Piotr Schmidt - Zależy mi na tym, aby przenieść muzyką słuchacza w inny świat.

Autor: 
Łukasz Malina
Autor zdjęcia: 
Tomasz Agaszko

​Wywiad przeprowadzony dla magazynu Jazz Forum

Piotr Schmidt to jeden z najlepszych trębaczy polskiego jazzu, jest laureatem prestiżowych konkursów, wykładowcą, producentem muzycznym, wydawcą i liderem zespołu Schmidt Electric, z którym właśnie wydał trzecią płytę. Album „Live” otrzymali prenumeratorzy JAZZ FORUM.

JAZZ FORUM: Piotrze, minęło sporo czasu od naszego ostatniego wywiadu. Stale obserwuję Twoją karierę i zauważyłem, że rozwija się ona coraz szybciej, w dodatku na wielu płaszczyznach.

PIOTR SCHMIDT: Staram się nieustannie rozwijać jako trębacz i artysta, a także promować muzykę, którą gram wraz ze swoimi zespołami. Jest to na pewno trudne dla kogoś, kto uczy w trzech miejscach i godzi pracę wykładowcy z życiem artysty i wyjazdami koncertowymi. Żeby było trudniej, na przełomie 2015 i 2016 roku byłem zaangażowany w pisanie swojej pracy doktorskiej. Ostatecznie obroniłem się równo rok temu i od tamtej pory z większą intensywnością troszczę się o to, by bardziej rozwijać tę moją pozauczelnianą karierę. To ona przynosi największą inspirację także dla moich studentów. Angażuję się ponadto w działalność mojego wydawnictwa oraz w cudze projekty muzy­czne, jak choćby Kwartet Mariusza Bogdanowicza czy Big Band Wiesława Pieregorólki. Granie z innymi artys­tami innej muzyki niż swoja pozwala mi spojrzeć na tę sztukę z nowej perspektywy.

JF: Wspomniałeś o swoim wydawnictwie SJRecords. Ostatnio odbierałeś Fryderyka w imieniu Tomasza Wendta. Byłeś na gali w charakterze wydawcy.

PS: Płyta „Behind The Strings” przyniosła Tomkowi nagrodę Fryderyka w kategorii Jazzowy Debiut Fonograficzny, a ja byłem jej wydawcą i częściowo producentem wykonawczym. Wydawnictwo SJRecords ostatnio mocno się rozwija, głównie przez ilość wolumenów. Tomka płyta ma numer osiemnasty, a w tym roku dobijemy do 24 płyt.
Jakość muzyki i prezentowanych artystów zawsze była na najwyższym poziomie, przy czym należy pamiętać, że wydawnictwo to skupia wokół siebie głównie wykonawców młodych. Jednym z wyjątków jest absolutnie genialny i niezwykle utalentowany flecista, kompozytor i multiinstrumentalista Leszek HeFi Wiśniowski, którego rewelacyjna płyta jest dziewiętnastym albumem w katalogu SJ Records. Przyznam, że jak posłuchałem tej płyty po raz pierwszy, to byłem nią zachwycony, a także grą Leszka, operowaniem barwami, niuansami w brzmieniu, wydobywaniem nietypowych dźwięków z tych wszystkich fletów, jakich na płycie używa. Magia.
Z ostatnich wydawnictw również zachwycający jest album perkusisty Gniewomira Tomczyka pt. „Event Horizon”. Jazz elektroniczny mieszany z drum’n’bass’em, r’n’b i innymi gatunkami muzycznymi, rewelacyjnie wyprodukowany. Słuchałem jej z dziesięć razy.

JF: Krążek „Schmidt Electric Live” stanowi dodatek dla prenumeratorów aktualnego numeru JAZZ FORUM. Jest to pierwszy album nagrany na żywo w historii zespołu Schmidt Electric, jednocześnie nie nagrałeś na nim ani jednego nowego utworu.

