Michał Salamon - cały świat, a nawet wszechświat może być inspiracją.

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe

Michał Salamon lat 27 . - pianista, kompozytor, aranżer, założyciel zespołu F.O.U.R.S Collective, który właśnie zadebiutował na rynku wydawniczym płytą "Treezz". Dziś zaczyna swoją karierę, ale pewnie będzie o nim coraz głośniej.

Zacznijmy od najbardziej banalne z możliwych pytań. Kim jest Michał Salamon?

Michał Salamon jest muzykiem, pianistą, absolwentem akademii muzycznej w Krakowie.  Założycielem grupy F.O.U.R.S. Collective, której miał Pan możliwość posłuchać podczas koncertu w klubie barometr. Musykiem, który komponuje, aranżuje. Miałem od zawsze wewnętrzną potrzebę by coś tworzyć, kreować, sam lub z innymi ludźmi. Poprzez muzykę mogę wyrazić to, czego czasem nie umiem wyrazić w słowach.

A co to jest, co wymyka się słowom?

Wrażenia..., odczucia, które są bardzo wewnątrz. Nie wszystkie jest łatwo zdefiniować słowami,  czasem trzeba się nagłowić żeby dopasować odpowiednie słowo do stanu, bo źle użyte słowo może wprowadzić w błąd. Nasuwa nieco inny stan rzeczy, inną interpretacje. Dźwięk jest podobnie jak słowo - wibracją fali powietrza, ale można nim działać dużo bardziej bezpośrednio niż słowem.

Można, ale  także przez to, że dźwięk w przeciwieństwie do słowa nie niesie ze sobą znaczeń semantycznych, można nigdy nie zbliżyć się do sedna.

Sam dźwięk może nie, ale utwór...

To jasne, potraktujmy zatem dźwięk jako literę, frazę jako słowo, a zdanie jako utwór. Poza tym ulotnością wrażeń zajmuje się także poezja, bywa, że proza.

No tak, możemy tak to potraktować. Tylko w muzyce działamy poprzez inne środki. Mamy jakby inny materiał budulcowy, ale sztuka plastyczna, obraz czy dźwięk, moim zdaniem, działa bardziej bezpośrednio na człowieka... ale może to tylko moje subiektywne odczucie…choć słowo również potrafi bardzo dużo zdziałać.

Z całą pewnością tak działają i z całą pewnością nie jest to tylko Twoje wrażenie. W tym zresztą ich siła. Odwołują się przecież do tych nienazwanych zakamarków ludzkiego Ja. Dlaczego zatem jazz?

W liceum kiedy ćwiczyłem utwory Bacha czy Beethovena, potrafiłem zatrzymywać się nad jedną frazą lub jakimś współbrzmieniem, połączeniami akordów, zatrzymywałem się i to już był koniec... W tym sensie, że zaczynałem na podstawie tego motywu, po prostu coś grać... co Beethovenem czy Bachem już wcale nie było. Te kilka dźwięków czy akordów stawało się podstawą do tworzenia improwizacji, wpadałem w taki stan "latania", i lądowałem czasem nawet po kilkudziesięciu minutach.

Z powrotem w Bachu czy Beethovenie?

Jeśli nie zamykali już szkoły, i nie trzeba było kończyć ćwiczyć to wracałem do Beethovena. Na egzaminach czasem też się zdarzało że "wypadłem" np. w trakcie fugi Bacha więc improwizowałem i wracałem na kadencje.

No to nauczyciele pewnie nie byli szczęśliwi.

Ale ja byłem. Byli tacy, którzy jazz czy improwizacje traktowali jako coś może nie tyle złego, co coś w stylu cyt.: "...no... on się nie nadaje do grania klasyki to będzie grał jazz..." ale byli też tacy którzy choć w niewielkim stopniu to doceniali lub wiedzieli na czym to na prawdę polega. Improwizacja, wychodzenie poza ramy, tworzenie czy komponowanie muzyki, daje w pewnym momencie (poza dużą radością) poczucie wolności. A ja miałem zawsze jakąś potrzebę i słabość do tego uczucia. By je mieć i pielęgnować.

Dobrze wspominasz szkołę?

