edition.

Dobrze, że są Święta i dobrze, że jest przerwa pomiędzy Świętami i Nowym Rokiem. Wszystko wówczas bardzo zwalnia, a w trakcie leniwie płynących dni znajduje się czas na te wszystkie zajęcia, którym niełatwo jest się oddawać, szczególnie jesienią, kiedy dorocznie eksploduje festiwalowa supernowa.

Coltrane's A LOVE SUPREME live in Amsterdam

W jazzie dobrze znany jest zwyczaj reinterpretowania klasycznych albumów gatunku przez artystów następnych pokoleń. Kilka lat temu w Warszawie w ramach jednego wieczoru z Davisowskimi płytami mierzyli się Jimmy Cobb (projekt „Kind Of Blue @ 50”) i Marcus Miller („Tutu Revisited”). Stołeczna publiczność pamięta też występ grupy kierowanej przez Grahama Haynesa z 2011 roku, która w Sali Kongresowej wskrzeszała muzykę z „Bitches Brew”.

Uratujmy dom Coltrane'a i "A Love Supreme"!

Najpierw internetowe fora fanów jazzu, następnie wielki New York Times zainteresowali się sprawą domu Johna Coltrane'a. Miejsce, w którym powstało "A Love Supreme" popada w ruinę. Ponieżej przedstawiamy tekst, który na swoich stronach internetowych (a wcześniej drukiem) opublikował NYT.