PS: „Schmidt Electric Live” to album będący w pewnym sensie kwintesencją emocji, które towarzyszą naszym koncertom. Nie zawsze perfekcyjnie ujęte brzmienia niosą jednak ze sobą przesłanie tak bogate w treści i uczucia, że w zetknięciu z wrażliwą duszą muszą sprowokować reakcję.
Ta płyta faktycznie nie zawiera nowych kompozycji, głównie dlatego że zawiera materiał, z którym aktualnie koncertujemy, a którym jestem zachwycony, tak samo, jak byłem nim zachwycony, gdy powstawał na potrzeby płyty „Tear The Roof Off” w 2015 roku. Dla mnie jest on cały czas świeży, nowoczesny, energetyczny i w pełni odzwierciedla moje upodobania i fascynacje muzyczne. Płyta ta wprawdzie nie zawiera wszystkich utworów, które są na „Tear The Roof Off”, ale za to znajduje się na niej nagranie mojego tematu Dark Morning, obecnego na naszym poprzednim krążku „Silver Protect” i cały czas granego na koncertach. Ten utwór ma w sobie jakąś moc, wyzwala takie emocje, że jeszcze długo będziemy go wykonywać.

JF: Słuchając tej płyty dochodzę do wniosku, że Twoje upodobania i fascy­nacje muzyczne wychodzą daleko poza ­nawet najbardziej nowoczesny i elektryczny jazz, wkraczają w obszar takich ga­tunków, jak np. drum’n’bass w utworze Vision 2.

PS: Ten utwór napisał Tomasz Bura i w zasadzie trudno nazwać go utworem. Ma stale powtarzający się cykl ośmiu akordów na którym zbudowany jest temat oraz pełne pasji solo gitary Alexa Hutchingsa. Całość jednak od początku do końca spaja mocno drum’n’bassowa gra perkusji, dzięki której utwór nabiera tak energetycznego oraz transowego charakteru, a także przejmująca harmonia. Podobnie zresztą jest w You and the Night and the City – mojej kompozycji o stricte drum’n’bassowym charakterze choć z dużo bardziej rozbudowaną formą, którą napisałem myśląc o nocnej, romantycznej, ale pełnej adrenaliny szybkiej przejażdżce po mieście we dwoje. Fakt, że znajdują się w nim dwie improwizacje – gitary i klawiszy – nie determinuje jeszcze stylistyki jazzowej. O Spanish Inquisition mógłbym powiedzieć dokładnie to samo. Utwór ten dodatkowo zawiera „special chorus” – specjalny odcinek muzyczny, który imituje galopującą hiszpańską inkwizycję, która przecież w każdej chwili może zapukać do naszych drzwi! (śmiech)

JF: O czym myślisz, kiedy grasz lub kiedy komponowałeś te utwory? Co jest Twoją inspiracją, co chcesz ludziom przekazać?

PS: Zawsze skupiam się na wywołaniu pewnego klimatu, stworzeniu specyficznej atmosfery. Zależy mi na tym, aby przenieść muzyką słuchacza w inny świat. Stąd dużo w tych utworach transowości. Ona sprawia, że zaczynasz odjeżdżać i tworzyć swoje własne obrazy, które kojarzą Ci się z tym, co słyszysz. Wyobrażasz sobie rzeczy i zaczynasz myśleć o tym, na co często brakuje ci czasu, a co sprawia wyjątkowo dużo przyjemności, sprawia, że serce zaczyna bić szybciej i po wszystkim odczuwasz głęboką satysfakcję. Te historie, wywoływane muzyką, to wspomnienia na lata. Ten klimat, który wspólnie się tworzy, trudno później zapomnieć. Dla mnie np. popisy solowe instrumentalistów mają służyć właśnie temu celowi. Tu nie może chodzić o sztukę dla sztuki i improwizację dla popisu sprawnościowego. Sztuka zawsze ma służyć stworzeniu maksymalnego efektu oddziaływania na przeżycia słuchacza i ma mu zapewnić swego rodzaju katharsis.

JF: Po raz pierwszy pojawia się na Twojej płycie wykorzystanie nowego instrumentu – Mooga, na którym linie basowe prowadzi Michał Kapczuk. To kolejna odskocznia od jazzu.