Generalnie tak bo kojarzy mi się z muzyką i z bliskimi mi ludźmi, jeśli chodzi o resztę..., odpuściłem to, co ewentualnie było nie tak... Spotykamy w swoim życiu różne osoby na każdym etapie, o tyle, że ten etap, gdy dojrzewasz i masz te kilkanaście lat, wszystko bardzo mocno na Ciebie działa. Jesteś zdeterminowany, inaczej patrzysz na świat, masz marzenia. Idealnie jest wówczas, gdy wokół takich młodych ludzi są osoby, które potrafią ten potencjał ukierunkować, nie podcinają skrzydeł, nie narzucają interpretacji świata przez swoje własne kompleksy czy niespełnienia.

To prawda bardzo łatwo wówczas zamordować w młodym człowieku wiele z tego co najpiękniejsze w świecie sztuki.

Zauważmy że młodzież zawsze w pewnym wieku zaczyna się buntować. Szuka nowych rozwiązań, nowych dróg. To tak na prawdę jest zdrowe. Każdy ma przecież swoją drogę, swój potencjał...

Bunt jest bardzo ważny, to prawda. Przeciw czemu Ty się buntowałeś?

Przeciw temu, że ktoś ma na mnie lepszy pomysł niż ja sam, że lepiej wie niż ja sam, do czego się nadaję a do czego nie. Taka klasyczna sytuacja, jeśli już o szkole mówimy (bo ta dotyczyła akurat szkoły). Ale i tak poszedłem tam gdzie chciałem. A dziś tym ludziom jestem wdzięczny bo tak na prawdę jeszcze bardziej mnie ukierunkowali na zaufanie do samego siebie.  Miałem cudowną profesorkę od fortepianu, która dawała mi "dużo miejsca" i rodziców, pozwalających mi decydować o swoich "małych sprawach”.

Zabrzmiało to, tak jakbyś szkole zawdzięczał głównie to, że pokazała ci, nie tyle gdzie chcesz być, co gdzie być nie chcesz.

Tak. Z jednej strony, kontakt z muzyką i początek tej drogi, ale część tego była taka, że nie chciałem się z nią utożsamiać lub iść w podobnym kierunku. Nie wszyscy, którzy nas otaczają są spełnieni w tym co robią, dlatego ich rady nie zawsze bywają trafne. Trzeba wyłapać i pomyśleć swoje, a ludzi zaakceptować.

Ile masz lat?

Już prawie 27... a co ?

Z ciekawości pytam. J I w czasach szkolnych już w ten sposób myślałeś?

No wtedy to jeszcze trochę inaczej, ale moje poszukiwania zaprowadziły mnie tu gdzie jestem teraz, zarówno jeśli chodzi o to co dzieje się wewnątrz mnie jak i w moim życiu zewnętrznym czy zawodowym.

A się w nim teraz dzieje?

To, co jest efektem pracy powiedziałbym wielopłaszczyznowej. Muzyka jest zawsze spójna z tym co dzieje się w życiu człowieka, który ją gra czy tworzy. Zawsze chciałem się tym zajmować. Udało mi się spotkać ludzi, z którymi mogę to robić, rozwijać się i realizować swoje cele. Zespół F.O.U.R.S. Collective i ta płyta "TREEZZ" jest w pewnym sensie zrealizowanym celem. Marzeniem, które się dzieje…

W jaki sposób muzyka z „Treezz” jest w takiej właśnie zgodzie z tym co wokół Ciebie się dzieje?

Płyta "TREEZZ" To kilka lat pracy zarówno mojej jak i chłopaków, całego zespołu. To układanka stylów i inspiracji, gry, naszych różnych osobowości i relacji pomiędzy nimi. Forma pojmowania pewnych rzeczy, podejścia do muzyki. Układanka. System naczyń połączonych. Jak w grze te-tris. Myśmy to nazwali Treezz :) 

Niektóre utwory powstały 3 lata temu, a niektóre kilka miesięcy temu. To co teraz się dzieje, że płyta ujrzała "światło dzienne", to podsumowanie tego czasu. Utwory, które napisałem zatrzymały się w czasie, kiedy je pisałem. Ten czas już nie wróci. Teraz tylko grając te kompozycje, chcąc nie chcąc przywołuję moment, gdy powstawały, tamte emocje...

I co widzisz z perspektywy tego dystansu?

