Tęsknota, która parzy - rozmowa z Raphaelem Rogińskim

Autor: 
Alicja Dylewska
Autor zdjęcia: 
Wiesław Szumiński

Nareszcie Wovoka postanowiła wejść do studia. Kajtek w jednej z relacji z Waszego koncertu napisał, że powinniście mieć policyjny dozór, by trafić do studia;) Ile koncertów do tej pory zagraliście?

Tak naprawdę sporo, ale więcej czasu zajęło nam być godnymi grania naszej muzyki. Dużo czasu spędziliśmy na próbach, ale też analizując to co mamy grać, czyszcząc nasze dusze jak i po prostu najzwyczajniej budować naszą zespołową relacje. Jak się okazuje, we współczesnej kulturze w której robi się projekty, a nie zespoły taka relacja polegająca na budowaniu zespołu jest już bardzo rzadka. To u nas istotna rzecz - relacja między nami. Spotkaliśmy się w momencie pewnego przełomu u każdego z nas. Przyjaźniąc się stworzyliśmy coś na kształt rytuałów przejścia które pomagają nam też w codziennym życiu. Zadarliśmy z duchami i teraz nie ma odwrotu. Ten obowiązek bardziej świadomy lub mniej scalił nas jako grupę, a rytuały tworzą nas codziennie.
W studio byliśmy, a z tego wynika płyta "Trees Against the Sky" z której jesteśmy bardzo dumni. Właśnie zaraz się pojawia nakładem wytwórni LadoAbc. Cały czas robimy nowe utwory i pomysły już są na dwie następne płyty.  

Co skłoniło Was do grania takiej muzyki?

Na pewno wspomniany przełom w życiu każdego z nas. Spotkaliśmy się na tej samej drodze. To droga wyrzutków i skazańców otoczona bagnami i bestiami, jednak w jej nieprzeniknionym gąszczu kryją się duchy praludzi tworzących w praczasach magiczną muzykę. Staramy się podejść jak najbliżej ich. We współczesnej kulturze powstała cała masa skretyniałych haseł o nieangażowaniu się, o obserwowaniu czegoś z dystansu, o sztuce zaangażowanej w bylejakość, jakiś wymyślony postmodernizm… My chcemy czegoś totalnie przeciwnego, szczególnie przeciwnego teoretyzowaniu. Chcemy tworzyć coś razem by potem wciągnąć w to publiczność jako integralną część. Służymy sobą jako medium by nieść zapomnianą wiedzę o człowieku, jego możliwościach, ograniczeniach i o cudach jakie mogą go spotkać nie będącymi zależnymi od niego. To czego chcemy to tworzyć płomień który pali i oczyszcza. W tym procesie jesteśmy jednością razem z publicznością.

Po co wracać do muzyki Indian?

Najpierw muszę wyjaśnić, że nie gramy ich muzyki bezpośrednio. To jest raczej szerokie spojrzenie na kultury transowe, na muzykę tworzącą międzystrefę. Tak się stało, że zaczęliśmy od starych hymnów spirituals. To twórczość ludzi będących niewolnikami, ludzi pragnących ukoić cierpienie jakie im zadano. Oni jeszcze pamiętali o dziedzictwie które nam, ludziom powierzono, pieśni mających sprawczą moc, pieśni mogących zmienić los. Ci niewolnicy nie znaleźli się w próżni. Spotkali też lud skazany na zagładę, ludzi pojawiających się pod osłoną nocy koło niewolniczych osad. Byli jeszcze biedniejsi i dla białego człowieka nie stanowili żadnej wartości. Zabrano im wszystko razem ze starymi tropami którymi się poruszali od tysięcy lat. Co jakiś czas pojawiali się prorocy wśród nich, ale przemijali szybko jak lata które mijały na poszukiwaniu drogi do wolności. W którymś momencie pojawił się szaman o imieniu Wovoka. Wychowany jako sierota w ultra religijnym, domu białej rodziny wiedział, że nie jest u siebie bo śnił o wolności przyznanej nam przez praprzodków i rozumiał ptasią mowę. W młodym wieku duchy nawiedzające go pod wieczór zostawiły mu wiadomość napisaną krwią na brzozowej korze. Miał stworzyć taniec "ghost dance", który ma jednoczyć wszystkich ludzi. Ostatnia w historii próba zaznaczenia swojej obecności przez Indian skończyła się masakrą dokonaną, jak to zwykle bywa przez biały ludzi. To wiele tłumaczy o białym człowieku, o tym jak postrzega niezależność. Myślę, że jest to obecne do dziś, w innych formach, ale równie mocne. No więc, te dwie historie przecięły się ze sobą w paru miejscach. Ludzie którzy ocaleli czasy zagłady w tych dwóch choćby społecznościach, opiewali w pieśniach wolność, równość i cuda. Od strony muzyki wszystko ta się mieszało, wracając do praczasów tworzyło współczesność, czyli mówię tu o mojej ulubionej formie sztuki. Myślę, że my do niczego nie wracamy, bardziej myślę, że sami się wyzwalamy i chcemy wziąć innych na pokład. Nazwa Wovoka to tylko pretekst, to jakby bardziej tytuł do książki którą piszemy od dwóch lat w najdziwniejszych językach. Premiera najwcześniej za tysiąc lat…

Czy widzisz potrzebę nazywania muzyki, którą tworzycie?

Nie widzę takiej potrzeby. Dla mnie osobiście w tej muzyce jest wszystko co kocham, a jest tego wiele, ale jednocześnie wiem, że istnieje ona tu i teraz. Stworzona przez ludzi powstała dla ludzi tak samo jak my będących wyrzutkami, takimi co dochodzą tylko do obrzeży miast, a odnajdują się najlepiej w sieciach tropów pozostawionych nam przez praprzodków. Zespół Wovoka to nie jest zespół jakichś fajansiarzy grających z wysokiej sceny, to zespół który ma tworzyć wspólną energie z ludźmi którzy go właśnie słuchają. I wreszcie to zespół grający każdy koncert jakby miał być ostatnim. Nie wiem jak nazwać tę muzykę… może rock n' roll?

 

Czy wraz z Waszą muzyką podąża jakaś idea?

Ideą jest bycie jak najbliżej ludzi jak i tego co ich tworzy. Te fascynujące zwierzęta którymi nas stworzono mają głęboką potrzebę samozagłady jak i przeżycia za wszelką cenę. Czyli z natury jesteśmy schizofrenikami na każdym polu. Mają też najbardziej w świecie zwierząt wybiórczą pamięć. Wychowuje się nas w niektórych kulturach jako totalnych egocentryków owładniętych wiarą, że wszystko możemy. My, z naszą twórczością chcemy wrócić do momentu kiedy mieliśmy szanse być inni. Chcemy znów siedzieć wokół ogniska i żując kawałek skóry nieznanego wcześniej zwierzęcia, patrzyć na otaczający nas świat z zadumą, ale też z ciekawością tego co kryje się za najbliższą skałą i co jest na dnie jeziora obok. Chcemy w ten sposób komentować współczesność. Podziwiam idee zespołu Residents o ich maskach w kształcie gałek ocznych. Powiedzieli kiedyś, że są to oczy które patrzą ze zdziwieniem na świat. Tak samo chyba i my się czujemy i podobnie jak oni ze swoim opiekunem wrócili do archaiczności duszy, my komentujemy współczesność.

i jeszcze dla kogo gracię tę muzykę?

Dla tych którzy czują taki specjalny rodzaj tęsknoty w sobie która parzy.