PS: Nie jestem i nigdy nie byłem jazzowym purystą. Wychowałem się na tej muzyce, ona ukształtowała moją wrażliwość, ale uważam, że aby osiągnąć określone cele, trzeba używać różnych dostępnych środków. Kiedy Michał kupił sobie Mooga i pokazał jego możliwości w kontekście naszych utworów, byłem nim zachwycony. Od razu poprosiłem, żeby zabierał go na koncerty i stosował wszędzie tam, gdzie muzyka na tym zyska. Koncert, na którym nagraliśmy tę płytę, w zasadzie był pierwszym, na którym Moog był w niektórych utworach wykorzystany. Stanowi ona zatem także uchwycenie nowego momentu w brzmieniu zespołu Schmidt Electric.

JF: Prawie wszystkie utwory na krążku pochodzą z koncertu na Śląskim Festiwalu Jazzowym w Katowicach, który odbył się 10 grudnia zeszłego roku. Występowaliście tam jednak razem z dwoma znanymi artystami sceny hiphopowej, Ten Typ Mesem oraz Miuoshem. Dlaczego ich nie słychać na tej płycie?

PS: To był koncert zespołu Schmidt Electric, a ci dwaj raperzy byli tylko zaproszonymi gośćmi. Wykonaliśmy z każdym z osobna po trzy utwory z ich repertuaru. Kompozycje te zostały wzbogacone i przerobione przez nas pod kątem aranżacyjnym. m.in. po to, by stworzyć miejsce na solówki. Oprócz tego graliśmy jeszcze swoje utwory bez ich udziału i te właśnie kompozycje znalazły się na płycie. Chciałem, żeby ten krążek pokazywał, co w zespole Schmidt Electric, rozszerzonym o Alexa Hutchingsa oraz Mr Krime’a (turntablism, skrecze) robimy na scenie i żeby płyta ta stanowiła ujęcie brzmienia tego zespołu live. Zaproszenie raperów było na tym koncercie sprawą odosobnioną.

JF: A jednak nie do końca, bo słyszałem, że szykuje wam się wraz z Ten Typ Mesem jesienią wspólna trasa koncertowa?

PS: Będą to raczej poszczególne koncerty. Prawdopodobnie jesienią zagramy pięć koncertów w rozszerzonym i połączonym projekcie Schmidt Electric wraz z Ten Typ Mesem i Łukaszem Stasiakiem, którzy najczęściej razem występują na scenie. Bardzo się cieszę na te wydarzenia, bo są one rozszerzeniem naszej normalnej działalności w Schmidt Electric. Stanowią też ciekawe artystyczne połączenie elektrycznego jazzu i hip-hopu.

JF: Z Ten Typ Mesem znasz się jednak dłużej. Współpracowałeś z nim także przy okazji jego poprzedniego krążka, na którym słychać twoją trąbkę. Jak doszło do waszej współpracy?

PS: Zaczęło się od tego, że mamy tak samo na imię i nazwisko, czyli Piotr Schmidt – choć jego nazwisko pisze się przez „sz”. To on pierwszy zagadał mnie na Facebooku i po wymianie serii prywatnych wiadomości spotkaliśmy się w Warszawie przy okazji koncertu Schmidt Electric, choć jeszcze wtedy pod nazwą Piotr Schmidt Electric Group. Okazało się, że Piotr jest fajnym, wyluzowanym i inteligentnym człowiekiem. Spotkaliśmy się potem jeszcze kilka razy i ostatecznie doszło do naszej współpracy. Dwóch Piotrów Schmidtów postanowiło połączyć swoje artystyczne siły i stworzyć coś razem. Nawet przez chwilę zastanawiałem się, czy nie reklamować tych koncertów hasłem: Schmidt Electric feat. Piotr Szmidt. Ale chyba fani Mesa nie kojarzą go za bardzo z imienia i nazwiska.

JF: Nie bałeś się takiego połączenia? Jazz i hip-hop?