Przede wszystkim się cieszę. To zlepek doświadczeń w "byciu"...człowiekiem, muzykiem, kumplem, przyjacielem, bratem, synem... Doświadczenia zawsze powodują, że jesteśmy bardziej pewni słyszenia tego wewnętrznego głosu, który podpowiada gdzie iść.  Tak mi np. podpowiedział, żeby np. zacząć współpracę z Piotrem Schmidtem, żeby zacząć komponować, podpowiedział też że juz czas nagrać płytę.  Uczymy się przez doświadczenia, a nie tylko przez to, co robimy od razu perfekcyjnie

Opowiedz proszę pokrótce historię F.O.U.R.S. Collective

Zespół powstał już chyba ponad 3 lata temu. Gdy byłem na studiach poznałem Staszka - wspólny dobry flow, zaczęliśmy grać, powstały pierwsze kompozycje. Później doszedł Szymon Frankowski (bass) Szymon Madej (perkusja). Na początku to był kwartet. Później poznałem Piotra. Brakowało mi brzmienia trąbki w zespole, jej koloru i barwy więc zaproponowałem mu współpracę. Później zmiana basisty, doszedł Kuba Dworak. Jak pojawił się Piotrek dostaliśmy jakiegoś wiatru w żagle. Dobrze się nam współpracuje i mam nadzieje, że będziemy się dalej wspólnie rozwijać.

Debiut po trzech latach, sporo czasu potrzebowaliście.

No tak, w międzyczasie końcówka studiów, erazmusy przez rok, czas wielkiej niewiadomej, ale ten czas widocznie był potrzebny. Dzisiaj, z tymi doświadczeniami, jakie mam, zajęłoby to może mniej czasu.

Wielkiej niewiadomej? Co masz na myśli?

Pamiętam że był taki czas, że juz przez chwile myślałem po prostu, że nic z tego nie będzie. Wszyscy się trochę rozjechali w swoją stronę. To jeszcze było zanim pojawił się Piotr, jakieś dwa lata temu.

Pomyślałeś wtedy żeby zostawić muzykę?

Miałem różne wątpliwości, zastanawiałem się, przez moment przeszła nawet i taka myśl. Ale to chyba normalne... Chwila, w której się wahasz jest też dobra, jak jesteś na jakimś rozstaju musisz wybrać. Zadajesz pytania i szukasz odpowiedzi. I jest ten moment, gdy podejmujesz decyzje z jakąś dziwną ufnością w to, że idziesz w dobrym kierunku, choć w momencie podejmowania decyzji tak na prawdę jeszcze nie wiesz gdzie idziesz...

A gdyby to nie była muzyka, to jakiej dziedzinie chciałbyś poświęcić swój czas

Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym odkąd rozpaliło się we mnie to uczucie które mi powiedziało, że chcę się zajmować muzyką. Póki co, po prostu to robię i chcę się dalej rozwijać. Świat jest bardzo bogaty w różne ciekawe zajęcia i myślę, że coś by się znalazło. Wierzę, że nigdy nie będę do tego zmuszony, a jeśli zajmę się czymś jeszcze, to tylko z własnego wyboru, ale muzyki nigdy nie zostawię, bo po co rezygnować z czegoś co sprawia, że czuję się lepiej.

To poważna deklaracja. F.O.U.R.S. Collective wydało płytę debiutancką. Wsparł was W tym IMIT, ale zebraliście też nie małą kwotę siłami waszych fanów. Skąd pomysł, że by nie będąc jeszcze zbyt znanym zespołem sięgać po taką metodę?

Jak wspomniałem, zespół działa od około 3 lat, od tego czasu, mimo iż nie mieliśmy nagranego albumu, graliśmy mnóstwo koncertów, na terenie Krakowa zwłaszcza, ale i Warszawy i innych polskich miast. "Nazbieraliśmy" sobie ludzi, którzy stali się naszymi sprzymierzeńcami. Część z nich pojawia się na każdym koncercie, przyprowadzają ludzi, którzy jeszcze nas nie słyszeli. Zwykle spotykaliśmy się z miłym przyjęciem naszej muzyki, ludzie z zaciekawieniem pytali nas "kiedy wreszcie ta płyta...? " Wpadłem więc na pomysł, że warto spróbować i chociaż crowdfunding nie jest jeszcze rzeczą powszechną w naszym kraju, udało się... Uważam, że to duży sukces,. Ta metoda zbierania pieniędzy tak na prawdę potęguje wspaniałe poczucie tego, że tworzy się coś wspólnie. Padają mity, że muzyka inna niż ta z radia i TV jest niszowa i nie ma na nią zapotrzebowania... Jest i to duże, tylko nie każdy ma czas na poszukiwania czegoś więcej.