PS: To połączenie już długo funkcjonuje w muzyce. Zaczęło się od Herbie’ego Hancocka, Michała Urbaniaka i Milesa Davisa, a współcześnie spotykane jest w wielu zespołach, choćby u Glaspera. Ja zresztą dużo słucham takich artystów jak np. Kendrick Lamar. Lubię hip-hop i uważam, że łączenie go z jazzem pozwala uzyskać kapitalną energię. Mimo to postanowiłem na tym krążku nie umieszczać tych utworów, które wykonaliśmy wspólnie z raperami, bo jednak zapraszanie ich to jest nasza dodatkowa, okolicznościowa działalność. Zresztą tak samo lubię nasze koncerty w wersji „saute”.
Nawet jak gramy tylko w kwartecie, to z tymi muzykami dzieją się wspaniałe rzeczy. Michał Kapczuk, Sebastian Kuchczyński i Tomasz Bura to mistrzowie w swoim fachu. Czuję się szczęściarzem, że mogę z nimi regularnie występować. Tomasz Bura na co dzień mieszka i koncertuje w Londynie. Z tamtejszymi zespołami lata po całej Europie, Afryce, Azji... to wybitny muzyk tak w świecie klasycznego jazzu, r’n’b, funku, jak i ogólnie groove’owego grania.
Skoro już wspominam moich muzyków, to muszę również powiedzieć parę słów o pozostałych artystach, którzy są na tej płycie: Mr Krime to wybitna, jeśli nie najwybitniejsza postać turntablismu i skreczowania w Polsce. Alex Hutchings zaś to geniusz fusionowej gitary. Koncertuje cały czas na całym świecie, więc tym bardziej jestem szczęśliwy, kiedy możemy zagrać razem. Obaj aktywnie przyczyniają się do tego, żeby album ten brzmiał w pełni.

JF: Schmidt Electric to jeden z najlepszych zespołów jazzu elektrycznego w Polsce. Nie ma jednak o was zbyt dużo w mediach.

PS: Wynika to z faktu, że nikt z nas nie jest szczególnie dobrze znany. Ludzie wolą czytać o kimś, kogo historię obserwują już od jakiegoś czasu, o kim regularnie pojawiają się informacje wypełniające i uzupełniające tę opowieść. Z tego powodu także dziennikarze wolą pisać o artystach znanych. Wykonawcy ci tym samym stają się jeszcze bardziej popularni, a młodzi wybitni muzycy wciąż walczą o przetrwanie w kontekście takiej rozpoznawalności, która pozwoliłaby im zawsze wypełniać sale koncertowe. Trudno się wydostać z tego zaklętego kręgu.
Dzięki Bogu na zapełnianie sal koncer­towych wpływ ma wiele czynników, także renoma miejsca i reklama każdego indywidualnego koncertu z osobna. My mamy to szczęście, że bez względu na to, gdzie gramy, ludzie po koncercie są w takim szoku, że następnym razem wracają do nas ze znajomymi.

JF: Powiedz jeszcze proszę na koniec o najbliższych planach koncertowych.

PS: Niedawno nagrałem płytę z Kubą Badachem, wraz z którym jesienią zagram około dwudziestu koncertów promujących krążek. Oprócz tego regularnie koncertuję z różnymi swoimi projektami, także z Wojciechem Niedzielą w duecie, z którym notabene pod koniec czerwca nagrywamy akustyczną płytę. Koncerty promujące krążek „Schmidt Electric Live” będą odbywały się zarówno w podstawowym składzie jak i wraz z Alexem Hutchingsem i raperami. Tych, którzy chcieliby śledzić informacje o tym wszystkim zapraszam na mój fanpage na facebooku. Regularnie pojawiają się tam też nowe wydarzenia a propos zbliżających się koncertów. Zainteresowanych muzyką z tej płyty zapraszam do serwisu YouTube, gdyż większość utworów jest lub będzie niedługo tam dostępna.

Wywiad opublikowany w Jazz Forum 6/2017. Przedruk za zgodą redakcji.