To prawda nie każdy ma czas na szukanie czegoś więcej, ale też i jeśli go nie znajdzie to prawdopodobnie nie znajdzie nic.

Owszem... to jest kwestia determinacji i ciekawości świata, tyczy się to nie tylko muzyki, ale generalnie wszystkiego w życiu. Jeśli nie zadamy pytania nie dostaniemy odpowiedzi i jeśli nie zaczniemy szukać trudno, żebyśmy cokolwiek znaleźli.

I jak rozumiem postanowiłeś wyjść do swoich potencjalnych słuchaczy z propozycją swojej muzyki i zapytać ich czy nie wsparliby wydania płyty?

Tak, nagraliśmy krótki spot, utworzyłem nasz profil na portalu wspieramkulture.pl, wrzuciliśmy filmiki z naszych koncertów. Stworzyłem specjalną grupę na facebooku, oprócz naszego fanpajge'a na FB. Tam promowałem całą akcję. Ludzie również pomogli i w tym, przesyłali link do swoich znajomych, dalej i dalej... Były jedynie pewne problemy z portalem gdyż z jakiegoś powodu nie przechodziły wszystkie płatności od darczyńców. Przez ten fakt portal zgodził się dwukrotnie przesunąć termin zakończenia projektu. Bałem się, że ludzie przez to stracą do nas zaufanie. Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Jestem bardzo wdzięczny za ich pomoc.

A jak trafiliście na siebie z Piotrem Schmidtem?

Na warsztatach jazzowych w Puławach. Mocny czas, ktoś kto bywał tam, dobrze wie jakie są tam jam session nad ranem. Zainteresował go utwór, który wtedy grałem z chłopakami w trio. Drum'n'bassowe brzmienia, które go przyciągnęły, bo wskoczył by za nimi w ogień. Zagrał z nami także na koncercie finałowym. Ja później zacząłem pisać kompozycje, w których od początku słyszałem trąbkę. Początkowo chciałem założyć osobny kwartet z trąbką. Z czasem jednak stwierdziłem, że to można wszystko połączyć właśnie w F.O.U.R.S. Collective. Zadzwoniłem do Piotra i zgodził się bez chwili namysłu.

Jego udział w sesji finansowanej w znacznej części przez IMiT nie był kłopotem formalnym? Piotr tak do końca debiutantem nie jest.

Zasadą konkursu jest to, że dla połowy członków zespołu ma to być pierwszy album. Oraz pierwszy krążek dla lidera zespołu. Oprócz tego na nagranie zaprosiliśmy Patrycję Korniluk. Świetną oboistkę. To dodało utworowi "Broken Freedom" nieco orientalnego klimatu. Rozszerzyło warstwy solowe i koloryt brzmienia.

O to ciekawe, ważna zmiana w regulaminie! A o panią Patrycję miałem Cię zapytać chwilkę później, ale skoro już sam powiedziałeś jakie były powody zaproszenia jej, to przejdźmy do spraw, które jak sądzę mogą być interesujące dla fanów, a z racji tego, że F.O.U.R.S Collectiva i Ty nie jesteście jeszcze bardzo znani, nie funkcjonują w świadomości wielu słuchaczy. Muszę Cię zapytać o twoje jazzowe, muzyczne w ogóle fascynacje, o Twoich mistrzów, Twoje inspiracje.

Dzisiaj muzyczny świat jest bardzo różnorodny. Chcąc nie chcąc wszystko "obija nam się o uszy". Ze wszystkiego jednak w odpowiedni sposób można skorzystać. Nasza głowa zapamiętuje wszystkie te brzmienia, czasem nawet mimowolnie. Później rodzą się z tego pomysły. Stąd dzisiaj tak szerokim pojęciem jest konkretny styl. Trudno stwierdzić co i w jakim momencie przestaje np. być jazzem, a zaczyna być czymś innym. Jest wielu pianistów, którymi się inspirowałem. Jak np. po raz pierwszy usłyszałem płytę „Seven Days Of Halling” Esbiorna Svenssona nie mogłem wstać z fotela przez długi czas. Solowe koncerty Keitha Jarretta, których słuchałem całymi nocami. Herbie Hancock, Brad Mehldau, Omar Sosa, Chick Corea, Abdullah Ibrahim, Robert Glasper.. Cała masa pianistów wcześniejszych pokoleń oraz świetnych pianistów z naszego kraju na czele z Leszkiem Możdżerem. Nigdy jednak nie ograniczałem się w słuchaniu muzyki do jednego stylu. Próbowałem zawsze szukać tego, co mi najbliższe w tym na co na swojej drodze napotykałem.

No właśnie! Co jest dla Ciebie w muzyce, którą spotykasz na swojej drodze najbliższe? Wspominasz świetnych pianistów, wyliczyłeś ich nawet, co w ich muzyce Cię fascynuje?

W każdym z nich dostrzegam coś innego, ale są też oczywiście elementy wspólne. Omar Sosa - ktoś kiedyś powiedział o nim "szaman fortepianu" - gra w zupełnie inny sposób, piękne naturalne brzmienie fortepianu połączenie z rdzennym etniczno-afrykańskim brzmieniem i rytmiką. Jest coś w jego muzyce, co mnie pochłania, zabiera w podróż jakby do korzeni i mnie mnie, i muzyki, i natury. Niesamowite uczucie. 

Odnośnie Seven Days Of Halling, Evening In Atlantis, Skandynawia... przestrzeń i czas, coś co dla mnie w muzyce jest niezwykle istotne. Svensson oscylował pomiędzy wszelkimi stylami, od mainstreamu po nurty totalnie rozrywkowe, jak pop, rockowe riffy, niezwykła rytmika, na której wszystko bazuje w połączeniu z niezwykle wyrafinowanym użyciem elektroniki.

Abdullah Ibrahim, z kolei to człowiek, który swoje poglądy życiowo - religijno - filozoficzne przelewa na klawiaturę fortepianu

Hancock czy Glasper - pianiści, którzy wyrośli również z mainstreamu i w pewnym momencie granice muzyki, którą tworzą bardzo zatarli. Myślę, że w ich przypadku, poziom wiedzy, doświadczenia, jest tak niezwykle duży, że są ponad podziałami stylistycznymi, jak w wielokrotnie cytowanym zdaniu, z którym się trudno nie zgodzić - "muzyka jest jedna, nie ma podziałów... "

Duke Ellington ujął to dowcipnie i elegancko „Muzyka dzieli się na dobrą i tę drugą”

Ha ha ha, zatem jeśli pada pytanie, jakie są moje inspiracje, to jest to pytanie tak niezwykle obszerne, że trudno odpowiedzieć mi na nie w jednym zdaniu. To zlepek różnych czynników, cała układanka.  To zarówno muzyka, artyści, którzy ją tworzą jak i ludzie którzy mnie otaczają, doświadczenia, przeżycia, te które odciskają na nas jakiś ślad, co sobie uświadamiamy bądź też nie. Może to zabrzmi górnolotnie, ale cały świat a nawet wszechświat może być inspiracją.

Może tak być, zejdźmy jednak na ziemię. Twój zespół zadebiutował na rynku płytowym, gracie trasę promującą tę płytę. Co będzie działo się dalej?

Wcale nie musimy schodzić na ziemię,  bo przecież to wszystko o czym mówimy, dzieje się właśnie tutaj na ziemi. Zespół zadebiutował, jest to dla mnie bardzo ważny moment, mam nadzieje, że to jest początek. Mam co do tego projektu konkretne plany na przyszłość i mam nadzieje, że się spełnią. Chcę podzielić się tą muzyką z ludźmi, zobaczyć ich reakcje. I przede wszystkim dalej się w tym rozwijać. Planujemy trasy koncertowe promujące płytę, występy na festiwalach. Wierzę, że wszystko zmierza we właściwym kierunku.

Zatem niech będzie to początek długiej i pełnej przygód drogi. Dziękuję za rozmowę.

Ja również!